Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi po 30 latach ponownie wystawi jedną z najbardziej melancholijnych i poruszających sztuk Briana Friela "Tańce w Ballybeg". Inscenizacja powstała we współpracy z Wyższą Szkołą Sztuki i Projektowania w Łodzi. W sobotę premiera na Scenie Kameralnej.
Dramat irlandzkiego pisarza pierwszy raz trafił na scenę łódzkiego Jaracza w 1994 r. Spektakl wyreżyserowany przez Barbarę Sass-Zdort spotkał się z bardzo dobrym odbiorem publiczności.
Inicjatorem jego powrotu do Jaracza był aktor tego teatru i odtwórca głównej roli Marcin Włodarski. Przedstawienie powstało w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich ProScenium pozwalającej aktorom na realizację własnych pomysłów dramaturgicznych i reżyserskich w profesjonalnych warunkach.
"+Tańce w Ballybeg+ chodziły za mną od dłuższego czasu. Kiedy pojawiła się możliwość zrealizowania własnej inicjatywy na deskach Teatru Jaracza naturalnym wyborem była emocjonalna sztuka Friela. Chciałbym zabrać widzów w nostalgiczną podróż dojrzałego mężczyzny do ostatnich dni swojego szczęśliwego, beztroskiego dzieciństwa. Grany przeze mnie bohater Michael podejmuje się próby rozliczenia i zrozumienia przeszłości, a tym samym poukładania sobie dorosłego życia" – wyjaśnił Włodarski.
Aktor w spektaklu o przemijaniu, ulotności pamięci i zanikaniu wspomnień wciela się w rolę Michaela, syna jednej z pięciu sióstr. To on, jako dorosły już mężczyzna, opowiada widzom historię gorzkiej sielanki, jaką było jego dzieciństwo. Spędził je w towarzystwie ciotek i matki, w świecie pogrążonym w melancholii. Główny bohater maluje przed widzami ciąg obrazów, kolaży, które przywołują wspomnienia i pomagają w odszukaniu samego siebie i swojej tożsamości.
"Dla mnie ten tekst jest także o końcach świata rozpatrywanych w trzech aspektach – globalnie, czyli widma I wojny światowej i brutalność nowego świata, rodzinnym, w którym każda z postaci przeżywa prywatny dramat, oraz ludzkim, jako zakończenie życia. Nie chcemy jednak, aby widz wyszedł ze spektaklu z poczuciem bezradności, bo jest w naszym przedstawieniu także światło i momenty niosące nadzieję" – powiedziała reżyserka sztuki Ewa Kustusz-Warwas.
Tytuł nawiązuje do tańczenia przy muzyce z radia. Odbiornik wciąż się psuje i trzeba ponosić wydatki na baterie, ale płynąca z niego muzyka przynosi głównym bohaterkom – siostrom Kate, Chris, Agnes, Maggie i Rose – ulgę. Muzyka i taniec sprawiają jedyną, czystą, nieskażoną troską przyjemność, pozwalają na moment zapomnieć o biedzie, niepewności i smutku.
Przedstawienie powstało we współpracy teatru z łódzką Wyższą Szkołą Sztuki i Projektowania w Łodzi. W obsadzie znalazły się słuchaczki studium aktorskiego działającego w szkole – Iga Biaduń i Klaudia Michalik oraz absolwentka studium Eliza Sondaj. W pracę przy przedstawieniu zaangażowani zostali także wykładowcy i słuchacze innych kierunków WSSiP.
W obsadzie spektaklu obok Włodarskiego oraz studentek i absolwentki studium są: Anna Sarna, Aleksandra Posielężna i Paweł Audykowski. Autorką scenografii jest Maria Balcerek, za muzykę odpowiada Krzysztof Sadecki, za reżyserię świateł Yori Fabian, a za choreografię Joanna Wolańska.
Premiera "Tańców w Ballybeg" na Scenie Kameralnej w sobotę o godz. 19.00 (PAP)
Autor: Bartłomiej Pawlak
bap/ joz/