65 lat temu, 24 września 1958 r., I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka wezwał do budowy tysiąca szkół na tysiąclecie państwa polskiego. „Przemówienie o szkołach tysiąclatkach można odczytać jako sygnał tego, że Gomułka wyrusza na bitwę o dusze Polaków” – mówi PAP biograf Gomułki, Piotr Lipiński.
U progu II wojny światowej w Polsce funkcjonowało ok. 29 tys. szkół powszechnych - w ciągu dwudziestu lat budowy niepodległego państwa udało się zwiększyć liczbę publicznych szkół niemal o połowę. Obowiązkiem szkolnym objęto pod koniec II RP ok. 90 proc. młodzieży, co praktycznie prowadziło do rozwiązania problemu analfabetyzmu. Szkolnictwo jednak zmagało się z ogromnymi problemami takimi jak brak nauczycieli oraz nowoczesnych budynków szkolnych, szczególnie na wsiach. Katastrofa II wojny doprowadziła do zaprzepaszczenia niemal całego dorobku niepodległej Polski w sferze szkolnictwa. Pod okupacją niemiecką zniszczonych zostało ok. 5 tys. szkół podstawowych i 271 średnich. Po wojnie wiele placówek mieściło się w budynkach nieprzystosowanych do funkcji edukacyjnych. W połowie lat pięćdziesiątych naukę w ciasnych i przepełnionych budynkach mieli rozpocząć uczniowie urodzeni w czasie powojennego boomu demograficznego.
Program rozwoju szkół był pomysłem właściwie oczywistym - kto byłby mu przeciwny? Państwo oznacza edukację, czyli rozwój - sugerowali komuniści. Przeciwieństwo kościelnego konserwatyzmu – wybrzmiewało w domyśle – zauważa Piotr Lipiński.
Społeczny entuzjazm wobec przemian października 1956 r. szybko przeminął pod wpływem ostrzeżeń, że zmiany w Polsce mają swoje granice, nakreślone przez władze partii. Rzeczywistym zaufaniem cieszył się zwolniony z trwającego trzy lata internowania prymas Stefan Wyszyński, który w trakcie internowania przygotował ideę moralnego odrodzenia społeczeństwa. Tym samym Kościół rozpoczął dziewięcioletni okres przygotowań do obchodów milenium chrztu Polski. „Władysław Gomułka i polscy komuniści zapewne z dużym wyprzedzeniem dostrzegli ideologiczne zagrożenie, jakie wystąpi w 1966 r. w związku z obchodami milenium chrztu Polski. Przygotowaniem do uroczystości była ogłoszona przez Kościół w 1957 r. Wielka Nowenna. Sekretariat KC PZPR nazywał ją +obłędnym programem wtrącania Polski w mroki obskurantyzmu+” – pisał Piotr Lipiński w swojej książce „Gomułka. Władzy nie oddamy” (2019).
Już w lutym 1958 r. Rada Państwa oraz Sejm PRL ogłosiły państwowe obchody „tysiąclecia państwa polskiego”. W uchwale Rady Państwa z 18 lutego 1958 r. podkreślano, że „uroczystości poświęcone Tysiącleciu państwowości polskiej staną się wielkim przeżyciem całego narodu, pogłębią w nim świadomość chlubnego historycznego dziedzictwa, wzmocnią poczucie odpowiedzialności za dalsze losy Ojczyzny, pomnożą siły wewnętrzne niezbędne dla urzeczywistnienia dzieła budownictwa socjalizmu”.
Jak przystało na standardy państwa komunistycznego, decyzje o kluczowym znaczeniu ogłaszano podczas wyreżyserowanych spotkań I sekretarza partii komunistycznej z „aktywem”. „Z udziałem kilkuset działaczy partyjnych pracujących w oświacie — nauczycieli, pracowników administracji szkolnej, przedstawicieli komitetów wojewódzkich PZPR, działaczy ZNP i innych organizacji zainteresowanych sprawami szkolnictwa, odbyła się 24 b.m. w KC PZPR ogólnokrajowa narada poświęcona omówieniu niektórych aktualnych problemów naszego szkolnictwa” – informowało „Życie Warszawy” z 25 września 1958 r. Najważniejszym punktem obrad było wystąpienie Gomułki, które gazeta przedrukowała w całości. I sekretarz KC PZPR zapowiedział wydłużenie obowiązku szkolnego o dwa lata, m.in. poprzez przedłużenie nauki w szkole podstawowej do ośmiu lat. Argumentował, że planowana reforma musi skutkować przyspieszeniem budowy szkół. Dodał, że budowa „tysiącami nowych budynków szkolnych” będzie najlepszym sposobem uczczenia „obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego”. Kilkukrotnie podkreślał, że wysiłek budowy nowych szkół musi być wspierany przez społeczeństwo.
Co ciekawe, w swoim przemówieniu dyktator poświęcił sprawie budowy szkół niewiele miejsca. Znacznie dłużej atakował Kościół, który nazwał przeciwnikiem „ogólnego postępu”. Był to kolejny przejaw wznowienia represji wobec polskiego katolicyzmu. „Przemówienie o szkołach tysiąclatkach można odczytać jako sygnał tego, że Gomułka wyrusza na bitwę o dusze Polaków. A jego przeciwnik to oczywiście Kościół. Może wciąż czuł się silny masowym poparciem Polaków, jakie uzyskał w październiku 1956 r.? Program rozwoju szkół był pomysłem właściwie oczywistym - kto byłby mu przeciwny? Państwo oznacza edukację, czyli rozwój - sugerowali komuniści. Przeciwieństwo kościelnego konserwatyzmu – wybrzmiewało w domyśle” – zauważa Piotr Lipiński.
Był to również przedsmak konfliktu w Nowej Hucie, w którego tle była budowa tysiąclatki. Wiosną 1960 r. władze cofnęły zgodę na budowę pierwszego kościoła we wzorcowym mieście socjalizmu. 27 kwietnia 1960 r. mieszkańcy Nowej Huty stanęli w obronie krzyża. Władze brutalnie stłumiły opór wiernych.
Pierwszej tysiąclatce nadano imię sowieckiego generała w polskim mundurze Karola Świerczewskiego. Inne szkoły również otrzymywały komunistycznych patronów. Umieszczano na nich także tablice upamiętniające „Tysiąclecie Państwa Polskiego”.
Prawdziwego kształtu hasło budowy tysiąca szkół nabrało 9 listopada 1958 r., gdy na podstawie decyzji Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu powołano Społeczny Fundusz Budowy Szkół Tysiąclecia. W kolejnych miesiącach powstały jego lokalne oddziały w poszczególnych województwach, których zadaniem było kierowanie formalnie dobrowolnymi akcjami budowy szkół. W rzeczywistości w wielu wypadkach zbiórki i czyny społeczne przy budowie szkół były wymuszane przez władze, np. poprzez wpłaty przy różnych czynnościach administracyjnych. Na Śląsku organizowano „niedziele górnicze”. Dochód z darmowej pracy górników miał być przeznaczany na budowę szkół. „Choć w Polsce tradycja wspólnej pracy na rzecz lokalnej społeczności była znana przed 1945 r., to w Polsce Ludowej tzw. czyny społeczne były raczej adaptacją sowieckich subotników. Oznaczało to, że ich istotą była nie tyle wspólna, wolontariacka praca, ile czynne i publiczne poparcie idei rzuconej przez partię. Warto podkreślić, że czyn społeczny w swojej istocie musiał być dziełem kolektywnym w formie i socjalistycznym w treści. Kwestia zysków ekonomicznych była zdecydowanie na drugim planie” – zaznacza w rozmowie z PAP historyk gospodarki dr hab. Andrzej Zawistowski. Dodaje, że często sterowane przez państwo akcje były nierzadko wyśmiewane i bojkotowane. Wyjątkiem od tej reguły były niektóre działania wzbudzające autentyczny entuzjazm społeczny. „Masowe zaangażowanie się ludzi w powojenne odgruzowywanie i porządkowanie miast było przejawem autentycznego zaangażowania społeczeństwa. Podobnie bywało z pracą na rzecz tysiąclatek - zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Ludzie widzieli sens swojej pracy i liczyli, że przyniesie ona wymierny efekt dla ich dzieci i wnuków” – zwraca uwagę badacz.
Pierwszą tysiąclatkę oddano do użytku już w lipcu 1959 r. w Czeladzi. Zbudowano ją siłami żołnierzy likwidowanego wówczas Wojskowego Korpusu Górniczego, w którego szeregach do pracy przymusowej wykorzystywano wcielanych do LWP byłych członków organizacji niepodległościowych i antykomunistycznych, synów przedwojennej inteligencji i innych „elementów podejrzanych” z punktu widzenia ideologii komunistycznej. Szkole nadano imię sowieckiego generała w polskim mundurze Karola Świerczewskiego. Inne szkoły również otrzymywały komunistycznych patronów. Umieszczano na nich także tablice upamiętniające „Tysiąclecie Państwa Polskiego”. „Podobno w jednym z polskich miast tak bardzo zapędzono się podczas przygotowań do obchodów, że na odsłoniętym pomniku napisano: Tysiąc lat Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Czy to prawda? Zwykle mówię: anegdota nie musi być prawdziwa, aby oddawać prawdę” – zaznacza Lipiński.
Na otwarcie szkoły w Czeladzi 26 lipca przybyli Gomułka i jego przyszły następca Edward Gierek, stojący na czele potężnych struktur PZPR na Śląsku. Szkoła, którą otwierali, powstała w ciągu 260 dni. Władzom sprzyjała wprowadzana na szerszą skalę technologia budowy z prefabrykatów, która pozwalała na szybkie wzniesienie prostych i powtarzalnych konstrukcji. Nie oznacza to, że wszystkie tysiąclatki były takie same. W ciągu kilku lat opracowano kilkadziesiąt typów szkół dostosowanych do rozmiarów miejscowości, w której budowano szkołę. Łączyło je odwoływanie się do wzorów modernizmu. Budynki miały być jasne i złożone z maksymalnie dwupiętrowych pawilonów. Każdy miał posiadać stołówkę, salę gimnastyczną i gabinet lekarski.
Za społeczne środki wzniesiono 2791 szkół o ponad 21 tysiącach klas, przygotowano 10 tys. miejsc w internatach i 20 tys. mieszkań dla nauczycieli. Ze środków społecznych powstały także 273 wiejskie ośrodki zdrowia, 23 przychodnie i dwa szpitale. Ostatecznie akcja została zamknięta z końcem 1972 r. Jednak ze środków państwowych zbudowano później także 2 tysiące kolejnych tysiąclatek. Szkoły zbudowane według projektów z lat sześćdziesiątych powstawały niemal do końca lat siedemdziesiątych i zwyczajowo są nazywane tysiąclatkami.
Jak pisał prof. Marcin Kula w artykule „Tysiąc szkół na tysiąclecie. Akcja mimo wszystko mądrzejsza niż inne”, inicjatywa ta wpisywała się w model modernizacji obciążonej przypadłościami systemu komunistycznego. „W końcu komunizm, a w tym PRL, był projektem modernizacyjnym. Z drugiej strony cały projekt oraz jego element, jakim było kształtowanie +nowego człowieka+, był fundamentalnie ułomny przez założenie, że można modernizować w ramach projektu, który dawało się streścić słowami +za twarz go i do socjalizmu+” – podsumowywał historyk.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ skp/