Na cmentarzu w Winnej Górze (Wielkopolskie) spocznie w piątek Krzysztof Mańkowski, ostatni potomek generała Jana Henryka Dąbrowskiego – poinformował Pałac Generała Dąbrowskiego w Winnej Górze.
Krzysztof Mańkowski zmarł 19 stycznia, miał 90 lat.
Zespół Pałacu Generała Dąbrowskiego w Winnej Górze podkreślił, że był on "przyjacielem Pałacu Dąbrowskiego, stałym uczestnikiem i gościem wydarzeń kulturalnych i historycznych organizowanych w instytucji kultury, a także skarbnicą wiedzy na temat historii winnogórskiej posiadłości".
"Ze smutkiem przyjęliśmy informację o śmierci hr. Krzysztofa Mańkowskiego, ostatniego potomka generała Jana Henryka Dąbrowskiego, syna Klementyny Mańkowskiej, która zasłynęła swoją działalnością konspiracyjną na rzecz aliantów podczas II wojny światowej" – podała instytucja.
Krzysztof Mańkowski był synem hrabiego Andrzeja Mańkowskiego i Klementyny z domu Czarkowskiej-Golejewskiej. W czasie II wojny światowej Mańkowska, formalnie pracując dla Abwehry, była agentką polskiej organizacji konspiracyjno-wywiadowczej "Muszkieterzy". Była zaliczana do grona najlepszych agentów alianckich w Europie.
Msza żałobna odprawiona zostanie w piątek w kościele pw. św. Michała Archanioła w Winnej Górze. W kościele tym znajduje się kaplica grobowa z sarkofagiem gen. Dąbrowskiego. Krzysztof Mańkowski spocznie na miejscowym cmentarzu.
W 2018 roku, podczas otwarcia w pałacu w Winnej Górze muzeum poświęconego gen. Dąbrowskiemu Krzysztof Mańkowski mówił PAP, że spodziewa się, że przyczyni się ono do przywrócenia pamięci o znakomitym przodku. "Gen. Dąbrowski zasłużył na to, byśmy pamiętali o nim nie tylko przez hymn narodowy. Bardzo liczę na to, że powstanie tutaj placówka naukowa, że będą tu pracować studenci. Mam zresztą dużą bibliotekę na temat generała, którą tu zostawię" – powiedział.
W 1806 r. generał otrzymał majątek w Winnej Górze od Napoleona, spędził tam ostatnie lata życia. Krzysztof Mańkowski opuszczał wraz z rodziną to miejsce pod koniec 1939 roku.
"8 grudnia 1939 roku przyjechała ciężarówka, wyskoczyli czterej gestapowcy, dali nam 20 minut, żeby zapakować walizki i wywieźli nas stąd do aresztu. To był koniec naszego życia w tym miejscu. Miałem wtedy 6 lat. Dziś za żadne skarby nie chciałbym w takim pałacu mieszkać; przed wojną tu było 17 osób służby - dziś może wystarczyłaby połowa tego, ale kto może sobie pozwolić na osiem osób służby" – wspominał Mańkowski. (PAP)
autor: Rafał Pogrzebny
rpo/ dki/