Czuję niemal fizyczny ból, kiedy widzę, że w debacie publicznej nadal słyszę narrację, że Związek Sowiecki zwrócił się ku Hitlerowi z dziejowej konieczności – mówi PAP amerykański historyk prof. Igor Lukes z Uniwersytetu Bostońskiego. Jak dodaje, archiwalne dokumenty dowodzą, że Stalin przez lata dążył do wybuchu wojny, by móc potem zdominować zrujnowany kontynent.
Rosyjska narracja dotycząca paktu Ribbentrop-Mołotow - w ostatnich latach często powtarzana przez Putina - od lat głosi, że Stalin zawarł sojusz z Hitlerem z dziejowej konieczności i niejako w samoobronie. Jak mówi PAP Igor Lukes, ta wersja wydarzeń nadal jest popularna wśród zachodnich historyków.
"Do dnia dzisiejszego, mimo że fakty są jasne i dostępne dla wszystkich do sprawdzenia, wielu wiodących historyków powtarza tę linię lub jakąś jej wersję: że Stalin, nie zaproszony do Monachium, obawiał się izolacji, obawiał się że Francja i Wielka Brytania chcą, by Hitler zaatakował Związek Sowiecki i dlatego musiał we własnej obronie wejść w sojusz z Hitlerem" - mówi historyk i konsul honorowy Czech w Bostonie. "To jest kłamstwo i naprawdę mnie boli - niemal fizycznie - że kłamstwo tego typu może przeżyć tyle dekad na przekór dowodom" - dodaje.
"Do dnia dzisiejszego, mimo że fakty są jasne i dostępne dla wszystkich do sprawdzenia, wielu wiodących historyków powtarza tę linię lub jakąś jej wersję: że Stalin, nie zaproszony do Monachium, obawiał się izolacji, obawiał się że Francja i Wielka Brytania chcą, by Hitler zaatakował Związek Sowiecki i dlatego musiał we własnej obronie wejść w sojusz z Hitlerem" - mówi historyk.
Jak wskazuje Lukes, jednym z dowodów są relacje ze spotkań działaczy Kominternu w ZSRR na przełomie 1935 i 1936 r., w tym z tajnego spotkania pod Moskwą w styczniu 1936 r. Na spotkaniu byli obecni m.in. zaufany współpracownik Stalina Andriej Żdanow, przyszły nadzorca stalinowskiego terroru Nikołaj Jeżow oraz przedstawiciele partii komunistycznych z wielu krajów, w tym Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii, Czechosłowacji i Jugosławii. Relacje z tego spotkania miał zdać m.in. urodzony w Austrii jugosłowiański komunista Karlo Sztajner w swojej książce "Powrót z Gułagu".
"Wszystkie te postacie mówiły jedną rzecz: że strategicznym celem Stalina jest ustanowienie sojuszu z Adolfem Hitlerem i że wymaga to uwagi całego Kominternu, by pracować w tym kierunku. Bo Francja i Wielka Brytania chciały uniknąć wojny, a Komintern potrzebował +agresywnej energii III Rzeszy+ skierowanej przeciwko kapitalistom na Zachodzie. Że kapitaliści muszą pójść na wojnę ze sobą i zmienić Europę w ruinę, a wtedy Armia Czerwona będzie mogła ustanowić socjalizm na tych zgliszczach" - mówi badacz. "Więc co najmniej od 1935 r., w oparciu o zeznania zachodnich komunistów, celem było kierowanie Hitlera w tym kierunku. A kiedy ta wojna już wybuchnie, ich zadaniem miało być sabotowanie machin wojennych swoich krajów, wysadzanie samolotów czy podpalanie zakładów" - dodaje.
Jak uważa Lukes, dowodem na dążenie Stalina do wybuchu wojny była jego postawa wokół konferencji monachijskiej w 1938 r. Sowieci, którzy nie byli uczestnikami rozmów, zachęcali czechosłowackich polityków i prezydenta Edvarda Benesza do oporu wobec zamiarów aneksji Kraju Sudetów przez III Rzeszę, prezentując optymistyczne scenariusze tego, co ZSRR zrobiłby w razie wybuchu wojny, ale jednocześnie nie mając rzeczywistego zamiaru pomóc Czechosłowacji.
"Z punktu widzenia Kremla, jego nadzieja opierała się na tym, że mimo tych wszystkich sygnałów obłaskawiania Hitlera ze strony Brytanii i Francji, kiedy Czesi zdecydowaliby się walczyć, te kraje poczułyby się zmuszone do interwencji i wybuchłaby wojna. Oczywiście ostatecznie Francuzi i Brytyjczycy bardzo jasno powiedzieli Czechom, że jeśli zdecydują się na walkę, zostaną pozostawieni sami sobie" - mówi Lukes, autor książki na temat kryzysu monachijskiego. Jak dodaje, mimo że wojna wówczas nie wybuchła, Stalin wykorzystał dyktat monachijski do usprawiedliwiania dążeń do sojuszu z Hitlerem.
"Niestety, widzimy, że ta wymówka do dzisiaj jest stosowana i przyjmowana za fakt" - konkluduje historyk.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ jar/