Na historycznych terenach Gedanii planowano zbudować osiedle mieszkaniowe. Na szczęście położyliśmy tamę żarłocznej deweloperce – powiedział w piątek w Gdańsku podczas obchodów 101. rocznicy powstania klubu sportowego Gedania pomorski wojewódzki konserwator zabytków Igor Strzok.
Gedania powstała 15 września 1922 roku – na początku działała sekcja piłkarska, a później utworzono sekcje (wydziały) strzelecką, lekkoatletyczną, tenisa ziemnego, piłki ręcznej, bokserską, motocyklową, hokeja na lodzie, kolarską i tenisa stołowego.
Rocznicowe uroczystości zorganizowane przez gdański Odział IPN zainaugurowała msza w położonym niedaleko historycznego stadionu w Gdańsku Wrzeszczu kościele św. Stanisława Biskupa Męczennika. Następnie złożono kwiaty pod Pomnikiem Pamięci Pomordowanych i Poległych Gedanistów oraz zapalono znicze na mogiłach 40 zamordowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej członków klubu pochowanych na Cmentarzu Ofiar Zbrodni Niemieckich na Zaspie.
„Gedania było swoistą redutą polskości, nie tylko dlatego, że wiele tysięcy Polaków było tutaj skupionych wokół sportu, kultury i działalności społecznej. Rolę tego miejsca szczególnie podkreślają zachowane dokumenty i plany niemieckiego ataku na teren Gedanii 1 września 1939 roku. Niemcy bardzo poważnie traktowali możliwość, że Polacy właśnie w tym miejscu, w środku Wrzeszcza, będą się bronić” – przypomniał Strzok.
W 2005 roku klub sportowy Gedania otrzymał teren przy ul. Kościuszki, gdzie znajdował się stadion piłkarski, boisko treningowe, hala do gier zespołowych, parking oraz budynki klubowe, z 99-procentowym upustem, płacąc ok. 20 tys. zł. W kwietniu 2017 roku Gedania SA sprzedała teren deweloperowi Rybyg za 16,5 mln zł, ale miesiąc później ten obszar znalazł się w rejestrze zabytków.
Pomorski konserwator przypomniał, że jeszcze trzy lata temu bardzo poważnie były rozważane plany zbudowania w tym miejscu osiedla mieszkaniowego.
„Na szczęście dzięki naszemu urzędowi i przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, udało się położyć tym planom tamę. Nie wiem jak długo, mam nadzieję, że na zawsze. Udało się również zapoczątkować proces odbudowy dawnych budynków Gedanii. Nie jest to proces łatwy, bo w wyniku różnych decyzji ten teren znajduje się rękach prywatnych, dlatego urząd konserwatorski jest jedynym, który może postawić tamę żarłocznej deweloperce” – podkreślił Strzok.
„W skandalicznych okolicznościach ten teren został sprzedany prywatnemu właścicielowi. Zawsze z dużym niedowierzaniem i troską spoglądam na proceder, w którym obiekty sportowe, ze względu na atrakcyjną lokalizację, są przekazywane często deweloperom i zabudowywane budynkami mieszkaniowymi. A później w wielkich miastach brakuje miejsc i boisk, gdzie młodzież może grać i trenować, budować tężyznę fizyczną oraz nabierać wszystkich pozytywnych cech, które daje sport” - powiedział minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk, który razem z podsekretarzem stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych Karolem Rabendą wziął udział w uroczystościach.
W 2021 roku firma Robyg sprzedała te grunty za 20,24 mln zł mającej siedzibę w Sopocie spółce Nowa Gedania. Obecnie na terenach przy ul. Kościuszki nic się nie dzieje - miejsce jest zaniedbane, rosną chaszcze, walają się śmieci i odpady budowalne.
„Przykro nas to patrzeć i brakuje słów, jak to wszystko określić. Na usta cisną się wyrażenia nieparlamentarne, ale użyję eufemizmu. Zaniechanie to takie delikatne słowo, bo wielkim zaniechaniem jest, że tu jeszcze nie istnieje być może niewielki, ale piękny, kameralny i funkcjonalny obiekt, który upamiętniałby piękną historię Gedanii. Ten klub, który zawsze krzewił wspaniałe patriotyczne postawy, zasługuje, aby znaleźć się na piedestale nie tylko gdańskiego, ale całego polskiego sportu” – podkreślił Bortniczuk.
Dodał, że wierzy, iż niebawem ten teren ponownie znajdzie się w publicznych rękach. Przypomniał, że w dokumentach planistycznych figuruje jako grunt przeznaczony pod sport.
„W związku z czym dla prywatnego właściciela nie ma takiej wartości jakby potencjalnie miał, gdyby mógł wybudować osiedle. Wyrażam nadzieję, że taki stan pozostanie jak najdłużej i nikomu nie przyjdzie do głowy, aby zmieniać przeznaczenie tego terenu. Liczę, że w tej sytuacji właściciel zdecyduje się, sprzedać tę nieruchomość za rozsądną cenę, aby mogła wrócić w ręce publiczne i służyć społeczeństwu” - powiedział. „Co do zasady inwestorem na takich terenach są samorządy, my, jako państwo, możemy dotować np. budowę obiektu” – podsumował minister sportu i turystyki.(PAP)
Autor: Marcin Domański
md/ pat/