W najnowszym numerze redakcja „Mówią wieki” zadaje pytania o możliwości trwałego pojednania narodów polskiego i ukraińskiego. „Mimo wszystko patrzę w przyszłość z optymizmem, czerpiąc go z innych przykładów, takich jak choćby relacje niemiecko-francuskie” – pisze redaktor naczelny prof. Michał Kopczyński.
Ukraiński historyk Witalij Nagirny z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie przypomina, że pierwsze kontakty Polaków z władcami ówczesnej Rusi Kijowskiej miały miejsce już we wczesnym średniowieczu. W tym kontekście zwykle przywoływana jest postać Bolesława Chrobrego wkraczającego do Kijowa. Rzeczywisty obraz tej epoki jest jednak znacznie bardziej skomplikowany. Wielu przybyszy w Polski służyło na dworach władców Rusi. „Kiedy mówimy o Polakach w najbliższym otoczeniu książąt ruskich, w pierwszej kolejności przychodzi na myśl polski możny Piotr Włostowic, który ok. 1122 roku pojawił się na Rusi i szybko zdobył wysoką pozycję na dworze księcia przemyskiego Wołodara Rościsławowicza” – zauważa dr Nagirny.
W opisie konfliktu polsko-ukraińskiego w XVII wieku w ostatnich latach stosowana jest ich interpretacja w duchu konfliktów kolonialnych. Polska szlachta na Ukrainie występuje w nich w rolach „najeźdźców” czyniących z miejscowych kozaków ludność niewolniczą. Takiej interpretacji sprzeciwia się prof. Hieronim Grala. „Efektowne analogie są gołosłowne, modele ahistoryczne, zaś liczba elementarnych omyłek i uproszczeń niepokojąca” – podsumowuje były dyplomata w Rosji. W jego opinii powstania kozackie były przede wszystkim wojna domowa w której po przeciwnych stronach stały różne frakcje ludności od wieków zamieszkującej Ruś. „W kolonizacji Ukrainy rolę znacznie większą niż Koroniarze z Wielkopolski czy Kujaw odgrywali sami Rusini. Zważmy, iż wykaz rodów toczących prywatne wojny o ziemię (Wiśniowieccy, Ostrogscy, Różyńscy, Koreccy i Tyszkiewiczowie) zawiera wyłącznie domy możnowładcze pochodzenia ruskiego” – argumentuje autor.
Podobnym tropem interpretacji siedemnastowiecznych konfliktów podąża dr Piotr Kroll z Wydziału Historii UW, który przygląda się dwóm bohaterom tej wojny domowej – Bohdana Chmielnickiego i Adama Kisiela. Zdaniem autora obaj są postaciami ważnymi dla wspólnej narracji historycznej i dokonywanych przez oba narody trudnych wyborów. Ten aspekt dostrzega także współczesna historiografia ukraińska, która w coraz większym stopniu „zwraca uwagę na tragizm tamtych wydarzeń, widząc w nich zapowiedź klęsk, które doprowadziły do upadku państwa kozackiego i Rzeczypospolitej oraz sukcesu Moskwy”.
Kwietniowy numer magazynu został przygotowany we współpracy z Centrum Mieroszewskiego, co sprawia że nie brakuje w nim współczesnych kontekstów. Dr Przemysław Gawron z UKSW przybliża czytelnikom spojrzenie kremlowskich historyków, powielających tezę o Ukraińcach, jako mieszkańcach „Małorosji” odłączonej od macierzy. Korzenie tego poglądu sięgają czasów ekspansji imperium carów w duchu „zbierania ziem ruskich”. Wicedyrektor Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego dr Łukasz Adamski obraz historii tych ziem uzupełnia o zarys dziejów pojęcia „ukraińskości”. „Czy Ukraina dzisiaj to ta sama Ukraina, o której pisał Słowacki czy Sienkiewicz? Co niegdyś oznaczały terminy `Ruś` i `ruski`? Bez wiedzy na temat ewolucji języka historykom łatwo popełniać podstawowe błędy interpretacyjne” – podkreśla dr Adamski. Zadaje także pytanie czy 24 lutego 2022 r. stał się przełomem w dziejach stosunków obu narodów i czy „dyskusje o przeszłości nie będą już negatywnie rzutować na perspektywy rozwoju przyszłości”.
Historyk stosunków międzynarodowych prof. Mariusz Wołos przybliża także sowieckie i rosyjskie spojrzenie na traktat ryski. Interpretacja tego aktu przez Moskwę rzuca wiele światła na traktowanie umów międzynarodowych przez władców na Kremlu, niezależnie od ich barw politycznych. Już w Rydze sowieci nie ukrywali, że pokój ma na celu tylko „pieredyszkę” przed kolejnym starciem o dominację w Europie Środkowej. „W wewnętrznej korespondencji pisano o polskiej okupacji Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy jako terenów odwiecznie przynależnych i nierozerwalnie związanych z matuszką Rosją. […] Wbrew oficjalnym deklaracjom wielu sowieckich polityków i dyplomatów uważało granicę ryską za zło konieczne” – zauważa prof. Wołos.
W trzecim i ostatnim odcinku cyklu biograficznego Maria Falińska przybliża postać Marii Kazimiery de la Grange d’Arquien – królowej Marysieńki Sobieskiej w okresie panowania jej męża na tronie Rzeczypospolitej. „Łączy namiętność z przenikliwym umysłem, serdeczność z chłodem dyplomatycznej kalkulacji. To był po prostu ktoś” – podsumowuje autorka.
Redakcja „Mówią wieki” w ramach cyklu przygotowanego we współpracy z Wojskowymi Zakładami Łączności nr 1 opisuje moment przełomu w historii łączności na polach bitew, gdy podczas I wojny światowej zagościła na nich łączność radiowa. Jak zauważa Marcin Ochman z Muzeum Wojska Polskiego radio nie sprawiło, że dawne środki łączności odeszły do lamusa. Często te tradycyjne oceniano jako najbardziej niezawodne. „O tym, jak wysoko ceniono ptasich posłańców, świadczy to, że spośród 54 zwierząt odznaczonych brytyjskim Medalem Dickin, przyznawanym za szczególne zasługi w służbie wojennej, aż 32 to gołębie” – wyjaśnia autor.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/