Książkę „Edmund Wojtyła. Brat św. Jana Pawła II” zaprezentowano w czwartek w Warszawie. „Jeżeli Edmund Wojtyła miałby zostać wyniesiony na ołtarze, to z racji tego, że oddał życie dla pacjentki, a u źródeł jego poświęcenia leżała głęboka wiara” – powiedziała autorka publikacji dr Milena Kindziuk.
Podczas prezentacji książki, która odbyła się w siedzibie Zgromadzenia Sióstr Uczennic Boskiego Mistrza w Warszawie, Kindziuk zaznaczyła, że książka jest częścią tryptyku poświęconego rodzinie Karola Wojtyły - jako pierwsza powstała biografia jego matki, Emilii Wojtyły, druga była biografia jego rodziców, a jako trzecia powstała książką poświęcona jego bratu - Edmundowi Wojtyle.
"Docierałam do źródeł pisanych, do dokumentów, ale też do świadków pośrednich życia Edmunda, bo oczywiście nie żyją już ci, którzy mogliby go pamiętać" - stwierdziła.
Przypomniała, że Edmund Wojtyła był starszy od swego brata Karola o 14 lat. Był lekarzem zakaźnikiem i pediatrą, po ukończeniu studiów przez 1,5 roku pracował w szpitalu w Bielsku-Białej.
"Zafascynowało mnie to, jak żywa dzisiaj jest pamięć o Edmundzie w Bielsku Białej. Kiedy rozmawiałam z ludźmi nie było nikogo, kto nie znał historii Edmunda Wojtyły" - zastrzegła.
Dodała, że Edmund Wojtyła zmarł w wieku 26 lat po tym, jak zaraził się szkarlatyną od młodej pacjentki, którą leczył. "Edmund zajmował się tą pacjentką jako jedyny lekarz - próbował ratować jej życie: pielęgnował ją, podawał lekarstwa, towarzyszył jej w agonii" - mówiła.
Według Kindziuk, jeżeli Edmund Wojtyła miałby zostać wyniesiony na ołtarze, to z racji na tzw. trzecią drogę w procesach beatyfikacyjnych, jaką jest - obok męczeństwa i heroiczności cnót - ofiarowanie życia dla bliźniego.
"Edmund świadomie zajmował się chorą na szkarlatynę pacjentką wiedząc, że może się zarazić i umrzeć. Wtedy przecież nie było jeszcze antybiotyków, nie było penicyliny. Edmund musiał zdawać sobie sprawę z ryzyka. Dokumenty i świadkowie potwierdzają, że w przypadku Edmunda ten czyn wypływał z inspiracji chrześcijańskiej" - podkreśliła.
Jak zastrzegła, dla Edmunda wiara była tak ważna, że "z miłości do Boga świadczył miłość bliźniemu". "Potwierdzali to krewni Wojtyłów, z którymi rozmawiałam, a którzy znali Edmunda z opowieści swoich rodziców i dziadków. Sam Karol Wojtyła wielokrotnie mówił, że fascynowała go wielka wiara nie tylko rodziców, ale też starszego brata" - powiedziała Kindziuk.
Autorka podkreśliła, że Edmund kochał życie i próbował "czerpać z niego garściami". Wyjaśniła, że to Edmund stał za fascynacją Karola aktorstwem - jako pierwszy zaczął grać i zabierał małego Lolka na przedstawienia, w których występował. "Kiedy zbierałam materiały do książki okazało się, że to także Edmund jako pierwszy zaszczepił w młodszym bracie miłość do gór - to on pierwszy raz zabrał przyszłego papieża w Tatry" - powiedziała.
Przypomniała, że górskie wędrówki były wielką pasją starszego z braci Wojtyłów. Dodała, że górskie szlaki przemierzał wielokrotnie ze swoją narzeczoną, Jadwigą Urban, która zmarła w 2005 r.. "Kiedy pisałam książkę nieoczekiwanie dowiedziałam się, że zachowały się świadectwa Jadwigi Urban o Edmundzie. Wypływa z nich chyba jego najpiękniejsza charakterystyka. Jadwiga opisywała m.in. ich wspólne wędrówki po Tatrach i Beskidach" - zaznaczyła Kindziuk. Jej zdaniem, Edmund wędrując po górach i podziwiając piękno stworzenia jednocześnie "podziwiał piękno Stwórcy".
Kindziuk przyznała, że z porównania daty ślubu Emilii i Karola Wojtyły i daty urodzin Edmunda wynika, że najprawdopodobniej Edmund został poczęty przed ślubem rodziców. "Wszystko wskazuje na to, że kiedy Emilia i Karol Wojtyłowie mieli zawrzeć ślub Emilia spodziewała się już dziecka. Zwróciłabym uwagę na to, jak bardzo Wojtyłowie troszczyli się, żeby Edmund urodził się w rodzinie" - stwierdziła.
Postulator procesu beatyfikacyjnego Emilii i Karola Wojtyły ks. Sławomir Oder stwierdził, że fakt ten nie stanowi przeszkody na drodze do ich beatyfikacji. "Nie ma dowodów na to, że dziecko zostało poczęte przed ślubem. Istnieje również inne wytłumaczenie tej sytuacji" - ocenił.
Jednak - jak zastrzegł - nawet gdyby faktycznie Edmund został poczęty przed zawarciem związku małżeńskiego, to "świętość nie jest rzeczywistością, z którą człowiek się rodzi". "Dochodzenie do świętości jest procesem, dorastaniem" - wyjaśnił. Dodał, że z punktu widzenia formalnego najważniejsze w procesie beatyfikacyjnym jest ostatnie 10 lat życia osoby, która ma zostać wyniesiona na ołtarze.(PAP)
Autor: Iwona Żurek
iżu/ mir/