Postawa Niemców pozostaje cyniczna. Polskę traktują wybiórczo, jednocześnie ją dyskryminując. Zdecydowali się spłacić reparacje krajom zachodnim, bo tam straty wojenne były nieporównywalnie niższe niż w Polsce – powiedział PAP dr Konrad Graczyk z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz zastępca dyrektora Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie.
Polska Agencja Prasowa: Dziś wiele się mówi o reparacjach wojennych od Niemiec dla Polski. Po wojnie doszło do kuriozalnej sytuacji, w której Polska - pierwsza ofiara paktu Ribbentrop-Mołotow - nie tylko nie otrzymała ich od Niemiec, ale do 1954 r. sama musiała płacić Sowietom za "dobrodziejstwo" tzw. wyzwolenia i przyłączenia tzw. Ziem Zachodnich.
Dr Konrad Graczyk: To oczywiście pewien skrót myślowy, dobrze opisujący powojenną sytuację Polski. Przypomnijmy, że Polska miała otrzymywać pewne zadośćuczynienie finansowe od Niemiec (dokładnie z sowieckiej strefy okupacyjnej Niemiec, czyli z późniejszego NRD) za pośrednictwem Sowietów, a nie jak inne kraje - bezpośrednio od Niemiec. Ustalono, że Polska otrzyma 15 proc. z całości reparacji należnych Sowietom. W praktyce Polska zamiast otrzymać zadośćuczynienie, musiała je płacić swoim sowieckim "wyzwolicielom" i w efekcie tych rozliczeń ubożała. Decyzją zwycięskich mocarstw w Poczdamie ustalono, że do Polski zostaną włączone tzw. Ziemie Odzyskane – m.in. zachodnia Wielkopolska, ziemia lubuska, Dolny Śląsk, zachodnie Pomorze, Pomorze Gdańskie, zachodnia część Górnego Śląska, Opolszczyzna, Warmia i Mazury. Miała to być rekompensata za utracone przez Polskę Kresy Wschodnie, które włączono do ZSRS. Sowieci dokonali bilansu - obliczyli wartość Ziem Odzyskanych i zestawili je z wartością Kresów Wschodnich. Stwierdzili, że ziemie przyznane Polsce w 1945 r. mają większą wartość niż terytorium utracone na wschodzie. Na Kremlu uznano, że Ziemie Zachodnie wydzielono kosztem zmniejszenia terytorium sowieckiej strefy okupacyjnej (od 7 października 1949 – NRD). Z pogwałceniem międzynarodowego prawa Sowieci narzucili więc Polsce bardzo niekorzystne rozwiązanie - tzw. klauzulę węglową - w ich mniemaniu rekompensatę w różnicy wartości Ziemi Odzyskanych i Kresów. Różnicę wartości Polska spłacała węglem ze śląskich kopalń aż do 1954 r.
Dodam, że w latach 40. i 50. odbudowująca się po wojnie Europa potrzebowała wielkich ilości węgla i cena tego surowca stale rosła, trwała wielka węglowa koniunktura. Polska mogła go sprzedawać z dużym zyskiem krajom zachodnim za dewizy, tymczasem co najmniej osiem milionów ton rocznie węgla trafiało do sowieckich "dobroczyńców" za pół darmo. Zrujnowana wojną Polska płaciła "daninę" Sowietom, zamiast otrzymać zadośćuczynienie finansowe z Niemiec. Ten stan trwał przez blisko dziewięć lat, do chwili, gdy po śmierci Stalina, w związku z rozruchami w Berlinie, władze w Moskwie zrezygnowały z pobierania reparacji od NRD. Masowy eksport różnych dóbr z PRL (żywność, produkty przemysłowe) do ZSRS po niekorzystnych dla Polski cenach trwał właściwie do 1989 r., choć nie był oparty na rabunkowych regułach jak owa klauzula węglowa. Jest jeszcze jeden aspekt: na Ziemiach Zachodnich Niemcy zgromadzili kilka tysięcy parowozów i wagonów. Część z nich przed 1939 r. należała do zasobu PKP. Sowieci zażądali, aby strona polska zapłaciła za swoje własne mienie zagrabione przez Niemców. To przykład fasadowości reparacji za pośrednictwem ZSRS, a w ludzkim wymiarze - wyraz ogromnej niesprawiedliwości. Owego „dobrodziejstwa” w postaci pośrednictwa ZSRS zaoszczędzono wszystkim innym członkom koalicji antyhitlerowskiej poza Polską. Klauzula węglowa była dla polskiej gospodarki rujnującym obciążeniem.
PAP: W jaki sposób NRD za zgodą Sowietów próbowała zadośćuczynić Polsce za straty wojenne wyrządzone przez III Rzeszę?
Dr K. Graczyk: NRD nie uważała się za spadkobierców III Rzeszy, więc nie używano wyrażenia "reparacje wojenne". Na żądanie Moskwy komunistyczny rząd w Warszawie bez zastrzeżeń zaakceptował redukcję roszczeń wobec sowieckiej strefy okupacyjnej Niemiec/NRD - wspomnianych już 15 proc. - o połowę. Redukowano ją zresztą w 1947 r. do 7,5 proc. oraz w maju 1950 r. ponownie. Skala zadośćuczynienia ze wschodnich, komunistycznych Niemiec była bardzo skromna i niewspółmierna do ogromu polskich strat wojennych, stanowiła ich nikły ułamek. Sowieci zgodzili się, aby NRD "rozliczała się" z Polską wyłącznie przez eksport towarów, a nie spłatę określonych kwot w złocie czy określonej walucie. Z enerdowskich drukarń trafiło do Polski sześć milionów egzemplarzy dzieł Lenina i Marksa wydanych na wysokiej jakości papierze. W ramach rozliczeń na przełomie lat 40./50. przysłano 2700 egz. motocykli BMW R 35 wzorowanych na przedwojennym modelu o tej samej nazwie, produkowanych w dawnych zakładach BMW (AWTOWELO Werk BMW, od 1952 EMW) w Eisenach. Większość z nich trafiła do instytucji państwowych i wojska, a tylko nieliczne - do użytkowników prywatnych. Relatywnie największą wartość dla gospodarki miały w powojennych realiach produkty enerdowskiego przemysłu chemicznego (m.in. odczynniki chemiczne) oraz wagony kolejowe dla PKP. NRD zakończyła spłatę strat wojennych eksportem towarów w styczniu 1954 r., czyli równolegle z wygaśnięciem klauzuli węglowej. Wartość dostaw z NRD szacuje się na 275 mln zł według kursu z 1957 r. lub 643 mln dol. Według polskiego raportu opublikowanego 1 września 2022 r. całość strat wojennych oszacowano na 6 bilionów 220 mld 609 mln zł. Widoczna jest więc ogromna dysproporcja wartości dóbr dostarczonych i szacunkowych strat z lat wojny.
PAP: W jaki sposób strona niemiecka gra kwestią reparacji?
Dr K. Graczyk: Twierdzenie Niemiec, że "sprawa jest załatwiona", opiera się tylko na ich ocenie prawnej oświadczenia rządu Bieruta z sierpnia 1953 r. Zwrócę uwagę na pewną symbolikę: nosi ono datę 23 sierpnia 1953 r. Była to dokładnie 14. rocznica podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow. To złowieszczy rechot historii. Przypomnijmy kontekst historyczny: oto bowiem po śmierci Stalina, w czerwcu 1953 r., część społeczeństwa NRD zbuntowała się przeciw rabunkowej polityce ZSRS. W Berlinie i innych miastach wybuchły antysowieckie zamieszki i ludowe powstanie. Sowieci spacyfikowali je szybko, lecz obawiali się kolejnych. Dlatego na rządzie Bieruta wymuszono zrzeczenie się roszczeń wobec Niemiec z początkiem 1954 r. PRL nie była wówczas suwerennym krajem, więc decyzja ta była wymuszona na Polsce przez Kreml. To oświadczenie miało charakter wtórny i nie miało praktycznego znaczenia, gdyż Polska i tak otrzymywała reparacje za pośrednictwem Sowietów i tylko z sowieckiej strefy okupacyjnej, czyli ówczesnego NRD. Wybitny ekspert prawa międzynarodowego prof. Jan Sandorski wskazał, że oświadczenie z 23 sierpnia jest obarczone wadą prawną. Podstawową kwestią jest fakt, że sformułowano je w szczytowym okresie stalinizmu i w stanie całkowitej, politycznej zależności PRL od ZSRS. Trudno dowodzić, że rząd Bieruta był rządem suwerennym, a PRL była wtedy niepodległą Rzecząpospolitą. Oświadczenie złożono pod przymusem. Niemcy zdają się nie dostrzegać tych kluczowych faktów. Wyciągają pozytywne dla siebie skutki prawne z okoliczności, które były pochodną ich agresji na Polskę we wrześniu 1939 r., wojny, okupacji i narzucenia siłą Polsce komunistycznego systemu po 1944 r. Od strony etyczno-moralnej budzi to poważne zastrzeżenia.
Polska była i jest dyskryminowana w kwestii reparacji wojennych, ponieważ Niemcy (RFN) zapłaciły je niemal wszystkim krajom okupowanym. Co więcej, reparacje wojenne w 1960 r. otrzymały np. Włochy, które wojnę rozpoczynały jako sojusznik III Rzeszy, a w maju 1945 r. należały do grona aliantów. Tu charakterystyczna jest bezwzględna, cyniczna wręcz postawa kanclerza Helmuta Kohla w kilku momentach, gdy można było kwestię reparacji uregulować. Kohl odmówił też wypłaty odszkodowań polskim robotnikom przymusowym w III Rzeszy, których liczbowo było najwięcej, argumentując, że RFN będzie musiała później zapłacić także wszystkim okupowanym krajom Europy. Wynikało to także z faktu, że w 1989 r. Polska miała niezbyt silną pozycję polityczną na ówczesnej arenie międzynarodowej. Trzeba jednak przypomnieć, że mieliśmy jednak inne, poważne problemy do rozwiązania: wojska sowieckie stacjonowały w naszym kraju aż do września 1993 r.
Postawa Niemców nadal pozostaje cyniczna. Traktują oni Polskę wybiórczo, jednocześnie ją dyskryminując. Zdecydowali się szybko spłacić relatywnie niewielkie reparacje krajom zachodnim, bo tam straty wojenne były nieporównywalnie niższe niż w Polsce. Mają pełną świadomość, że ich dług wobec Polski jest gigantyczny, grają więc cynicznie na zwłokę, bo w miarę upływu lat świadków i ofiar wojny żyje już coraz mniej. Podam tu przykład polskich więźniów obozów koncentracyjnych. Strona niemiecka przez całe dekady oczekiwała, aż biologia rozwiąże problem wypłaty im odszkodowań. Wypłacono niewielkie w stosunku do ogromu cierpień kwoty tylko stosunkowo nielicznej grupie Polaków, którzy dożyli do schyłku lat 90. i mieli jeszcze siłę, by walczyć o sprawiedliwość.(PAP)
Rozmawiał Maciej Replewicz
mr/ skp/