Prezydent Bronisław Komorowski i b. premier Tadeusz Mazowiecki wznieśli toast za wolność w rocznicę wyborów 4 czerwca '89. Komorowski przyznał, że nie głosował w tych wyborach, bo - jak mówił - był wówczas człowiekiem "radykalnych poglądów".
Toast za wolność prezydent, pierwszy niekomunistyczny premier oraz kilkuset warszawiaków wznieśli na placu Konstytucji, gdzie w dawnej kawiarni "Niespodzianka" mieścił się sztab wyborczy Komitetu Obywatelskiego. Na placu Konstytucji pojawili się też m.in. dawni opozycjoniści Henryk Wujec i Andrzej Wielowieyski.
"Z największą pokorą i sympatią chcę podziękować tym wszystkim, którzy mieli wówczas odwagę pójść drogą niełatwą dla ludzi Solidarności, ludzi rewolucji demokratycznej - drogą kompromisu i umiaru" - podkreślił Komorowski.
Jak dodał, on sam był wówczas człowiekiem na tyle radykalnych poglądów, że okrągły stół nie obchodził go specjalnie, a wybory 4 czerwca też mu "nie pasowały". "Spieraliśmy się z żoną jeszcze dosłownie dwa dni temu, czy myśmy wtedy poszli na wybory, czy nie - i oczywiście żona ma rację - nie poszliśmy. Ale tym większa jest moja radość, że mogę powiedzieć: mieliście rację" - oświadczył prezydent.
"Z największą pokorą i sympatią chcę podziękować tym wszystkim, którzy mieli wówczas odwagę pójść drogą niełatwą dla ludzi Solidarności, ludzi rewolucji demokratycznej - drogą kompromisu i umiaru" - podkreślił Komorowski.
Tadeusz Mazowiecki przekonywał, że zmiany, jakie były efektem wyborów z 1989 r. opłaciły się Polsce i Polakom. "Jeżeli są ludzie, którzy mówią, że się nie opłaciły, to ja ich nie rozumiem" - przyznał.
"Od 1917 r. obóz komunistyczny nigdy nie przegrał za pomocą kartki wyborczej, toteż 24 lata temu nie było tak całkiem pewne, jak oni na to zareagują - i tego się trochę obawialiśmy. Dlatego był to dzień radości, ale dla nas także troski. (...) Zabrakło (wówczas) wielkiego święta, ale dzisiaj możemy to wyrównać" - mówił były premier.
Wielowieyski - wicemarszałek Senatu I kadencji - wspominał: "Robiliśmy coś z niczego. Robota była bardzo ciężka, bo trzeba się było brać za bary z gospodarką, z kryzysem". Podkreślał wagę, jaką w przemianach demokratycznych odegrała ostrożność i rozsądek Mazowieckiego, a także odwaga Leszka Balcerowicza.
"Nie będę przynudzał: cieszmy się, że jest wolność, wznieśmy za nią toast" - powiedział poproszony o głos Henryk Wujec.
"Szanowny panie prezydencie, nie ma jeszcze pełnej wolności" - usiłował nawiązać rozmowę z Komorowskim mężczyzna, który przysłuchiwał się wystąpieniu prezydenta. "Jest jej, ile każdy ma w sobie" - odparł Komorowski. Dalsze słowa mężczyzny zagłuszyło "sto lat" odśpiewane przez zebranych. "Nie można do pana nic powiedzieć, bo tu są fanatycy" - skomentował mężczyzna.
Zebrani na placu Konstytucji kilkakrotnie odśpiewali "sto lat" - Mazowieckimu oraz Komorowskiemu, który 4 czerwca obchodzi urodziny.
"Niech żyje wolność" - wzniósł toast Mazowiecki. "Za wolność i wolną Polskę" - powiedział, wznosząc toast, Komorowski. Obaj z pewnym zaskoczenie zauważyli, że toast wznoszą nie winem, a sokiem. "Trudno, takie czasy" - skomentował prezydent, a ktoś z tłumu przypomniał, że nie wolno spożywać alkoholu w miejscach publicznych.
Wieczorem prezydent uczestniczył też w koncercie gospel w krużgankach Kościoła Św. Marcina.
"Poprzez śpiew, poprzez modlitwę, poprzez uczestnictwo w wierze, możemy ukazywać wdzięczność Panu Bogu za to, że Polska jest krajem ludzi wolnych" - mówił Komorowski.
Jak podkreślił, "możemy także cieszyć się, że wiara i nadzieja oraz miłość do ojczyzny triumfują i są źródłem radości".
"Ja bardzo zawsze odczuwam potrzebę, aby we wspólnocie ludzi wierzących znajdować to źródło radości, tak jak chyba wszyscy postrzegamy nasze chrześcijaństwo, jako źródło satysfakcji i radości o optymizmu. Myślę, że tego nam wszystkim bardzo potrzeba" - ocenił prezydent.(PAP)
laz/ gł/ par/