Czuć było, że się zanosi na jakieś wielkie, nieprzewidziane wypadki – pisał sprzed stu laty Wincenty Witos. Sto lat temu, 16 grudnia 1922 r., dokonano zabójstwa pierwszego prezydenta RP Gabriela Narutowicza.
W stulecie zabójstwa prezydenta Narutowicza redaktorzy Ośrodka KARTA przygotowali publikację ukazującą zbrodnię z grudnia 1922 r. oraz jej tło polityczne i społeczne. Wydarzenia zostały opowiedziane głosami uczestników i świadków tych wydarzeń.
Sejm Ustawodawczy 17 marca 1921 r. uchwalił pierwszą konstytucję odrodzonej Polski. Wówczas jednym z głównych zadań politycznych stało się rozpisanie wyborów do nowego, dwuizbowego Parlamentu. „Wiązano z nimi nadzieję na nowy układ sił politycznych, który umożliwiłby utworzenie stabilnego rządu i wyjście z impasu, w jakim znalazł się Sejm Ustawodawczy podzielony na dwa niemal równorzędne bloki – lewicy i prawicy, czego skutkiem była chwiejność kolejnych przedwyborczych rządów, niemogących uzyskać trwałego, większościowego poparcia” – podkreślili redaktorzy książki. „Na ten stan rzeczy wpływał również spór o kompetencje między Naczelnikiem Państwa Józefem Piłsudskim a Sejmem, wywołujący kryzys konstytucyjny i uliczne manifestacje” – dodali redaktorzy.
W sierpniu 1922 r. rząd Juliana Nowaka wyznaczył na 5 i 12 listopada termin wyborów do Sejmu i Senatu I kadencji. „Były to pierwsze w II RP i – jak się miało okazać – ostatnie powszechne, równe, tajne, bezpośrednie i proporcjonalne wybory do parlamentu” – czytamy.
Wincenty Witos, prezes PSL „Piast” 11 grudnia zapisał: „Czuć było, że się zanosi na jakieś wielkie, nieprzewidziane wypadki. Prasa obozu prawicowego wyraźnie podburzała, przedstawiając wybór Narutowicza jako triumf żydostwa i nieszczęście dla Polski. Tłumy zaczęły szaleć, wygrażając każdemu, kto głosował za Narutowiczem. Przeciw mnie prowadzono specjalną nagonkę, uważając mnie za głównego winowajcę upadku kandydatury Zamoyskiego. […] Marszałek Sejmu wyznaczył zaprzysiężenie nowo wybranego Prezydenta. Stać się to miało w obecności Zgromadzenia Narodowego. Cała Warszawa od wczesnego rana była już na nogach. Na wszystkich placach i ulicach położonych bliżej Sejmu gromadziły się tłumy”.
Z kolei 16 grudnia Mieczysław Niedziałkowski, poseł PPS, w „Robotniku” napisał: „11 grudnia pękł wrzód, wzbierający od dawna. Skrajne żywioły prawicowe rzuciły państwu rękawicę […]. Fakt jest jasny. Istnieją koła polityczne, które nie rozumieją, że grudka śniegu rzucona dłonią młokosa w twarz Prezydenta Państwa uderza nie w Narutowicza, lecz w majestat Rzeczpospolitej. Istnieją grupy proklamujące uroczyście faszyzm jako wzór do naśladowania. Są dyrektorowie szkół, którzy uczą dzieci, w murach szkół państwowych, że legalnie obrany prezydent jest +prezydentem żydowskim+. Polska nie może czekać, aż ci ludzie – wychowani w atmosferze kulturalnej zaborców, dla których przed kilku laty zaledwie Ojczyzna niepodległa stanowiła relikwię złożoną w składzie pamiątek, nie przedmiot miłości czynnej – nauczą się szanować własne Państwo. Nastąpić musi rozkład poczucia prawnego w masach, jeżeli nie przedsięweźmie się energicznych kroków zaradczych w obronie Rzeczpospolitej i Konstytucji”.
We wstępie do książki Zbigniew Gluza, prezes Ośrodka KARTA wskazał, że „sto lat temu Polska przyjęła cios, po którym nie zdołała finalnie wrócić do normalnego, zrównoważonego życia”. „Nacjonalizm wyniesiony do ponadczasowego absolutu, popychający zbrodniczą rękę, zniszczył niemal w zarodku kraj podnoszący się z niebytu – do państwowości, która mogła mieć cywilizowaną postać” - zaznaczył. Zabójstwo pierwszego prezydenta RP – jak podkreślił Gluza – okazało się „fundamentalną cezurą Polski XX wieku, a ma też ponure współczesne kontynuacje”.
Prezes Ośrodka KARTA wskazał, że „dla demokratów wszyscy obywatele są równi; dla nacjonalistów Polak-katolik to wyższa kategoria człowieka”. „+Tolerancyjna Rzeczpospolita+ to mit II RP, któremu jej rzeczywistość konsekwentnie przeczyła” – zaznaczył.
Gabriel Narutowicz zginął 16 grudnia 1922 r. w piątym dniu sprawowania urzędu prezydenta RP. „Te pięć dni można uznać za wyraziste przesłanie demokraty na mijające właśnie stulecie. Był całkowicie świadom, jaka podczas jego elekcji staje się Polska, na jakie zagrożenie się wystawia” – ocenił Zbigniew Gluza. „Nie ugiął się jednak pod presją, wiedząc, że jako reprezentant wszystkich obywateli może pomóc rozwibrowanemu ideologicznie krajowi. Zapewne pomógłby, wzmacniając demokrację. Gdy jednak aureolą męczeństwa otoczono zabójcę, nawet w roli ofiary-symbolu nie mógł już zmienić sytuacji” – wskazał.
Książka „Zabójstwo Narutowicza. Kres demokracji w II RP” ukazała się nakładem Ośrodka KARTA oraz Domu Spotkań z Historią.
Anna Kruszyńska (PAP)