Jest rzeczą zupełnie niezrozumiałą, że polska polityka jest odporna na myśl polityczną papieża; pojawiał się w niej jako niema ikona mająca zaskarbić przychylność politykom, używającym jej do bieżącej gry politycznej - oceniał socjolog Edmund Wnuk-Lipiński, który 4 maja obchodziłby 80 urodziny.
"Życie Edmunda Wnuk-Lipińskiego okresami przypominało seminarium z socjologii; na frapujące pod względem socjologicznym wydarzenia napatrzył się do woli" - powiedział PAP Marek Oramus, pisarz i właściciel portalu "Galaktyka Gutenberga".
"Jego życie przypadło na czasy komunizmu, kiedy to związał się z +Solidarnością+ i opozycją demokratyczną, ale też zdobył szlify naukowe. Oraz na okres transformacji, kiedy to pełnił ważne funkcje organizatora nauki, ale jednocześnie realizował szerokie badania nad procesami demokratycznych przekształceń w Polsce i naszej części Europy" - napisał Cezary Obracht-Prondzyński w artykule "Edmund Wnuk-Lipiński (1944-2015): socjolog, badacz sfery publicznej, organizator życia naukowego, Kaszuba" ("Acta Cassubiana", 2015). "Nie brakło, niestety, w życiu Profesora momentów dramatycznych, kiedy najpierw w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zginął jego syn, a następnie po ciężkiej chorobie odeszła żona" - podkreślił.
Było to w lutym 1988 r. "Wraz z żoną Elżbietą, również socjologiem, uczestniczyli wtedy w konferencji w Krakowie. Kuba po raz pierwszy w życiu został sam i tak się jakoś złożyło, że gdy ojciec wygłaszał referat o sytuacji w Polsce, syn wypadł z okna na 15 piętrze" - przypomniał Oramus. Przywołał pogróżki, jakie uczony usłyszał w marcu 1982 r. podczas przesłuchania w MSW na Rakowieckiej od esbeka-pułkownika. "Groził mi także, że mojego syna lub żonę może spotkać nieszczęśliwy wypadek" - opowiadał Edmund Wnuk-Lipiński.
Urodził się 4 maja 1944 w Suchej w Borach Tucholskich. Jego ojciec przed wojną pracował na poczcie - gdy odmówił podpisania wolkslisty, został wyrzucony z pracy i zatrudnił się w tartaku. "Chorowałem często, a opieka lekarska była żadna, nie licząc medycyny ludowej. Nie było jasne, czy przeżyję. Dostarczyłem rodzicom wielu strapień, a jednak przetrwałem, zahartowałem do tego stopnia, że później właściwie choroby mnie omijały" - napisał Edmund Wnuk-Lipiński we wspomnieniach pt. "Światy równoległe. Autobiografia subiektywna w sensie ścisłym" (2015).
Po Sierpniu '80 Wnuk-Lipiński został wybrany zastępcą dyrektora IFiS PAN, znalazł się również w zarządzie "Solidarności" Instytutu. Wziął udział w pierwszym zjeździe "Solidarności". Gdy w lutym 1981 r. premierem PRL został Wojciech Jaruzelski, oddał legitymację PZPR. "Wyjaśnił na zebraniu, że jego zdaniem PZPR stanie się niedługo instrumentem przemocy na dużą skalę, z czym on nie chce mieć nic wspólnego" - przypomniał Oramus.
W jego wspomnieniach z dzieciństwa znalazło się m.in. przedszkole Caritasu w pobliskim Bytowie (Pomorskie), w którym dawano jeść, a był to w ówczesnych realiach konkretny dar. "Armia Czerwona, a ściślej wojska II Frontu Białoruskiego zajęły miasto w marcu 1945 roku. Centrum zostało niemal doszczętnie zrujnowane podczas ofensywy, a reszty dopełniło sowieckie wojsko, grabiąc, co popadnie po wyparciu Niemców" - wspominał miasteczko Wnuk-Lipiński.
Na jego życiu niewątpliwie odcisnęła się też tragedia z lat okupacji - ojciec był szwagrem "Rysia", Józefa Gierszewskiego, zamordowanego pod koniec czerwca 1943 r. w wyniku wewnętrznych konfliktów w Tajnej Organizacji "Gryf Pomorski". Opisując historię rehablitacji "Rysia", Wnuk-Lipiński podsumował: "polityczna nienawiść potrafi zabijać".
Do szkoły podstawowej trafił mając sześć lat. "Jako szkolny +wcześniak+ zawsze był +ten mniejszy+, co też wpłynęło na jego postawę i ambicję. W szkole bowiem narodziła się jego pasja sportowa, a w czasie nauki w bytowskim ogólniaku zdobywał laury w zawodach regionalnych i krajowych. Tymczasem dla jego rodziców, zwłaszcza dla ojca marzeniem było, aby syn podobnie jak on zdobył awans +do klasy miejskich pracowników umysłowych+. Awans ten jednak nie zapewniał dostatniego życia" - napisał Cezary Obracht-Prondzyński.
Drugą, obok sportu pasją były wędrówki. Jeszcze w ogólniaku objechał autostopem praktycznie całą Polskę. Po zdaniu matury podjął studia socjologiczne na Uniwersytecie Warszawskim. "Socjologię wybrałem przede wszystkim dlatego, że była daleko od domu, a na egzaminie wstępnym nie wymagano zdawania matematyki" - wspominał. "Socjologia wygrała, bo od jakiegoś czasu intrygowało mnie, dlaczego ci sami ludzie zachowują się rozmaicie, w zależności od tego, w jakiej przebywają grupie" - dodał. Na UW był świadkiem Marca’68.
W grudniu 1970 r. znalazł się przypadkiem w Gdańsku. "Zobaczyłem widok jak z Apokalipsy. Cały plac przed gdańskim Dworcem Głównym wypełniało morze głów. Płonął transporter opancerzony, nad rozfalowanym tłumem krążył helikopter. Zza dworcowego budynku waliły w niebo kłęby czarnego dymu. Obiektem szczególnej uwagi zgromadzonych zdawał się potężny gmach komitetu wojewódzkiego partii, stojący już w płomieniach" - wspominał Wnuk-Lipiński.
W 1968 r. podjął pierwszą pracę zawodową w Głównym Urzędzie Statystycznym (zajmował się m.in. badaniem czasu wolnego i wypoczynku) co dało mu szansę na siedmiomiesięczny pobyt w USA, stanowiący wówczas "podróż życia". Trafił do świata całkowicie odmiennego i to jeszcze w okresie niezwykłego pobudzenia - hipisi, wojna w Wietnamie i protesty przeciwko niej, ferment intelektualny" - napisał Obracht-Prondzyński.
Powróciwszy, przeniósł się z GUS do ministerialnego Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych gdzie obronił doktorat.
Wtedy też zaczął pisać powieści S-F. "Z Edmundem Wnuk-Lipińskim zetknąłem się po raz pierwszy pod koniec lat 70. - bynajmniej osobiście. W Czytelniku, dokąd zaniosłem swoją powieść, dowiedziałem się od urzędującego tam redaktora Lecha Jęczmyka, że ma już podobną do mojej, rzecz wnuka Lipińskiego. Zrozumiałem, że to sędziwy profesor ekonomii i opozycjonista, członek KSS KOR, Edward Lipiński ma wnuka, który napisał +Wir pamięci+ - nazwisko autora było mi zupełnie obce" - wspominał Marek Oramus.
Maciej Parowski ocenił, że w tej książce Wnuk-Lipiński "odgrzał na nowo nośny schemat o bohaterze, który szuka prawdy o sobie samym, a przy okazji o podzielonym społeczeństwie, o mechanizmach jego działania". Konstrukcja fabularna powieści, na tle innych utworów fantastycznonaukowych była - zdaniem Parowskiego - "pomysłem pionierskim i płodnym mitologicznie".
"Początkowo użył w niej realiów warszawskich, a bohaterowie nosili polskie nazwiska, ale redaktorka w wydawnictwie wyperswadowała mu, że lepiej będzie osadzić akcję jak najdalej od Polski i autor na to przystał. Po latach twierdził, że operacja ta wyszła powieści na dobre. Tak odmieniony +Wir pamięci+ (tytuł wzięty z wiersza Baczyńskiego) ukazał się jako pierwszy tom serii fantastyki naukowej w Czytelniku, inaugurując jednocześnie nurt fantastyki socjologicznej nad Wisłą" - przypomniał Oramus w szkicu krytycznym pt. "Wędrujący ciemną doliną" zamieszczonym w zbiorze "Matka paranoja" (2023).
"Za ikonę tego nurtu uważa się wprawdzie Janusza Zajdla, ale pierwszeństwo Wnuk-Lipińskiego nie ulega wątpliwości: +Wir pamięci+ ukazał się w roku 1979, podczas gdy pięć powieści socjologicznych Zajdla dopiero w pierwszej połowie lat 80" - wyjaśnił. "Tak więc polską fantastykę socjologiczną zainicjował fachowiec, zawodowy socjolog, co niewątpliwie przydaje jej splendoru" - dodał.
W 1977 r. Edmund Wnuk-Lipiński przeszedł do pracy w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, w Zakładzie Badań nad Nierównościami Społecznymi pod kier. Włodzimierza Wesołowskiego (promotora jego pracy doktorskiej). Wszedł zespołu badawczego kierowanego przez prof. Władysława Adamskiego, który przygotował raport Polacy 80, a następnie Polacy 81. "Cały nakład tego raportu zmielony po wybuchu stanu wojennego" - przypomniał Obracht-Prondzyński.
Po Sierpniu '80 Wnuk-Lipiński został wybrany zastępcą dyrektora IFiS PAN, znalazł się również w zarządzie "Solidarności" Instytutu. Wziął udział w pierwszym zjeździe "Solidarności". Gdy w lutym 1981 r. premierem PRL został Wojciech Jaruzelski, oddał legitymację PZPR. "Wyjaśnił na zebraniu, że jego zdaniem PZPR stanie się niedługo instrumentem przemocy na dużą skalę, z czym on nie chce mieć nic wspólnego" - przypomniał Oramus. "W połowie lat 80. Wnuk-Lipiński poczuł się definitywnie zablokowany na froncie naukowym. Nie było w tym nic dziwnego: trwała dekada stanu wojennego, utrzymywały się obostrzenia wobec nauki i naukowców, więc dla kogoś, kto chciał zajmować się nierównościami społecznymi w państwie, które deklarowało, że takie nierówności nie występują, w socjologii zabrakło miejsca" - dodał.
"Widział okazję do unikatowych w skali światowej badań na temat transformacji ustroju i już do nas nie wrócił, angażując się w tysiąc projektów i doradzając politykom" - wspominał Marek Oramus. "Gdy jednak przyjrzeć się rzeczywistości, władza raczej nie wzięła sobie jego doradzania do serca" - ocenił.
"Przystał do fantastów, którzy na konwencie w Staszowie przyjęli go jak swego. Polubił nas ze wzajemnością i cierpliwie czekaliśmy na dwa ostatnie tomy jego trylogii o +Apostezjonie+, które ukazały się ostatecznie w roku 1988 i 1989 po długim zastanawianiu się cenzury" - przypomniał. "A gdy wybuchła wolność, porzucił nas bez żadnych ceregieli i odszedł do swojej socjologii, z której wykurzyli go komuniści" - napisał Oramus.
Gdy rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu - po stronie solidarnościowej znalazł się Edmund Wnuk-Lipiński. "Wkroczyliśmy zwartą grupą do Pałacu Namiestnikowskiego na Krakowskim Przedmieściu. Gdy uświadomiłem sobie, że w tym właśnie budynku podpisano niegdyś Układ Warszawski, który na pół wieku pozbawił Polskę samodzielności politycznej i militarnej, doznałem poczucia, że oto odwraca się karta historii. Nie miałem, naturalnie, zielonego pojęcia, co zostanie zapisane, ale nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że nic już nie będzie takie samo, jak przedtem" - wspominał. "Po tygodniu negocjacji dotarło do mnie, że oto biorę udział w historycznym wydarzeniu. Że jestem członkiem komisji likwidującej komunizm w Polsce" - dodał.
Tytuł profesora nauk humanistycznych Edmund Wnuk-Lipiński otrzymał w 1992 roku.
W nowych realiach został ekspertem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, wrócił też do pracy naukowej. Brał udział w międzynarodowych projektach badawczych dotyczących elit, struktur społecznych oraz przemian demokratycznych, nie tylko zresztą w Europie, ale też w Afryce (RPA). Napisał kilka ważnych książek m.in. "Demokratyczna rekonstrukcja. Z socjologii radykalnej zmiany społecznej" (1996), "Granice wolności. Pamiętnik polskiej transformacji" (2003), "Świat międzyepoki. Globalizacja - demokracja - państwo" (2004), "Socjologia życia publicznego" (2005). Był twórcą, a w latach 1991-93 pierwszym dyrektorem Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Współtworzył również Instytut Spraw Publicznych oraz uczelnię Collegium Civitas której był rektorem w latach 2006-12.
"Edmund Wnuk-Lipiński nie dawał nam gotowych rozwiązań, bo nie był i nie chciał być ani jasnowidzem, ani cudownym uzdrowicielem naszych umysłów. Ale Jego intelektualna siła polegała właśnie na tym, że potrafił zadawać intrygujące pytania i mobilizować nas do poszukiwania odpowiedzi. I to nie jedynie słusznej odpowiedzi i jedynej racji, ale hipotez i możliwych wariantów rozwoju społecznego, poszukiwania mechanizmów władzy oraz przyczyn i istoty procesów społecznych i politycznych. Tego co jest głęboko pod powierzchnią tego, co na co dzień widzimy, komentujemy, analizujemy" - napisał socjolog i politolog Stanisław Mocek, na stronie Collegium Civitas.
"Widział okazję do unikatowych w skali światowej badań na temat transformacji ustroju i już do nas nie wrócił, angażując się w tysiąc projektów i doradzając politykom" - wspominał Marek Oramus. "Gdy jednak przyjrzeć się rzeczywistości, władza raczej nie wzięła sobie jego doradzania do serca" - ocenił. I chyba trudno się z tym nie zgodzić, czytając choćby artykuł pt. "Znaczenie nauczania Papieża dla polskiej polityki" opublikowany w 2014 r. na łamach "Teologii Politycznej".
"Lektura pism Papieża jest odświeżająca" - napisał Edmund Wnuk-Lipiński. "Jest rzeczą zupełnie niezrozumiałą, że polska polityka jest odporna na myśl polityczną Papieża. Papież pojawiał się w polskiej polityce jako niema ikona mająca zaskarbić przychylność politykom, używającym jej do bieżącej gry politycznej" - ocenił. "A przecież Papież mówił nam bardzo ważne rzeczy, które warto przemyśleć i zastanowić się, czy gdybyśmy wsłuchali się jego głos - polska polityka nie byłaby bardziej przyjazna ludziom, a wolność nie byłaby sympatyczniejsza nawet dla tych, którzy się jej boją" - podkreślił.
Edmund Wnuk-Lipiński zmarł 4 stycznia 2015 roku. Miał 70 lat.
Paweł Tomczyk (PAP)
pat/ js/