Ponad 1,4 mln zł zadośćuczynienia od Skarbu Państwa przyznał w piątek Sąd Okręgowy w Białymstoku córce byłego żołnierza AK, skazanego po wojnie na wiele lat łagru. Wnioskodawczyni domagała się łącznie blisko 13 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania. Wyrok nie jest prawomocny.
W postępowaniu o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, sąd zasądził zadośćuczynienie za pozbawienie wolności w latach 1945-1955, orzeczone wyrokiem ówczesnego sądu sowieckiego. Przyznał je łącznie za 115 miesięcy pozbawienia wolności, za każdy miesiąc w podwójnej kwocie średniego miesięcznego wynagrodzenia.
Wnioskodawczyni domagała się 12 mln zł zadośćuczynienia za represje oraz 963 tys. zł odszkodowania, m.in. za zarobki utracone w ciągu 12 lat. Pełnomocnicy prawni tej pani, obecnie jedynej żyjącej córki b. żołnierza AK, stali na stanowisku, że represje wobec jej ojca związane były z jego działalnością niepodległościową, a zapadły wyrok nie był pomyłką sądową.
Zwracali uwagę, że było to 10 lat więzienia za przynależność do zbrojnego podziemia Armii Krajowej i agitację przeciwko ZSRR, a dodatkową represją było skierowanie go na dwa kolejne lata prac przymusowych do kopalni złota na terytorium ZSRR.
Prokuratura co do zasady, ale nie co do kwoty, zgadzała się z zasadnością wniosku dotyczącego zadośćuczynienia, chciała jednocześnie oddalenia wniosku o odszkodowanie.
Uzasadniając wyrok sędzia Mariusz Kurowski zwracał uwagę, że dowodów w sprawie było bardzo mało. Jednym z nich była książka, której autor opisywał losy mieszkańców wsi, z której pochodziła rodzina wnioskodawczyni i tam wspominał również o wywózce jej ojca, ale nie podając żadnych szczegółów. Dowodem była karta ewidencyjna repatrianta z 1955 roku; w sprawie był też powołany biegły historyk, który odniósł się do treści tej książki i opisywał sytuację Polaków wywożonych do łagrów.
"Innych dokumentów w niniejszej sprawie nie ma i mimo zwracania się przez sąd do wszystkich, dosłownie wszystkich instytucji, które mogłyby mieć wiedzę w tym zakresie, takich dokumentów sąd niestety nie uzyskał" - mówił sędzia Kurowski. Przywoływał opinię biegłego, że np. uzyskanie dokumentów z archiwów NKWD jest niemożliwe, a strona polska nigdy do takich danych nie miała dostępu.
Sąd podkreślał, że "sowieckie łagry było wielokroć gorsze od polskich więzień"; stąd decyzja, by za każdy miesiąc pozbawienia wolności przyznać dwukrotność średniego miesięcznego wynagrodzenia. Dało to kwotę 1,43 mln zł. "Wydaje się to kwotą dość znaczną i będzie wskazywało, że mimo wszystko Skarb Państwa i organy RP pamiętają o swoich bohaterach" - dodał sędzia Kurowski.
Sąd uznał za udowodnione, że wyrok skazujący zapadł i była to kara za działalność w AK, częścią kary była zsyłka do sowieckiego łagru, ale jednocześnie zaznaczył, iż nie ma żadnych danych, co dokładnie (nieżyjący już) ojciec wnioskodawczyni tam robił, jakie prace i jak długo wykonywał i jak bardzo cierpiał.
Podkreślał, że "sowieckie łagry było wielokroć gorsze od polskich więzień"; stąd decyzja, by za każdy miesiąc pozbawienia wolności przyznać dwukrotność średniego miesięcznego wynagrodzenia. Dało to kwotę 1,43 mln zł. "Wydaje się to kwotą dość znaczną i będzie wskazywało, że mimo wszystko Skarb Państwa i organy RP pamiętają o swoich bohaterach" - dodał sędzia Kurowski.
Sąd oddalił jednak wniosek dotyczący odszkodowania. Jak uzasadniał sędzia Kurowski, z zebranych w sprawie informacji wynika, że rodzina utrzymywała się z pracy w małym gospodarstwie rolnym. Po zatrzymaniu ojca, zajmowali się tym dwaj nastoletni synowie, więc - w ocenie sądu - nie doszło do powstania szkody finansowej, w tym sensie, że po pozbawieniu ojca wolności, rodzina nie straciła źródło utrzymania. "Można mówić o krzywdzie dzieci (...), ale nie sposób mówić, że powstała szkoda" - dodał sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny. Na razie nie wiadomo, czy któraś ze stron złoży apelację.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ jann/