W nieistniejącej wsi Kupowalce na Wołyniu uczczono w niedzielę pamięć ofiar zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów na miejscowej ludności polskiej w 1943 r. W uroczystości, która odbyła się z inicjatywy strony ukraińskiej, uczestniczył ostatni żyjący ocalały z rzezi, Krzysztof Gilewicz.
Do zbrodni w Kupowalcach doszło 16 lipca 1943 roku. W jej 80. rocznicę lokalne władze ukraińskie wydały zgodę na postawienie obelisku, który ma upamiętniać Ukraińców, którzy pomagali wówczas Polakom. Krzysztof Gilewicz zabiegał o to od dziesięciu lat.
„Nie jestem tutaj gościem, bywam tutaj bardzo często. Tu za naszymi plecami były Kupowalce. 80 lat temu z lasów przy byłej Lulówce wyszły bandy (ukraińskie) i wzięły polskie wsie w kleszcze. Ci, którzy mieszkali blisko lasu, nie spodziewali się tego i zostali potraktowani najokrutniej. A ci, którzy byli bliżej, uciekali w stronę (rzeki) Gniłej Lipy. Nie wszystkim się udało, bo nie wszyscy mogli pokonać rwącą rzekę” – wspominał 84-letni Gilewicz.
„Nie jestem tutaj gościem, bywam tutaj bardzo często. Tu za naszymi plecami były Kupowalce. 80 lat temu z lasów przy byłej Lulówce wyszły bandy (ukraińskie) i wzięły polskie wsie w kleszcze. Ci, którzy mieszkali blisko lasu, nie spodziewali się tego i zostali potraktowani najokrutniej. A ci, którzy byli bliżej, uciekali w stronę (rzeki) Gniłej Lipy. Nie wszystkim się udało, bo nie wszyscy mogli pokonać rwącą rzekę” – wspominał 84-letni Gilewicz, który ocalał z Rzezi Wołyńskiej jako dziecko.
„Ci, którzy uciekli za Gniłą Lipę, mogli czuć się bezpiecznie, była tam stacja kolejowa, w której stała żandarmeria niemiecka z bronią maszynową. Banderowcy bali się tam podejść. Polacy, którzy dotarli do stacji byli uratowani” – podkreślał.
Gilewicz zwrócił uwagę, że wielu Ukraińców, którzy mieszkali w Kupowalcach i ich okolicach sprzeciwiało się temu, co robili nacjonaliści Polakom.
„Powiem, że bardzo wielu Ukraińców było wtedy przeciwnych temu, co się dzieje. Było wielu Ukraińców, którzy pomagali swoim polskim sąsiadom. My wszyscy, którzy to przeżyliśmy, jesteśmy dozgonnie wdzięczny tym ludziom, którzy nie bali się pomagać, choć to groziło im utratą życia” – oświadczył ostatni ocalały z kupowaleckiej rzezi.
Według jego ustaleń we wsi zginęło nawet ponad 200 Polaków. Krzyż przydrożny w nieistniejących Kupowalcach mówi o 130 polskich ofiarach.
Podczas uroczystości duchowni katoliccy i prawosławni modlili się za dusze zabitych. Odczytano także apel poległych z ich nazwiskami.
Ołeh Basałyk, przewodniczący rady gminy Marjaniwka, na terytorium której leżą Kupowalce, przekazał Gilewiczowi zgodę gminnego komitetu wykonawczego na ustawienie obelisku na cześć Ukraińców, ratujących Polaków.
„Na tym pszenicznym polu ginęli tak Ukraińcy, jak i Polacy. W tym miejscu, w którym stoi dziś krzyż razem ze stroną polską planujemy umieścić obelisk, który będzie upamiętniał Polaków i Ukraińców, którzy zginęli podczas tych wydarzeń” – powiedział PAP, deklarując, że obelisk stanie już w przyszłym roku.
„Nie kamień jest jednak najważniejszy. Najważniejsze jest pojednanie. Niezgoda była w przeszłości. Dziś musimy sobie wybaczyć, pojednać się i zjednoczyć w walce przeciwko rosyjskiemu okupantowi” – podkreślił Basałyk.
Uroczystości w Kupowalcach zorganizowała strona ukraińska z powstałego niedawno Stowarzyszenia Pojednanie Polsko-Ukraińskie. Współprzewodnicząca ukraińskiej strony tej organizacji, Julia Kowalczyk wyjaśniła PAP, że choć urodziła się i wyrosła w tej okolicy, o zbrodni wołyńskiej dowiedziała się dopiero na studiach w Polsce.
„To, że strona ukraińska zainicjowała dzisiejsze uroczystości, to moment historyczny w naszych relacjach polsko-ukraińskich. Ja sama urodziłam się w pobliskiej miejscowości Szyroke, która kiedyś była zamieszkiwana przez Polaków i Ukraińców. Młode pokolenie nie wie o zbrodni. Starsze osoby pamiętają. Ja dowiedziałam się o tych wydarzeniach dopiero na studiach w Polsce” – mówi PAP Julia Kowalczyk.
„To, że strona ukraińska zainicjowała dzisiejsze uroczystości, to moment historyczny w naszych relacjach polsko-ukraińskich. Ja sama urodziłam się w pobliskiej miejscowości Szyroke, która kiedyś była zamieszkiwana przez Polaków i Ukraińców. Młode pokolenie nie wie o zbrodni. Starsze osoby pamiętają. Ja dowiedziałam się o tych wydarzeniach dopiero na studiach w Polsce” – powiedziała w rozmowie z PAP.
80 lat temu Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na ok. 150 miejscowości zamieszkanych przez Polaków w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim dawnego województwa wołyńskiego. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. "Krwawa niedziela" jest uważana za szczytowy moment ludobójstwa dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945. W wyniku ludobójczych działań zginęło ok. 100 tys. Polaków.
Sprawcami ludobójstwa - Rzezi Wołyńskiej byli członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów - B (frakcja Bandery), podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia oraz zachęcona przez nich ludność ukraińska, będąca często sąsiadami Polaków i związana z nimi więzami krwi. Bezpośrednią odpowiedzialność za wydanie zbrodniczego rozkazu ponosi główny dowódca UPA Roman Szuchewycz. OUN-UPA nazywała swoje działania "antypolską akcją", zmierzającą do uczynienia z Ukrainy obszaru zamieszkanego wyłącznie przez Ukraińców.
Z dawnych Kupowalec na Wołyniu Jarosław Junko (PAP)
jjk/ tebe/