Były zastępca komendanta ZK w Barczewie i niejawny funkcjonariusz SB – Witold Ł. został skazany za zbrodnie przeciw ludzkości w związku z represjami i torturami wobec opozycjonistów antykomunistycznych. We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wymierzył mu karę jednego roku i trzech miesięcy więzienia.
Trzej opozycjoniści z czasów PRL więzieni w Barczewie, Jerzy Kropiwnicki, Andrzej Słowik i Tadeusz Stański, przed ponad 15 laty oskarżyli trzech funkcjonariuszy służby więziennej, w tym Witolda Ł., byłego wiceszefa tego Zakładu Karnego. Skarżący zarzucali im, że represjonowali i torturowali więźniów politycznych, a Witoldowi Ł. działania kierownicze. Sprawy były jednak umarzane. Dwaj oskarżani funkcjonariusze zmarli.
Proces Ł. dotyczący tortur wobec więźniów politycznych w ZK Barczewo w latach 1983-84, rozpoczął się ostatecznie w sierpniu 2017 roku. Sprawa była ponownie rozpoznawana przez Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów, po tym, jak Sąd Okręgowy w Warszawie na skutek apelacji w listopadzie 2020 roku uchylił wyrok sądu I instancji i przekazał ją do ponownego rozpoznania, uznając, że zarzuty mają znamiona zbrodni przeciwko ludzkości i nie podlegają przedawnieniu.
Prokurator z gdańskiego oddziału IPN Tomasz Jankowski zarzucił Witoldowi Ł., że dopuścił się zbrodni przeciw ludzkości i zbrodni komunistycznej działając wspólnie w porozumieniu z innymi funkcjonariuszami. Zażądał dla niego 1,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Dowodził, że trzej pokrzywdzeni byli poddawani w więzieniu w Barczewie represjom i torturom. Zostali umieszczeni w małych ciemnych, zimnych i zawilgoconych nieskanalizowanych celach. Stosowano wobec nich tortury, zakładano im kajdanki, przykuwano do łóżek, bito kluczami, zimą zabierano im wierzchnią odzież i wyprowadzano na spacerniak, a tam polewano zimną wodą.
"Być może jesteśmy tu, żeby nie uległo zapomnieniu, że ludzie, którzy działali na rzecz wolnego i niepodległego państwa byli bici i represjonowani" – powiedział w mowie końcowej pełnomocnik pokrzywdzonych mec. Marek Markiewicz. Zwrócił uwagę, że oskarżony nie tylko pełnił funkcje wiceszefa więzienia, ale także działał w Barczewie jako niejawny funkcjonariusz SB. Jego zadaniem było m.in. rozpracowywanie osób skazanych za działalność polityczną.
Jeży Kropiwnicki, który wraz z dwoma pozostałymi b. opozycjonistami występował jako oskarżyciel posiłkowy, podkreślił, że warunki w Barczewie były o wiele gorsze niż w innych więzieniach, a pawilon, w którym umieszczano więźniów politycznych miał charakter represyjny. "Szczególnie złe warunki zapewniała tzw. termosówa, z łożem, do którego więźniów przykuwano oraz bardzo ograniczonym dostępem do świeżego powietrza" – opowiadał były opozycjonista. Zwrócił uwagę, że w tym samym pawilonie siedział narodowo-socjalistyczny zbrodniarz Erich Koch.
Tadeusz Stański podkreślił, że więzienie w Barczewie było najgorszym z zakładów karnych, w których przebywał. "Byliśmy prześladowani i torturowani. Najgorsze dla mnie było to, że robił to Polak Polakowi, wolałbym, żeby robili to nam Niemcy, albo Rosjanie" – oznajmił Stański.
Witoldowi Ł. nie przyznał się do winy. "Moją jedyną winą jest fakt, że pracowałem w zakładzie karnym, nie jestem żadnym zbrodniarzem komunistycznym" – podkreślił. Twierdził, że jedynie wypełniał polecenia przełożonych.
Obrońca Maciej Kokowski wniósł o uniewinnienie. Dowodził, że podczas procesu nie przedstawiono dowodów na to, że oskarżony torturował więźniów lub wydawał decyzje dotyczące stosowania tortur.
We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uznał, że Ł. jest winien zbrodni przeciw ludzkości działając w porozumieniu innym ustalonymi i nieustalonymi osobami. Sędzia Michał Kusiak w ustnym uzasadnieniu podkreślił m.in., że nie sposób przyjąć bezkrytycznie, że oskarżony nie wiedział o torturach stosowanych wobec więźniów politycznych. "Pełniąc funkcje kierownicze w Zakładzie Karnym w Barczewie był współodpowiedzialny za to, co spotyka więźniów. (...) Sąd przypisując oskarżonemu działanie w ramach struktury państwa komunistycznego stwierdził jego winę polegająca na tym, że współdziałał z innymi funkcjonariuszami służby więziennej".
Wyrok jest nieprawomocny.
"Satysfakcjonuje mnie sam fakt, że Ł. został skazany. Najgorszą rzeczą byłoby, to, co zdarzało się w poprzednich procesach, że oskarżony wychodził z sali sądowej bez winy i kary, a my mieliśmy poczucie krzywdy" – ocenił Jerzy Kropiwnicki.
"Postulowałem wyższy wyrok, jednak to, co będzie funkcjonować w przestrzeni publicznej, to to, że przestępca komunistyczny został skazany. To jest najważniejsze, a to czy rok, czy dwa, czy trzy, nie jest ważne. To jest stary człowiek, nam nie chodzi o zemstę" – skomentował wyrok Tadeusz Stański. Dodał, że "sprawa trwała 15 lat, to jest oznaka, że choroba jednak toczy wymiar sprawiedliwości".
Jerzy Kropiwnicki, ówczesny wiceprezes Zarządu Regionu Łódzkiego "Solidarności" za zorganizowanie akcji protestacyjnej przeciwko stanowi wojennemu został skazany wraz z Tadeuszem Słowikiem na 6 lat pozbawienia wolności. Z kolei Tadeusz Stański jako jeden z przywódców KPN-u usłyszał wyrok 5 lat więzienia za "próbę zerwania jedności sojuszniczej ze Związkiem Radzieckim oraz obalenia przemocą określonego w Konstytucji ustroju PRL". Razem odbywali karę w więzieniu w Barczewie.(PAP)
Autor: Wojciech Kamiński
wnk/ jann/