Pod pomnikiem Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej ustawiono tablicę informującą o historii monumentu, który od wybuchu wojny na Ukrainie kolejny raz wzbudza w Olsztynie kontrowersje. Wojewódzki konserwator zabytków wszczął procedurę, która może się zakończyć odebraniem miastu zarządu nad zabytkiem.
Tablica informująca o pomniku stanęła od ul. Piłsudskiego i parkingu. Jest mała, szara, wtapia się kolorystycznie w tło cokołu. W ostatnim akapicie zapisano, że "pomnik był elementem komunistycznej propagandy, realizowanej w niesuwerennej, opartej na przemocy Polsce Ludowej".
"Jego budowla była częścią tworzenia mitu o wyzwolicielskiej roli Armii Czerwonej, która walcząc z Niemcami przyniosła wprawdzie Polsce wyzwolenie spod okupacji niemieckiej, ale też wspierała sowieckie organy bezpieczeństwa w eksterminacji żołnierzy Armii Krajowej i innych formacji niepodległościowych dopuszczając się również zbrodni na ludności cywilnej" - czytamy w końcowych zdaniach tablicy. Wcześniej opisano, że pomnik stworzył wybitny rzeźbiarz Xawery Dunikowski, i że do jego budowy użyto granitu z pochodzącego z rozbiórki pomnika Tannenberg-Denkmal, który na obrzeżach Olsztynka uświetniał przed wojną pamięć o zwycięskiej bitwie z 1914 roku i jednocześnie był mauzoleum Paula Hindenburga. Wyjaśniono także, że jego kształt to otwarty łuk triumfalny, i że "pomnik nosi jeszcze znamiona modernizmu".
Autor notki nie jest podpisany. Logotyp Olsztyna widnieje na cokole tablicy.
O konieczności opatrzenia monumentu Dunikowskiego odpowiednim komentarzem, informacją o jego historii, organizacje pozarządowe postulowały od lat, od lat też miasto Olsztyn deklarowało, że to uczyni. Teraz nie poinformowano o ustawieniu tablicy.
Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej, zwany potocznie ze względu na swój kształt "szubienicami", od wielu lat wzbudza w Olsztynie kontrowersje z tego powodu, że w zamyśle był poświęcony Armii Czerwonej. Na pomniku figuruje postać sowieckiego żołnierza, sierp i młot, pięcioramienna sowiecka gwiazda, czołgi.
Monument od lat wzbudza kontrowersje. Środowiska prawicowe od lat postulowały rozbiórkę "szubienic", inni chcieli opatrzenia tego miejsca odpowiednimi informacjami. Miasto do teraz spełniało żadnego z tych postulatów.
Spór wokół pomnika Dunikowskiego nasilił się po wybuchu wojny na Ukrainie: monument regularnie był pokrywany wulgarnymi napisami wykonanymi farbą w sprayu, wieszano na nim plakaty i banery np. ukraińską flagę z napisem "solidarni z Ukrainą", polską flagę z napisem "Katyń". Gdy w ostatnich dniach zawieszono między pylonami ogromną rosyjską flagę z napisem cyrylicą "russkj mir" i symbolami sierpa, młota, listery "Z" i swastyki miasto zdjęło wszystkie banery. Dodatkowo z cokołu pomnika odpadły w ostatnim czasie dwie duże granitowe płyty, miasto poprosiło policję i prokuraturę o sprawdzenie, czy ktoś celowo nie niszczy pomnika, który jest objęty ochroną konserwatorską. Pomnik ogrodzono metalowym płotem, ale mimo to zawieszający banery korzystali z wysięgnika
Dyskusje i emocje wzbudza także to, że prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz na konferencji prasowej zaraz po napaści Rosji na Ukrainę zapowiedział, że pomnik zniknie z centrum miasta. Po kilku tygodniach wycofał się z tych obietnic, nie skorzystał też z propozycji ministerstwa kultury, które zaproponowało, że na swój koszt przeniesie pomnik. Miasto swoją decyzję argumentowało wynikami badania opinii publicznej, które zleciło w tej sprawie.
W związku z tym, że pomnik jest zabytkiem przed tygodniem wojewódzki konserwator zabytków wszczął postępowanie administracyjne dotyczące czasowego zajęcia pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej. Konserwator przyznał, że celem przejęcia pomnika jest zamiar jego relokacji do muzeum.
"Po przeanalizowaniu całości sprawy, także w kontekście zdarzeń, nasilających się po wybuchu wojny, Warmińsko-Mazurski Konserwator Zabytków uznał, że to rozwiązanie w okolicznościach sprawy jest uzasadnione i jest obecnie jedynym sposobem zabezpieczenia zabytku" - napisał wojewódzki konserwator zabytków Dariusz Barton.
Postępowanie administracyjne w tej sprawie może potrwać ok. 60 dni. (PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ agz/