Nie możemy zapominać, że sprawy nie są zakończone, a wielu mieszkańców Bielska-Białej, kresowian, wciąż nie wie, gdzie ma zapalić świeczkę bliskim – mówił podczas bielskich obchodów 80. rocznicy rzezi wołyńskiej prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski.
11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Uroczystości z udziałem pochodzących z Kresów bielszczan, kombatantów AK oraz władz samorządowych odbyły się przy pomniku poświęconym ofiarom ukraińskich nacjonalistów na cmentarzu wojskowym.
„Ta okrągła rocznica w kontekście tego, że trwa wojna na Ukrainie, a bielszczanie przyjęli wielu uchodźców, jest niezwykle ważna. Jak mówił Jan Paweł II, ważne, by skupiać się na tym, co łączy, a dopiero potem na tym, co dzieli. Nie możemy zapominać, że sprawy nie są zakończone, a wielu mieszkańców Bielska-Białej, kresowian, wciąż nie wie, gdzie ma zapalić świeczkę pomordowanym bliskim” – powiedział prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski.
Samorządowiec wyraził nadzieję, że „prawda zostanie dwustronnie wyjaśniona”. „Przesłanie z tych strasznych wydarzeń powinno być takie, żeby się coś takiego nie powtórzyło” – podkreślił.
„Ta okrągła rocznica w kontekście tego, że trwa wojna na Ukrainie, a bielszczanie przyjęli wielu uchodźców, jest niezwykle ważna. Jak mówił Jan Paweł II, ważne, by skupiać się na tym, co łączy, a dopiero potem na tym, co dzieli. Nie możemy zapominać, że sprawy nie są zakończone, a wielu mieszkańców Bielska-Białej, kresowian, wciąż nie wie, gdzie ma zapalić świeczkę pomordowanym bliskim” – powiedział prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski.
Mieczysław Adaszyński ze stowarzyszenia Miłośników Złoczowa i Kresów Południowo-Wschodnich, jako 10-latek był naocznym świadkiem zagłady 28 lutego 1944 roku polskich mieszkańców Huty Pieniackiej, której dokonali Ukraińcy z SS i UPA. Podczas wtorkowej uroczystości wspominał, że „wieś wypełniały jęki palonych ludzi, krzyk z bólu i rozpaczy, wycie palonych zwierząt, huk ognia”. „Pośród tego ziemskiego piekła uwijali się rabujący banderowcy. Wrażeń przeżytych nie zapomnę po kres moich dni” – mówił.
Adaszyński powiedział, że obowiązująca obecnie poprawność polityczna spowodowała pojawienie się w Polsce – jak się wyraził – „+wybaczaczy+ bez upoważnienia”. „Prawo do wybaczenia mają jedynie ofiary, a nie politycy, czy nawet hierarchowie” – mówił. Podkreślił zarazem, że do przebaczenia i pojednania potrzebna jest przyznanie do winy, okazanie skruchy i prośba o wybaczenie, a w realiach polsko-ukraińskich także „potępienie zbrodniczych organizacji i ideologii, która doprowadziła do ludobójstwa”.
Zaznaczył, że Polacy dobrze życzą Ukrainie i bardzo jej pomagają od dnia napaści Rosji. „Dopóki jednak nie zostaną potępione organizacje faszystowskie nie można nawiązać do idei przebaczenia. (…) Wojna kiedyś się skończy. Wierzymy w zwycięstwo Ukrainy. Nastanie wówczas pora na uregulowanie spornych i nieuregulowanych kwestii” – powiedział.
Monument upamiętniający ofiary ludobójstwa na Wołyniu został odsłonięty na bielskim cmentarzu wojskowym w 2018 r., w 75. rocznicę "krwawej niedzieli", będącej kulminacją tzw. rzezi wołyńskiej.
80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na ok. 150 miejscowości zamieszkałych przez Polaków w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim dawnego województwa wołyńskiego. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. „Krwawa niedziela” jest uważana za szczytowy moment ludobójstwa dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945. W wyniku ludobójczych działań na Wołyniu zginęło ok. 100 tys. Polaków.
Sprawcami ludobójstwa byli członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów - B (frakcja Bandery), podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia oraz zachęcona przez nich ludność ukraińska, stanowiąca sąsiadów Polaków, często związanych z nimi więzami krwi. Bezpośrednią odpowiedzialność za wydanie zbrodniczego rozkazu ponosi główny dowódca UPA Roman Szuchewycz. OUN-UPA nazywała swoje działania „antypolską akcją”, zmierzającą do uczynienia z Ukrainy obszaru zamieszkałego wyłącznie przez Ukraińców.(PAP)
Autor: Marek Szafrański
szf/ dki/