Polscy i ukraińscy politycy powinni porzucić nacjonalistyczne podejście do historii – mówił w czwartek na konferencji naukowej w Kokotku k. Lublińca (Śląskie) prof. Ołeksandr Zajcew. Jeśli to się uda, usunięte zostaną ostatnie przeszkody do pojednania polsko-ukraińskiego – ocenił.
Prof. Zajcew, który pracuje na wydziale historycznym Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie, wziął udział w międzynarodowej konferencji naukowej dot. perspektyw i historii polsko-ukraińskiego pojednania. Zorganizowały ją: Instytut Mazenodianum, Uniwersyteckie Centrum Badań Wolności Religijnej UKSW i Postulacja Procesu Beatyfikacyjnego Sł. B. o. Ludwika Wrodarczyka OMI.
Prof. Zajcew miał odnieść się do kwestii, czy nacjonalizm był i jest problemem w pojednaniu narodów Polski i Ukrainy. W skrócie odpowiedział, że w przeszłości nacjonalizmy, zarówno polski, jak i ukraiński, były tu ogromnym problemem. Ocenił, że dziś nacjonalizm w ogóle, a przynajmniej w wersji, którą Ernest Gellner nazywa rozsądnym nacjonalizmem, nie stanowi już problemu.
„Jednak nacjonalistyczne podejście do historii i polityki historycznej, które skłania zarówno historyków, jak i polityków, do apologii swoich i zrzucenia całej winy na innych, pozostaje chyba największym problemem w pojednaniu polsko-ukraińskim” – stwierdził. Dodał, że temat pojednania obu narodów jest dziś ważniejszy, niż kiedykolwiek, szczególnie dla Ukrainy.
Prof. Ołeksandr Zajcew przypomniał, że próby pokojowego wprowadzenia zasady nacjonalizmu w stosunkach polsko-ukraińskich w tym rozumieniu okazały się niezwykle trudne: idealne ojczyzny obu narodów częściowo się pokrywały.
Rozwijając kwestię, Zajcew uściślił gellnerowską definicję nacjonalizmu jako zasadę polityczną głoszącą, że jednostki polityczne powinny pokrywać się z jednostkami narodowościowym, a zatem nacjonalizm powinien być uznawany za jedną z teorii politycznego legitymizmu żądającą, aby granice etniczne nie przecinały się z politycznymi.
Zajcew przypomniał, że próby pokojowego wprowadzenia zasady nacjonalizmu w stosunkach polsko-ukraińskich w tym rozumieniu okazały się niezwykle trudne: idealne ojczyzny obu narodów częściowo się pokrywały.
„W XIX w. i na początku XX w. wielu polskich nacjonalistów, czy jak kto woli, patriotów uważało, że należy przywrócić niepodległe państwo polskie w granicach z 1772 r. Po 1920 r. te ambicje terytorialne opadły. Lecz większość Polaków nadal wierzyła, że wschodnie rejony odrodzonej Polski, w których etnicznie polska ludność stanowiła mniejszość, powinny pozostać w obrębie państwa polskiego” – przypomniał.
„Jednocześnie ukraińscy nacjonaliści (…) byli przekonani, że przyszłe państwo ukraińskie powinno być nie tylko niezależne, ale też zjednoczone, co oznacza, że miało objąć wszystkie terytoria, na których Ukraińcy stanowili większość etniczną. Co więcej, do Ukraińców zaliczali się zarówno ci, którzy nazywali się do Ukraińcami, jak i ci, którzy nazywali siebie Rusinami lub po prostu tutejszymi, lecz identyfikowali się jako Ukraińcy na podstawie cech etnicznych i językowych” – zastrzegł.
Historyk podkreślił, że przy odmiennym podejściu do zdefiniowania idealnych ojczyzn konflikt między nacjonalizmami polskimi i ukraińskim zaistniał już w 1848 r., eskalował, a ostatecznie doprowadził do wojny polsko-ukraińskiej w latach 1918-19, w której zwyciężyli Polacy, a w wyniku czego znaczne terytoria, które Ukraińcy uważali za część swojej idealnej ojczyzny (jako Ukrainę Zachodnią), stały się częścią II Rzeczypospolitej.
Przypomniał, że ukraińscy nacjonaliści, zarówno liberalni jak i integralni, nie uznawali „sprawiedliwości granic” ustanowionych pokojem ryskim w 1921 r. i decyzją Rady Ambasadorów w 1923 r., i uważali, że prawa narodu ukraińskiego do samostanowienia zostały brutalnie pogwałcone. Stąd konflikt między nacjonalizmami polskim i ukraińskim trwał.
„W okresie od końca I wojny światowej, do końca II wojny światowej oba te nacjonalizmy były nie tylko problemem, ale problemem nie do pokonania w pojednaniu obu narodów” – podkreślił historyk. „Nie ukrywam, najbardziej tragicznym wydarzeniem w historii w stosunku polsko-ukraińskich były masowe mordy na ludności cywilnej Wołynia i Galicji w latach 1943-44, które często w skrócie nazywane są rzezią wołyńską w Polsce lub tragedią wołyńską w Ukrainie” – dodał.
Zajcew przypomniał kilka koncepcji - wyjaśniających, dlaczego doszło do tej tragedii i czy nacjonalizm można uznać za jej winowajcę - formułowanych przez polskich i ukraińskich historyków w dyskusji od lat 90. XX wieku do teraz.
Pierwsza z ukraińskich koncepcji zakłada ukraińską odpowiedź na polski ucisk (jako antykolonialne, historycznie ugruntowane powstanie ludowe, lub też jako ruch chłopski po części inspirowany przez UPA, ale też determinowany historycznie).
Inna koncepcja – wojny ukraińsko-polskiej, wynikająca z prac Wołodymyra Wiatrowicza – zakłada, że kierownictwo UPA nigdy nie wpadło na pomysł „ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej w drodze eksterminacji”, a masowa śmierć cywilnych Polaków i Ukraińców była nieuniknionym skutkiem ubocznym wojny polsko-ukraińskiej datowanej na lata 1942-47, a która miała być ostatnim etapem kilkusetletniej konfrontacji obu narodów.
„Prawie wszyscy polscy historycy kategorycznie zaprzeczają obu powyższym koncepcjom” – zaznaczył ukraiński naukowiec. Wskazał, że np. Łukasz Adamski charakteryzuje je jako negacjonizm wołyński, którego zwolennicy, nie zaprzeczając faktowi masowych mordów, przerzucają znaczną część odpowiedzialności na stronę polską.
Zajcew mówił, że polskie koncepcje zakładają m. in. ludobójstwo na tle ideologicznym: część autorów przyczyn masowych mordów ludności polskiej wywodzi bezpośrednio z ideologii ukraińskiego nacjonalizmu, przy czym np. historycy związani z środowiskiem kresowym korzenie przestępczości ukraińskiego nacjonalizmu, a czasem i całego ruchu niepodległościowego, upatrują najczęściej w powstaniach kozacko-hajdamackich oraz w niektórych aspektach kultury i ideologii narodowej.
Wersja większości historyków akademickich w Polsce wywodzi zbrodnie UPA z faszyzacji OUN w latach 30 XX w. Inna koncepcja zakłada planowaną strategię OUN: część polskich historyków, dzieląc tezę, że już w latach 30. ub. wieku istniał plan działań antypolskich, wywodzi motywy działania przywódców OUN nie z ideologii, co z rozważań o strategii politycznej (potrzeby powstania nacjonalistycznego).
„Co mamy dziś? Dziś ani w Ukrainie ani w Polsce nie ma sił politycznych, które opowiadałyby się za rewizją istniejących koncepcji. Zasada nacjonalizmu, o której pisał Gellner, została w pełni wdrożona w obu krajach, w których granice etniczne nie przekraczają granic politycznych. Pozostało nacjonalistyczne podejście do historii i polityki, które do dziś stanowi przeszkodę w historycznym pojednaniu Polaków i Ukraińców, a zwłaszcza różni się w ocenie Wołynia 1943 roku” – podkreślił Zajcew.
„Co możemy z tym zrobić? Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę, że niezależnie od tego, jak w przeszłości układały się stosunki polsko-ukraińskie i jak odmienna była pamięć zbiorowa obu narodów, dziś łączy nas wspólny interes i wspólne wartości” – ocenił historyk.
„Dlaczego historycy ukraińscy i polscy nie mogą być zgodni co do tzw. trudnych kwestii historii, a w szczególności oceny konfliktu polsko-ukraińskiego podczas II wojny światowej? Główną przeszkodą na drodze do rozwiązania kontrowersyjnych kwestii nie jest brak rzetelnych informacji w źródłach i niedoskonałość stosowanych metod ich analizy, ale wpływ na dyskusję czynników pozanaukowych, a przede wszystkim historycznej polityki obu państw i nie zawsze artykułowanych idei przedkładających interesy narodowe nad motywy stricte naukowe” – ocenił Zajcew.
„Po drugie, należy przezwyciężyć wspomniane często nacjonalistyczne podejście do historii. Dlatego historycy muszą porzucić rolę bojowników frontu ideologicznego, którzy bronią pozycji swojej strony narodowej” – stwierdził.
Nawiązał do jeszcze niedawnych czasów, w których cykliczne spotkania historyków polskich i ukraińskich, zatytułowane „Polska-Ukraina: trudne pytania”, kończyły się uzgadnianiem protokołów rozbieżności.
„Dlaczego historycy ukraińscy i polscy nie mogą być zgodni co do tzw. trudnych kwestii historii, a w szczególności oceny konfliktu polsko-ukraińskiego podczas II wojny światowej? Główną przeszkodą na drodze do rozwiązania kontrowersyjnych kwestii nie jest brak rzetelnych informacji w źródłach i niedoskonałość stosowanych metod ich analizy, ale wpływ na dyskusję czynników pozanaukowych, a przede wszystkim historycznej polityki obu państw i nie zawsze artykułowanych idei przedkładających interesy narodowe nad motywy stricte naukowe” – ocenił Zajcew.
„Jestem przekonany, że wyeliminowanie stanu wojny w obszarze historiografii akademickiej stanie się możliwe, gdy historycy przestaną myśleć w kategoriach strony polskiej i ukraińskiej - i przeniosą historię z pozycji służących interesom narodowym na stanowisko krytyczne nauk humanistycznych” – uznał.
„Co mamy zrobić z narracjami o OUN i UPA, w których jawią się one albo jako formacje całkowicie bohaterskie albo jako formacje całkowicie przestępcze? Zgadzam się Tomaszem Stryjkiem, który postuluje zastąpienie narracji uproszczonej bardzo złożoną, w której miana bohatera, ofiary, sprawcy i świadka przysługiwałyby jedynie jednostkom, nie zaś narodom czy całym organizacjom” – wskazał.
„Mimo wstrząsów samego procesu integracyjnego i wzmocnienia na razie narracji historyczno-martyrologicznych w różnych historiografiach europejskich w ostatnich latach, nie gaśnie nadzieja, że Europa jest zdolna taką narracją budować – pisze Tomasz Stryjek i ja się z tym zgadzam” – zaznaczył.
„Aby jednak zbudować taką narrację, trzeba porzucić nacjonalistyczne podejście do historii, zgodnie z którym nasi mogą być tylko bohaterami lub ofiarami, a nie nigdy przestępcami. To zadanie jest szczególnie istotne dla Ukraińców. Pojednanie jest możliwe tylko na gruncie prawdy, a prawda np. polega na tym, że wymordowanie dziesiątek tysięcy Polaków przez UPA było zbrodnią, której nie da się usprawiedliwić. I nie można mówić o synergii” – podkreślił historyk.
„Jeśli to się uda, jeśli uda się porzucić nacjonalistyczne podejście do historii, usunięte zostaną ostatnie przeszkody na drodze do pojednania polsko-ukraińskiego” – podsumował Zajcew.
Konferencja, zorganizowana w Oblackim Centrum Młodzieżowym Oblacka Przystań w Kokotku k. Lublińca (Śląskie) miała charakter hybrydowy, aby umożliwić udział uczestnikom z ogarniętej wojną Ukrainy. Okazją do jej organizacji stała się przypadająca w grudniu br. 80. rocznica śmierci o. Ludwika Wrodarczyka, zamordowanego w rzezi na Wołyniu. Obecnie trwa jego proces beatyfikacyjny. PAP objęła patronat medialny nad konferencją.(PAP)
autor: Mateusz Babak
mtb/ pat/