22 czerwca 1944 roku rozpoczęła się Operacja Bagration – ofensywa sowiecka, w wyniku której Niemcy stracili około 400 tysięcy żołnierzy. Rosyjski historyk Władymir Bieszanow podkreśla jednak, że straty Armii Czerwonej były dużo wyższe.
Władymir Bieszanow był do upadku Związku Sowieckiego oficerem, a teraz należy do cenionych historyków, choć inaczej jego publikacje są odbierane w Rosji. Nie szczędzi w nich bowiem krytycznych uwag pod adresem Stalina i sowieckiego dowództwa. Podkreśla, że błędy popełniane przez sowieckiego dyktatora o mało nie skończyły się klęską Związku Sowieckiego w początkowym okresie wojny, a zwycięstwo zostało okupione bardzo wysokimi stratami, których można było uniknąć. Bieszanow przypomina również, na przekór lansowanej w ZSRR oraz w rządzonej przez Putina Rosji linii, że znaczny udział w ostatecznym zwycięstwie Związku Sowieckiego mieli zachodni alianci. Wszystkie podawane przez siebie twierdzenia popiera liczbami i relacjami dowódców – zarówno tych niemieckich jak i sowieckich.
Operację Bagration – ofensywę Armii Czerwonej rozpoczętą 22 czerwca 1944 roku Bieszanow opisał w książce „Rok 1944. Dziesięć uderzeń Stalina” (polskie wydanie: Bellona, Warszawa 2011).
Rosyjski historyk wylicza, że w połowie 1944 roku Armia Czerwona dysponowała 461 dywizjami piechoty w służbie czynnej. W sumie do walki przeciwko Niemcom mogła wystawić 6,6 mln ludzi, wyposażonych w ponad 98 tysięcy dział, 7100 czołgów i 13 500 samolotów bojowych. W rezerwie Stawki (Naczelnego Dowództwa) pozostawały jeszcze m.in. armie: lotnicza, pancerna i dwie ogólnowojskowe, dziewięć korpusów pancernych. W sumie 645 tysięcy żołnierzy, 1800 czołgów i 2900 samolotów bojowych. Wehrmacht w tym samym czasie miał w służbie czynnej 4 mln żołnierzy i oficerów, ale z tego tylko trochę więcej niż połowę (2,2 mln) na froncie wschodnim. Priorytetem dla Hitlera (na przekór stanowisko generalicji) był w tamtym momencie front zachodni.
Jeszcze gorzej dla Niemców przedstawiał się stosunek sił na odcinku, który miał się okazać głównym frontem rozpoczętej 22 czerwca Operacji Bagration. Dowodzący Grupą Armii „Środek” feldmarszałek Ernst Busch miał pod rozkazami 1,2 mln żołnierzy, uzbrojonych w 900 czołgów.
Bieszanow zwrócił uwagę, że w raportach i rozkazach sowieckiego Sztabu Generalnego, gdy była mowa o celach operacji starannie unikano słowa „okrążenie”, a zamiast tego posługiwano się pojęciem „likwidacja”. Rosyjski historyk ustalił, że ten językowy zabieg wynikał – jak wiele innych spraw – ze strachu przed Stalinem.
Dowództwo sowieckie wystawiło przeciwko tym siłom 2,4 mln żołnierzy, 36 400 dział, 5200 czołgów i dział samobieżnych oraz 5300 samolotów.
Niemcy mieli nadzieję, że na bagnistych, pełnych lasów i jezior terenach Armia Czerwona nie będzie w stanie wykorzystać swojej przewagi, zwłaszcza w broni pancernej. Nacierającym sprzyjała jednak kategoryczna dyrektywa Hitlera, który nakazał trzymać się swoich pozycji za wszelką cenę. Podobnie jak półtora roku wcześniej w Stalingradzie, rozkaz ten ułatwił Armii Czerwonej okrążenie wroga.
Zatwierdzony już w kwietniu, czyli na dwa miesiące przed rozpoczęciem operacji plan zakładał jednoczesny atak na Mińsk z północy (od Witebska) oraz południa (od Bobrujska).
Busch był na tyle doświadczonym oficerem, że przewidział zamiary przeciwnika. Aby zapobiec okrążeniu i rozbiciu swoich wojsk zaproponował skrócenie frontu przez odwrót na Berezynę. Hitler jednak kategorycznie odmówił.
Bieszanow zwrócił uwagę, że w raportach i rozkazach sowieckiego Sztabu Generalnego, gdy była mowa o celach operacji starannie unikano słowa „okrążenie”, a zamiast tego posługiwano się pojęciem „likwidacja”. Rosyjski historyk ustalił, że ten językowy zabieg wynikał – jak wiele innych spraw – ze strachu przed Stalinem. Po okrążeniu von Paulusa w Stalingradzie dyktator był podobno na swoich generałów wściekły, że zamknięci w kotle Niemcy bronili się zbyt długo, wiążąc znaczne siły sowieckie.
Koordynację działań wojsk użytych do Operacji Bagration Stalin oddał jednak w ręce dwóch marszałków, którzy byli autorami planów w Stalingradzie: Aleksandra Wasilewskiego i Gieorgija Żukowa. Plan zakładał m.in. wykorzystanie przeciwko Niemcom działających na ich tyłach partyzantów. Bieszanow zwraca uwagę, że na przekór powojennej propagandzie pożytek z tej dywersji był wątpliwy. Owszem, partyzanci wysadzili wiele torów kolejowych, ale na odcinkach, których Niemcy nie używali, więc ich nie pilnowali. „Partyzantom jednak łatwiej było wysadzać tam, gdzie to oni panowali, a nie tam, gdzie Niemcy pilnują” – skomentował pewien cytowany przez Bieszanowa specjalista.
Wśród czynników, które według Bieszanowa zdecydowały o powodzeniu Operacji Bagration było panowanie sowieckiego lotnictwa w powietrzu. Po lądowaniu zachodnich aliantów w Normandii Luftwaffe przerzuciło tam bowiem ostatnie rezerwy. W połowie czerwca, czyli na kilka dni przed początkiem sowieckiej ofensywy, na zachód wysłano również rozłożone na terytorium okupowanej Polski rezerwy pancerne.
Poszczególnymi frontami (zgrupowaniami wojsk sowieckich) w Operacji Bagration dowodzili generałowie Iwan Bagramion (1. Front Nadbałtycki), Iwan Czerniachowski (3. Front Nadbałtycki). Ten drugi był jednym z młodszych (ur. w 1906) sowieckich dowódców tak wysokiego szczebla. Przed końcem wojny zdążył się „wsławić” obławą augustowską oraz podstępnym aresztowaniem dowództwa AK z pułkownikiem Aleksandrem Krzyżanowskim na czele zaraz po walkach o Wilno. W lutym 1945 roku zginął – prawdopodobnie od pocisku wystrzelonego przez załogę sowieckiego czołgu.
Już pierwszego dnia działań wojska Czerniachowskiego przerwały front i posunęły się o 5-7 kilometrów, a 24 czerwca wojska Bagramiona o 30 kilometrów. Przez Dźwinę żołnierze przeprawiali się wpław i trzymając się belek lub drzwi z chłopskich chat, zmotywowani podobno obietnicą, że ci, którzy na drugi brzeg dotrą jako pierwsi zostaną nagrodzeni tytułem Bohatera. Witebsk, najważniejsze miasto na tym odcinku frontu, ogłoszone w myśl rozkazu Hitlera twierdzą, broniło się tylko do 26 czerwca. Poległo tam 20 tysięcy Niemców, a 10 tysięcy dostało się do niewoli. W ciągu sześciu dni wojska Bagramiana i Czerniachowskiego rozbiły lewe skrzydło Grupy Armii „Środek” i przesunęły się o 80-150 kilometrów.
Na południe od nich działania prowadziły wojska 2. Frontu Białoruskiego, do dowodzenia którymi Stalin na początku czerwca przysłał generała Gieorgija Zacharowa. Ofensywa na tym kierunku zmusiła Niemców w nocy z 24 na 25 czerwca do wycofania się za Dniepr. Do sowieckiej niewoli dostała się załoga ogłoszonego przez Hitlera twierdzą Mohylowa, a podczas walk zginęło dwóch generałów dowodzących XXXIX Korpusem Pancernym.
Najsilniejszym sowieckim zgrupowaniem był dowodzony przez generała (awans na marszałka dostał 29 czerwca) Konstantego Rokossowskiego 1. Front Białoruski. W jego składzie walczyła m.in. 1. Armia Wojska Polskiego (generała Berlinga), a w sumie 1,15 mln żołnierzy (90 dywizji piechoty i sześć korpusów pancernych), 15,5 tysiąca dział i tysiąc czołgów. Osłonę nacierającym zapewniały dwa tysiące samolotów, w tym 932 myśliwce. Niemcy dysponowali na tym odcinku siłami zaledwie dwunastu dywizji. Sześć z nich (w sumie 40 tysięcy żołnierzy) zostało okrążonych w Bobrujsku i rejonie tego miasta. Do 28 czerwca niemiecki XXXV Korpus Armijny przestał istnieć, jego dowódca dostał się do niewoli, a dowódca jednej z dywizji (generał Philipp) popełnił samobójstwo. Dowodzący w tym rejonie jedną z sowieckich armii generał Aleksander Gorbatow uznał, że widok leżących nad Berezyną tysięcy zwłok niemieckich żołnierzy poprawi morale w jego szeregach. „Przypomniało mi się dziwne powiedzenie +Trupy wroga dobrze pachną+ (przypisywane rzymskiemu cesarzowi Witeliuszowi – przyp. PAP) i zmieniłem marszrutę dwóch dywizji drugiego rzutu, aby przeszły przez ten most kolejowy i popatrzyły na robotę swoich towarzyszy z pierwszego rzutu” – wspominał Gorbatow.
Straty Armii Czerwonej w roku 1944 wyniosły, według niepełnych – jak zaznacza Bieszanow – danych 6,5 mln żołnierzy i oficerów, w tym 1,5 mln to tak zwane straty bezpowrotne – co oznaczało zabitych. Straty Wehrmachtu na wszystkich frontach w tymże okresie wyniosły 1,6 mln żołnierzy.
W sumie w kilkudniowych walkach o Bobrujsk Niemcy stracili 74 tysięcy żołnierzy (zabitych, rannych i wziętych do niewoli). 28 czerwca Hitler odwołał feldmarszałka Buscha i na dowódcę Grupy Armii „Środek” powołał feldmarszałka Walthera Modela. Ten spróbował zorganizować nową linię obronną na wschód od Mińska, ale już 3 lipca sowieckie czołgi do tego miasta się wdarły. Do 11 lipca zlikwidowane zostało całe niemieckie zgrupowanie wojsk. Straty Wehrmachtu wyniosły w tym rejonie 70 tysięcy zabitych i rannych oraz 35 tysięcy wziętych do niewoli (wśród nich 12 generałów). W sumie w ciągu pierwszych dwunastu dni Operacji Bagration wojska sowieckie przesunęły się o 225-280 kilometrów.
Bieszanow podkreśla, że po raz pierwszy od początku wojny Armia Czerwona miała nie tylko przewagę w uzbrojeniu i liczbie żołnierzy, ale też kluczową dla koordynacji działań sprawną łączność. Rosyjski historyk zwraca uwagę na znaczenie dostaw ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanie przysłali m.in. kilkadziesiąt tysięcy polowych radiostacji, 348 radarów, 1,7 mln kilometrów polowego kabla telefonicznego.
Stalin, nie czekając nawet na koniec Operacji Bagration, 17 lipca zorganizował w Moskwie swego rodzaju paradę - przemarsz 57 tysięcy jeńców niemieckich. Za całą kolumną jechały polewaczki, spłukując nieczystości po niedoszłych zdobywcach sowieckiej stolicy. Bieszanow w swoim opracowaniu pisze o „symbolicznej dezynfekcji”, ale ze wspomnień tych jeńców, którym po latach udało się wrócić do Niemiec wynika coś innego. Tuż przed przemarszem kazano im zjeść kapuśniak, a osłabienie spowodowało, że cierpieli na biegunkę – załatwianie potrzeb fizjologicznych na oczach mieszkańców Moskwy było więc na nich swego rodzaju zemstą ze strony Stalina.
Plan ostatniej fazy Operacji Bagration zakładał wyjście szerokim frontem nad Wisłę. Akurat te działania Bieszanow opisuje podobnie jak większość innych rosyjskich, a wcześniej sowieckich historyków, nazywając przejście przez Bug wkroczeniem w granice Polski i ignorując fakt, że chodziło o te granice narzucone przez Stalina, a nie te przedwojenne, pogwałcone w wyniku agresji z 17 września 1939 roku. W podobny sposób rosyjski historyk podszedł też do Litwy – opisując zajmowanie Kowna pisze na przykład, że 30 lipca miasto to „było całkowicie wolne”.
20 sierpnia wojskom sowieckim udało się przejściowo uchwycić przyczółek nad Bałtykiem (na wybrzeżu Zatoki Ryskiej). Dumny z siebie generał Bagramian wysłał do Stalina butelkę z morską wodą, ale zanim przesyłka dotarła na Kreml, Niemcy czerwonoarmistów od Bałtyku odepchnęli. Stalin, który już o tym niepowodzeniu zdążył się dowiedzieć, wziął butelkę ze słowami „zwróćcie ją towarzyszowi Bagramianowowi, niech ją wleje do Bałtyku”. Generała jednak nie ukarał.
W zakończonej 29 sierpnia Operacji Bagration wojskom sowieckim udało się przesunąć o 600 kilometrów na zachód. Niemcy stracili w sumie 400 tysięcy żołnierzy (w tym około 120 tysięcy zabitych). Straty sowieckie były prawie dwa razy większe (według Bieszanowa 770 tysięcy żołnierzy, a ponadto prawie trzy tysiące czołgów, 2447 dział i 822 samoloty).
Jednak Związek Sowiecki dysponował w tamtym momencie bez porównania większymi rezerwami.
W 1944 roku sowieckie zakłady zbrojeniowe wyprodukowały 47 300 dział, 29 000 czołgów, 33 200 samolotów. Ponadto 5700 czołgów, 3400 samolotów i 575 okrętów dostarczyli sojusznicy w ramach umowy Lend-Lease.
„Ale nie to jest najważniejsze. Liczny, czasem nawet zbyt liczny skład osobowy i ogromną liczbę sprzętu Armia Czerwona miała do dyspozycji przez całą wojnę. Lecz jej dowództwo bardzo rzadko potrafiło mądrze wykorzystać zasoby, które Guderianowi nawet się nie śniły. Niski poziom przygotowania zawodowego i wąskie horyzonty umysłowe dowódców wszystkich szczebli, brak umiejętności dowodzenia wojskami na nowoczesnej wojnie, zaniedbanie indywidualnego wyszkolenia poszczególnych żołnierzy, wszystko to doprowadziło w początkowym okresie wojny do szeregu druzgocących klęsk, które zagroziły istnieniu Związku Radzieckiego” – pisze Bieszanow.
Straty Armii Czerwonej w roku 1944 wyniosły, według niepełnych – jak zaznacza Bieszanow – danych 6,5 mln żołnierzy i oficerów, w tym 1,5 mln to tak zwane straty bezpowrotne – co oznaczało zabitych. Straty Wehrmachtu na wszystkich frontach w tymże okresie wyniosły 1,6 mln żołnierzy. „Przewyższając Trzecią Rzeszę w zasobach ludzkich 2,5-krotnie, ZSRR zaczął powoływać do wojska 17-latków jednocześnie z Niemcami. Niemieckich poborowych wcielano do armii czynnej po czterech-sześciu miesiącach szkolenia. Radzieckich rzucano do walki z marszu, czasem nie zdążywszy ich przebrać i wydać broni. Podczas dwóch pierwszych lat wojny ogromne straty poniesiono, by uniknąć wojny, a podczas dwóch ostatnich – by przybliżyć zwycięstwo. Czołgistów rzucano, nie licząc się ze stratami, na odcinki przełamania lub na aktywne linie obrony, których nie zgniótł ogień artyleryjski, wykorzystywano do zasklepienia wyrw w swoim froncie i do szturmowania miast, wysyłano na głębokie rajdy bojowe bez osłony i całymi armiami wpędzano w bagna. W efekcie w operacjach bojowych 1944 roku spłonęło 23 700 radzieckich czołgów i samobieżnych – więcej niż w jakimkolwiek z pozostałych lat „Wielkiej ojczyźnianej”. Niemcy w tym czasie na wszystkich frontach stracili dwa razy mniej wozów bojowych. (PAP)
autor: Józef Krzyk
jkrz/ dki/