Wychowanie patriotyczne, tradycyjna szkoła, tradycyjna edukacja, a jednocześnie innowacyjne rozwiązania technologiczne, a także pomoc potrzebującym specjalne opieki i uchodźcom to priorytety MEiN w nowym roku szkolnym – wskazuje wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski.
Piontkowski w czwartek w Programie I Polskiego Radia pytany był m.in. o to, jakie będą priorytety Ministerstwa Edukacji i Nauki w roku szkolnym 2022/2023.
"Priorytety to postawienia na wychowanie patriotyczne, na tradycyjną szkołę, tradycyjną edukację, ale także niezapominanie o tym, że wokół nas świat się zmienia. Chcemy, aby także te innowacyjne rozwiązanie, elementy elektroniczne, które choćby w czasie pandemii mocno występowały, nadal były, ale nie dominowały. One nie zastąpią bezpośredniego kontaktu nauczyciela z uczniami" – odpowiedział Piontkowski.
"Musimy także pamiętać o tych uczniach, którzy potrzebują specjalnej opieki, sami sobie nie radzą albo są gośćmi spoza naszego kraju, jak uchodźcy z Ukrainy, którzy przecież w ostatnich miesiącach w sposób liczny zasilili szeregi polskich szkół" – dodał.
Wiceszef MEiN odniósł się do stwierdzenia, że w niektórych środowiskach słowo patriotyzm działa jak ukłucie szpilką.
"Nie wiem, dlaczego, ja nie widzę w słowie patriotyzm nic złego, wręcz przeciwnie. Uważam, że bez patriotyzmu (...) nie przetrwamy jako państwo i jako naród. Zresztą w innych państwach zachodnich nie widzę odchodzenia od wychowania patriotycznego. Nie wiem, dlaczego część naszych rodaków uważa to za coś wstydliwego" – powiedział.
"Między innymi wzrostowi poczucia patriotyzmu ma służyć wprowadzenie nowego przedmiotu w szkole – od września historii i teraźniejszości. Sądzę, że większość Polaków będzie zadowolona. Młodzi Polacy, i starsi zresztą też, powinni znać swoją historię, bo ona w największym stopniu wpływa na to, co się dzieje dzisiaj. Wiele procesów, zachowań ma swoje źródło w wydarzeniach sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat i jeżeli nie mamy takiej świadomości, to łatwo nami manipulować" – wskazał Piontkowski.
"Nie widzę nic złego, a wręcz przeciwnie. Uważam, że każdy powinien znać historię, a zwłaszcza historię swojego kraju i częściowo historię powszechną, bo to pozwala mu lepiej oceniać bieżącą sytuację" – podkreślił.
Wiceminister pytany był także o dzieci i młodzież z Ukrainy, które po wybuchu wojny przybyły do Polski i rozpoczęły naukę w polskich przedszkolach i szkołach. Pytany był, jak z perspektywy MEiN to wygląda i jak przebiegają przygotowania do nowego roku szkolnego.
"Trudny okres dla tych dzieci i dla nauczycieli. Musieli przystosować się do pracy z uczniami, którzy często nie rozumieją języka polskiego. Zaproponowaliśmy takie formy prawne, które ułatwiają im wejście do polskiego systemu edukacji. Mam tu na myśli głównie możliwość tworzenia tzw. oddziałów przygotowawczych tak, aby ci uczniowie od razu nie wchodzili w pełni do polskich szkół, do polskich klas, tylko mieli okres na nauczenie się języka polskiego, zniwelowanie różnic między ukraińskim a polskim systemem edukacji, a jednocześnie mieli jakieś kontakty z polską młodzieżą" – mówił wiceszef resortu edukacji i nauki.
"Nie wszystkie szkoły, nie wszystkie samorządy z tego rozwiązania skorzystały. Wiem, że w części szkół były problemy, narzekanie części rodziców, że nauczyciele muszą więcej czasu poświęcić uczniom ukraińskim, bo muszą im wytłumaczyć, czego dotyczą zagadnienia omawiane na lekcji. Na tym mogli także tracić polscy uczniowie. Stąd zachęcamy samorządy, by korzystały z takiego rozwiązania" – dodał Piontkowski. Według niego "ci uczniowie, którzy chcą zostać w polskiej szkole, muszą jak najszybciej nauczyć się języka polskiego".
"Dajemy dodatkowe pieniądze samorządom, szkołom, aby tego typu rozwiązania prowadzić. Będziemy chcieli je wydłużać, także na kolejny rok szkolny, bo nie wiemy ostatecznie, ilu uczniów ukraińskich znajdzie się w naszych szkołach" – zaznaczył.(PAP)
Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka
dsr/ joz/