Dla Ojców Niepodległości suwerenność była aksjomatem polityki, rozumianej jako prawo decydowania o sobie. Była dla nich wartością niepodlegającą żadnym negocjacjom – mówi PAP historyk prof. Grzegorz Kucharczyk z IH PAN oraz Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim.
PAP: W styczniu 2023 roku przypadała 160 rocznica wybuchu Powstania Styczniowego. Jaki był wpływ tego zrywu na odzyskanie przez Polskę niepodległości? Czy bez tamtej ofiary można sobie wyobrazić odzyskanie niepodległości?
Prof. Grzegorz Kucharczyk: Trudno przesądzić czy budowa niepodległego państwa bez Powstania Styczniowego byłaby możliwa. Bez wątpienia jednak całe pokolenie twórców II Rzeczypospolitej inspirowało się i rosło w cieniu pamięci o latach 1863-64. Józef Piłsudski wielokrotnie podkreślał w swoich dziełach, że ofiara poniesiona przez Powstańców Styczniowych, którzy oddali życie i cierpieli na katordze syberyjskiej, uformowała jego myślenie. Nawet ci, którzy odżegnywali się od walki powstańczej, doceniali jej znaczenie. Roman Dmowski przyznawał, że został ukształtowany przez pamięć o tym zrywie. Te wydarzenia oddziaływały więc na całe „pokolenie niepokornych”, którzy wywalczyli drugą niepodległość.
PAP: W polskiej debacie publicznej, szczególnie po agresji Rosji na Ukrainę, pojawia się wiele rozważań na temat zagrożeń dla suwerenności. Jak wspomniani przedstawiciele tego „pokolenia niepokornych” postrzegali ideę suwerenności? Czy mimo wielkich różnic ideowych wspólnie doceniali znaczenie niepodległości?
G. Kucharczyk: Dla Dmowskiego, Korfantego, Daszyńskiego, Piłsudskiego, i wielu innych przedstawicieli „pokolenia niepokornych”, była to wartość niepodlegająca negocjacjom. To pojęcie zaliczali do imponderabiliów, które uznawali za zupełnie oczywiste. Suwerenność była dla nich aksjomatem polityki rozumianej jako prawo decydowania o sobie. Konsolidacja wokół tej wartości była wspólna dla wszystkich sił politycznych - ponad podziałami. Dlatego suwerenność państwa była tak ważna dla kolejnego pokolenia, które o wolność walczyło w szeregach Armii Krajowej w czasie II wojny światowej i płaciło za niepodległość krwią. Wszyscy, którzy w II Rzeczypospolitej opowiadali się przeciwko niepodległości, byli poza spektrum politycznym, znajdowali się na marginesie, tak jak komuniści.
PAP: Co więc czuło „pokolenie niepokornych” – Ojców Niepodległości w momencie jej odzyskania, gdy spełniło się marzenie poprzednich generacji walczących o własne państwo?
G. Kucharczyk: Myślę, że odczuwali ogromną radość z wywalczenia niepodległości. To doskonale widać we wspomnieniach z listopada 1918 roku, ale nie dlatego, że Piłsudski przybył do Warszawy i stanął na czele armii, ale także dlatego, że na ulicach Warszawy trwało rozbrajanie wojsk niemieckich, które było wyraźnym znakiem, że w końcu możemy decydować o sobie.
Późniejsze rozczarowanie sporami politycznymi nie przekładało się na rozczarowanie niepodległością. Polacy byli przyzwyczajeni do silnych sporów politycznych pomiędzy socjalistami i endekami. Rzeczywistym szokiem było dopiero zamordowanie pierwszego prezydenta Gabriela Narutowicza. W polskiej tradycji państwowej nie było „tradycji” zabijania głowy państwa.
PAP: Dlaczego komuniści po 1945 roku całkowicie odrzucili tradycję odzyskania niepodległości i niepokornego pokolenia? Przecież wśród nich byli ludzie lewicy, którzy wprowadzali reformy społeczne, takie jak te będące dziełem rządu Jędrzeja Moraczewskiego?
G. Kucharczyk: Ponieważ było widać, że niepodległość rodziła się w blasku zwycięstwa nad rewolucją komunistyczną. Czerwone flagi w listopadzie 1918 roku powiewały przejściowo także nad Zamkiem Królewskim w Warszawie. O tym, że zostały zastąpione biało-czerwonymi zadecydowało to, że Piłsudski i wielu innych przywódców Polskiej Partii Socjalistycznej „wysiadło z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość”. Uważali, że jeśli mają do wyboru budowanie niepodległego państwa lub działanie na rzecz ogólnoświatowej rewolucji komunistycznej, to wybierają to pierwsze. Zwycięstwo sprawy niepodległości nad rewolucją było więc dla komunistów po roku 1944 rzeczą niedopuszczalną w ich narracji. Co równie ważne, „kropkę nad i” - nad sprawą niepodległości - postawiły piękne dni sierpnia 1920 roku, gdy na przedpolach Warszawy zostały pokonane wojska sowieckie. Niepodległość została opromieniona zwycięstwem Polaków nad „robotniczo-chłopską” Armią Czerwoną. Przeciwko tej armii walczyli polscy chłopi i robotnicy, a na czele polskiego rządu stał chłop Wincenty Witos.
PAP: Jaka jest więc najważniejsza nauka płynąca dla współczesnego pokolenia od „pokolenie niepokornych”, którzy stali się twórcami niepodległości?
G. Kucharczyk: Trzeba się uczyć tej konsolidacji wokół wartości jaką jest suwerenność państwa. To diametralna różnica pomiędzy schyłkiem I Rzeczypospolitej w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku i rodzącą się II Rzeczypospolitą. Pod koniec wieku XVIII mieliśmy do czynienia z pewnego rodzaju magmą, zagubieniem się, brakiem zrozumienia dla pojęcia niepodległości. Zauważmy, że w skład konfederacji targowickiej wchodzili nie tylko zdrajcy, tacy jak Potocki, Rzewuski i Branicki, ale także ci, którzy wcześniej walczyli w szeregach konfederatów barskich. Można powiedzieć, że byli szczerymi patriotami, ale zagubili się. Nie rozumieli, że zagranica nie da nam wolności i nie będzie dbała o złotą wolność. Nie myśleli w sposób prawdziwy, niezafałszowany o polskiej polityce.
Tego zrozumienia dla wartości niepodległości nie zabrakło w listopadzie 1918 roku. Tego rozumienia niepodległości trzeba się uczyć i rozumieć, że dla wartości jaką jest suwerenność godzono się nawet z największymi adwersarzami, nawet jeśli między nimi lała się krew, tak jak między narodowymi demokratami i socjalistami. Przecież Piłsudski i Dmowski pod koniec 1918 roku wznieśli się ponad te podziały i doprowadzili do powstania rządu Ignacego Jana Paderewskiego. Wspomnianego wyżej zamętu z końca XVIII wieku nie było w początkach niepodległości. Ówcześni politycy rozumieli jakimi ofiarami były okupione starania o niepodległość i wiedzieli, że to naród polski musi sobie wywalczyć niepodległość. Mimo, że wielu - tak jak Roman Dmowski - skupiało się na działalności dyplomatycznej na Zachodzie, to także on wiedział, że wysiłek narodu w budowaniu niepodległości jest najważniejszy. Lekcją dla nas jest, że niepodległość wystarczy do spełnienia innych celów. Jeśli będziemy zgadzać się co do tej najważniejszej kwestii, to nawet państwo targane tak głębokimi podziałami, których symbolem może być zamordowanie Gabriela Narutowicza może dokonać wielkich rzeczy - takich jak reforma walutowa i budowa Gdyni. To wszystko było możliwe, ponieważ także zwykli obywatele byli pewni, że warto poświęcić się dla budowania niepodległej Polski.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ pat/