Kaftanik niemowlęcy uszyty w 1944 r. przez więźniarki Serbii dla współtowarzyszki z celi Ireny Wituskiej i jej syna Mariusza został przekazany do zbiorów stołecznego Muzeum Więzienia Pawiak. Po zinwentaryzowaniu przedmiot będzie można oglądać na ekspozycji.
Podczas środowej konferencji prasowej zastępca dyrektora Muzeum Niepodległości ds. programowych Beata Michalec podkreśliła, że od listopada 1939 r. na Pawiak "byli zwożeni polscy patrioci - nie tylko mężczyźni, ale również kobiety". "Na Pawiaku znalazły się też dzieci i tutaj dzieci się rodziły. Dzisiaj mamy wyjątkowy dzień – Dzień Dziecka. Czy zawsze ten dzień był taki i czy zawsze powinien być taki, jaki był w czasie II wojny światowej? Zawsze przypominam o tym, że jesteśmy tu w muzeum, żeby opowiadać historie, które były i przestrzegać przed tym, co nie powinno się zadziać. Przed nami byli inni. My jesteśmy w tej chwili tu i w tym miejscu, a po nas przyjdą następni. Tym następnym należy opowiadać historie czasami traumatyczne, ale ważne z punktu widzenia historii Polski" - stwierdziła.
Kustosz Muzeum Więzienia Pawiak Joanna Gierczyńska poinformowała, że do zbiorów muzeum trafił właśnie kaftanik niemowlęcy uszyty na Pawiaku w 1944 r. Darczyńcą był Mariusz Wituski, syn Ireny Wituskiej, która została aresztowana i osadzona na Pawiaku 10 grudnia 1943 r. za działalność konspiracyjną w Oddziale Komendy Głównej AK. "Jest to kaftanik, który został uszyty w celi przez współwięźniarki w darze dla mamy i nowonarodzonego dziecka. Kiedy pan Mariusz Wituski miał przyjść na świat, współwięźniarki złożyły się. Ten kaftanik został uszyty z chusteczek batystowych - z tego, co było pod ręką - i podarowany mamie. W tym kaftaniku pan Mariusz Wituski opuścił Pawiak, został zwolniony ze swoją mamą" - zaznaczyła.
Dodała, że było to "szczęśliwe zakończenie, szczęśliwy zbieg okoliczności". "Kiedy urodziło się dziecko, ono ratowało mamę - czy to przed transportem do obozu czy to przed egzekucją. Pan Mariusz Wituski urodził się w ostatnim momencie, czyli 31 lipca 1944 r. i kiedy był dwie godziny na świecie, został zwolniony z mamą. Gdyby urodził się kilka godzin później czy w ogóle już w sierpniu, zostałby najprawdopodobniej rozstrzelany" - wyjaśniła Gierczyńska.
Kustosz przypomniała również, że czasami na Pawiak trafiały "same dzieci, które były zakładnikami. "Najmłodszym więźniem Pawiaka, nie licząc niemowląt, był pan Jan Heybowicz, który został aresztowany ze swoją mamą, gdy miał niespełna dwa miesiące. Spędził tutaj dwa pierwsze lata życia. Później udało się rodzinie go wykupić - bo to była walka, żeby go wykupić z więzienia - i wtedy jego mamę wywieziono do Ravensbruck, ale przeżyła obóz. Natomiast tata - którego w ogóle nie poznał, bo kiedy miał dwa dni, jego tatę aresztowano i też osadzono na Pawiaku, a później wywieziono do Auschwitz-Birkenau - niestety, zginął" - powiedziała.
Opowiadając o warunkach, w jakich więźniarki Pawiaka rodziły dzieci, Gierczyńska zwróciła uwagę, że "na początku porody miały miejsce w szpitalu wolnościowym, czyli na wolności". "Kobieta w bardzo zaawansowanej ciąży tuż przed porodem była przenoszona do szpitala wolnościowego. Tam odbywał się poród i za chwilę wracała z dzieckiem do więzienia. Ta sytuacja trwała do końca 1941 r. Ale na Pawiaku więziono przedstawicieli polskiej inteligencji, elit i tutaj była doskonale zorganizowana siatka konspiracyjna, która współpracowała z siatką zewnętrzną. W latach 1939-1941 udało się konspiracji zorganizować kilka ucieczek kobiet, które były przenoszone do szpitala wolnościowego. Od 1942 r. gestapo zakazało tego procederu i porody odbywały się na Pawiaku" - podsumowała. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ dki/