Zmontowany w całości z materiałów dokumentalnych nakręconych przez operatorów AK w 1944 roku film "Powstanie warszawskie" trafi wkrótce do kin. "Wstrząsający, fascynujący" - tak opisała go we wtorek dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszka Odorowicz.
Reżyserem trwającego półtorej godziny filmu jest Jan Komasa, a producentem Muzeum Powstania Warszawskiego. O produkcji opowiadał na konferencji prasowej w stolicy dyrektor muzeum Jan Ołdakowski. Jak zaznaczył, jest to "pierwszy na świecie film fabularny w całości zmontowany z materiałów dokumentalnych". Dramat wojenny non-fiction - tak określił go Ołdakowski.
Film stworzono ze zdjęć wybranych z łącznie sześciogodzinnego materiału, pochodzącego z kronik filmowych z sierpnia 1944 r. Kroniki te nakręcili operatorzy Biura Informacji i Propagandy (BIP) Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej Armii Krajowej, m.in.: Antoni Bohdziewicz "Wiktor" (szef zespołu operatorów Powstańczej Kroniki Filmowej), Stefan Bagiński "Stefan", Jerzy Zarzycki "Pik".
Twórcy filmu ze zdjęć pochodzących z powstańczych kronik skonstruowali historię dwóch głównych bohaterów tego filmu, braci - operatorów, dokumentujących przebieg powstania warszawskiego. Wybrany z kronik materiał, po zakończeniu jego montażu, poddano procesowi koloryzacji.
"Efektem jest 90 minut odbudowanego, pokolorowanego, ściskającego za gardło filmu, który ukazuje powstanie warszawskie z niespotykanym dotąd realizmem" - ocenili producenci.
Twórcy filmu ze zdjęć pochodzących z powstańczych kronik skonstruowali historię dwóch głównych bohaterów tego filmu, braci - operatorów, dokumentujących przebieg powstania warszawskiego. Wybrany z kronik materiał, po zakończeniu jego montażu, poddano procesowi koloryzacji.
Główni bohaterowie filmu, dwaj operatorzy BIP-u, otrzymują zadanie dokumentowania powstania. "Chcą kręcić +prawdziwą+ wojnę i robią wszystko, by przyłączyć się do jednego z powstańczych oddziałów. Niestety, nie jest to zadanie łatwe, ponieważ żołnierze ich przeganiają – wojsko z trudnością tolerowało obecność dziennikarzy. Początkowo więc bracia dokumentują życie cywilne, pieczenie chleba, działalność kuchni, warsztatów rusznikarskich" - czytamy w opisie filmu.
"Poszukując odpowiednich ujęć, operatorzy wchodzą coraz głębiej – dosłownie i w przenośni – w samo powstanie. I w końcu udaje im się dołączyć do jednego z oddziałów, z którym idą na akcję. Wtedy potwierdza się stara prawda, że Bóg karze ludzi, spełniając ich najskrytsze marzenia. Bracia mogą wreszcie nakręcić +prawdziwą+ wojnę, tyle, że ta okazuje się potworna. Bohaterowie orientują się, że przyszło im uczestniczyć w czymś przekraczającym ich najśmielsze wyobrażenia – świat, w którym się znaleźli, to świat po apokalipsie" - czytamy dalej.
Twórcy podkreślili, że poddanie czarno-białego materiału procesowi koloryzacji sprawiło, że "film wygląda tak, jakby został nakręcony współcześnie".
Na potrzeby filmu napisano specjalne dialogi; za ich stworzenie odpowiadali Joanna Pawluśkiewicz i Michał Sufin. W projekt zaangażowani zostali również aktorzy - Maciej Nowicki, Michał Żurawski, Mirosław Zbrojewicz i Antoni Królikowski - którzy użyczyli swoich głosów bohaterom filmu.
Nad koloryzacją materiałów zdjęciowych, którą przeprowadzono w Studiu Postprodukcyjnym Orka, czuwał ceniony operator Piotr Sobociński jr. Scenariusz filmu stworzyli Jan Ołdakowski, Piotr Śliwowski i Jan Komasa. Za montaż odpowiadają Milenia Fiedler i Joanna Bruhl, a za muzykę kompozytor Bartosz Chajdecki.
O tym, z jakimi wyzwaniami twórcy mierzyli się podczas prac, opowiadał na konferencji Piotr Śliwowski. Mówiąc o sześciu godzinach powstańczych kronik, podkreślił, że jest to "materiał wspaniały, ale też bardzo trudny". "Poszatkowany, krótkie ujęcia, różna jakość techniczna" - opisywał.
Merytoryczna identyfikacja materiału wymagała pomocy historyków - zaznaczył Śliwowski. Jak tłumaczył, każdą klatkę filmu należało opisać, określając, w jakim dokładnie miejscu w Warszawie powstało zdjęcie zarejestrowane na niej, kto znalazł się na tej klatce itd. Ważna była również identyfikacja uczestników wydarzeń przedstawionych w kronikach - podkreślił. "Udało się nam zidentyfikować około 30 osób, m.in. dowódców powstania" - powiedział.
Koloryzacja filmowych materiałów była bardzo żmudnym procesem, wymagającym maksymalnej dbałości o każdy szczegół; oznaczała miesiące ciężkiej pracy - podkreślił Śliwowski. "Zespół odpowiedzialny za koloryzację wykonał tytaniczną pracę" - powiedział.
W celu identyfikacji kolorów stworzono bazę materiałów referencyjnych, przeprowadzano drobiazgowe kwerendy. Aby np. pokolorować ubrania osób widocznych w kronikach, twórcy filmu sprawdzali, jakich barwników do tkanin używano w tamtym okresie. Sprawdzano też np., jaką żywność podawano w powstańczych kuchniach. "Jest w filmie scena, w której kobieta w kuchni z wielkiego kotła nalewa zupę. Powstaje pytanie, jaka to była zupa. Jeśli pomidorowa, powinna być czerwona. Wszystko było istotne" - opowiadał Śliwowski.
Mówił też o udźwiękowieniu materiału dokumentalnego ze starych kronik, przy włączaniu go do tworzonego współcześnie filmu. "Materiał był niemy, o pomoc poprosiliśmy więc specjalistów od czytania z ruchu warg. Tworzenie dialogów było niezwykle trudnym zadaniem" - mówił Śliwowski.
Jan Ołdakowski opowiadał, że filmowy materiał pokazano uczestnikom powstania warszawskiego. "Po pokazie zapadła cisza, było ogromne wzruszenie. Oni, którzy pamiętają tamten świat, dostrzegli w tym filmie prawdę" - powiedział dyrektor muzeum.
O wrażeniu, jakie film robi na widzu, mówiła też obecna na konferencji dyrektor PISF Agnieszka Odorowicz. "Widziałam ten materiał. Moim zdaniem, widzowie będą mieć do czynienia z czymś niezwykle wstrząsającym i fascynującym" - mówiła.
Twórcy filmu zapowiedzieli, że trafi on do kin wkrótce. Nie podali jeszcze jednak konkretnej daty. 31-letni Jan Komasa, który odpowiadał za reżyserię "Powstania warszawskiego", kręci obecnie inny kinowy film o wydarzeniach z 1944 roku, fabularne "Miasto'44", z aktorami zawodowymi i wyłonionymi podczas castingów amatorami w obsadzie.(PAP)
jp/ mlu/