Przedstawiciele instytucji i organizacji pozarządowych z ponad 20 europejskich krajów zajmujący się historią XX wieku dyskutowali na zakończonej w sobotę w Berlinie konferencji o tym, czy możliwa jest europejska pamięć i co powinno stanowić jej treścią.
Sympozjum o roli międzynarodowej współpracy w kształtowaniu europejskiej kultury pamięci zorganizowały Europejska Sieć Pamięć i Solidarność, Federalna Fundacja Badań nad Dyktaturą Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) oraz Europejskie Centrum Solidarności. Spotkanie było kontynuacją dyskusji prowadzonych we wrześniu zeszłego roku w Gdańsku. Kolejne odbędzie się w 2014 roku w Pradze.
W trzydniowych obradach uczestniczyło niemal 200 przedstawicieli 120 instytucji i organizacji pozarządowych z 23 europejskich krajów.
Szefowa Fundacji Badań nad Dyktaturą SED Anna Kaminsky, poproszona o podsumowanie konferencji, powiedziała PAP, że jednym z kluczowych zadań takich spotkań jest "dowartościowanie" wspomnień o okresie komunizmu w Europie Środkowej i Wschodniej i zapewnienie im odpowiedniego miejsca w pamięci całej Europy.
"Europa powinna pamiętać zarówno o Auschwitz, jak i o gułagu" - podkreśliła Anna Kaminsky, dodając, że proces rozliczeń z komunistycznymi zbrodniami rozpoczęty w Polsce i innych krajach tego obszaru po upadku żelaznej kurtyny w 1989 r. był początkowo ignorowany na Zachodzie. Dopiero po rozszerzeniu UE w 2004 roku nowe kraje wprowadziły ten temat do europejskiej dyskusji.
"Europa powinna pamiętać zarówno o Auschwitz, jak i o gułagu" - podkreśliła Kaminsky, dodając, że proces rozliczeń z komunistycznymi zbrodniami rozpoczęty w Polsce i innych krajach tego obszaru po upadku żelaznej kurtyny w 1989 roku był początkowo ignorowany na Zachodzie. Dopiero po rozszerzeniu UE w 2004 roku nowe kraje wprowadziły ten temat do europejskiej dyskusji. "To bardzo ważne, ponieważ istnienie dwóch różnych pamięci 25 lat po upadku muru berlińskiego jest absurdem" - powiedział współorganizatorka sympozjum.
Założona z inicjatywy niemieckiego parlamentu, Bundestagu, fundacja wydała ostatnio album poświęcony miejscom upamiętniającym zbrodnie katyńską na świecie.
W sobotnim wykładzie na zakończenie konferencji politolog Gesine Schwan przypomniała, że intensywna, trwająca do dziś debata o polityce pamięci została zapoczątkowana w latach 70. w RFN i we Francji i związana była z publiczną dyskusją o "białych plamach" z czasów narodowego socjalizmu i drugiej wojny światowej.
"W Niemczech Zachodnich linie podziałów w tych dyskusjach przebiegały często w poprzek rodzin; dzieci pytały własnych rodziców o osobistą winę i udział w zbrodniczym reżimie, dowiadując się nierzadko, że ich ojciec lub dziadek był strażnikiem w obozie" - mówiła Schwan, w latach 2005-2009 pełnomocnik niemieckiego MSZ ds. dialogu z Polską.
Zdaniem Schwan ta dyskusja zmieniła postawę Niemców, którzy przestali uważać się za "ofiary wojny i uwiedzenia przez nazistów", bo tak widzieli się w pierwszym okresie po wojnie, i uznali, że byli "współsprawcami nazizmu i wojny".
Mieszkańcy NRD też uważali się za ofiary, tyle że kapitalizmu, który zgodnie z teorią marksistowską był przyczyną faszyzmu - kontynuowała Schwan, rektor uczelni Humboldt-Viadrina School of Governance. Z kolei we Francji rozpoczęło się odchodzenie od mitu, według którego wszyscy Francuzi byli członkami ruchu oporu.
Jak podkreśliła Schwan, narodowa pamięć ma ogromny wpływ na indywidualne i zbiorowe poczucie wartości. "Doświadczenia winy i zbrodni zmniejsza poczucie wartości, dlatego rozliczenia wywołują tyle emocji i są tak trudne" - tłumaczyła politolog. Zarówno indywidualne osoby, jak i narody starają się negatywne elementy wyprzeć z pamięci.
Zdaniem Schwan europejska pamięć nie może być sumą narodowych pamięci; musi mieć wspólny "normatywny horyzont", opierający się na prawach człowieka.
Szef Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność Rafał Rogulski zwrócił uwagę na problem "zafałszowanych obrazów przeszłości", będących wynikiem ignorancji lub co gorsza ideologicznych przesłanek autorów. Kolportowane przez media nieprawdziwe przekazy wyrządzają ogromne szkody, utrwalając stereotypy - powiedział Rogulski, wskazując na film telewizji ZDF "Nasze matki, nasi ojcowie", w którym żołnierze AK przedstawieni zostali jako zapiekli antysemici.
Wielu uczestników dyskusji wskazywało na ogromną trudność w konstruowaniu wspólnej europejskiej pamięci ze względu na odmienne narodowe perspektywy. Dla społeczeństw zachodnich rok 1914 jest symbolem katastrofy, która zapoczątkowała wszystkie tragedie XX wieku - mówił Dan Diner z Uniwersytetu w Lipsku. Tymczasem Polakom ta wojna pozwoliła odzyskać niepodległe państwo, mają więc do niej zupełnie inne podejście - tłumaczył historyk.
Na trudności z "Pamięcią Europy" wskazywali też w wykładach inauguracyjnych w czwartek Andrzej Paczkowski i brytyjski historyk Keith Lowe. Zdaniem tego ostatniego postulat wspólnej historycznej pamięci jest "nieziszczalnym marzeniem".
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ kar/