Dawne zielniki zawierają informacje o ewolucji, ekologii, zmianach klimatycznych i migracjach gatunków – powiedziała w rozmowie z PAP konserwatorka dzieł sztuki dr Magdalena Grenda-Kurmanow z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
Grenda-Kurmanow jest ekspertką w dziedzinie konserwacji obiektów zabytkowych. Zajmowała się m.in. - w ramach grantu z Narodowego Centrum Nauki i pracy doktorskiej – badaniem wpływu zabiegów konserwatorskich na materiał genetyczny roślin w zabytkowych zielnikach.
PAP: Czego możemy się dowiedzieć ze starych zielników?
Magdalena Grenda-Kurmanow: Mogą zawierać bezcenne informacje przydatne w wielu dziedzinach. Zielnik to swoiste archiwum bioróżnorodności i informacji biologicznej. Zasuszone rośliny mogą być źródłem wiedzy na temat ewolucji różnych gatunków, tego, jak kiedyś były rozmieszczone na świecie. Analiza zbiorów zielnikowych może nam dużo powiedzieć o ekologii, zmianach klimatycznych i migracjach gatunków, o tym, jaki wpływ miał na to człowiek. Częstotliwość pojawiania się pewnych roślin w zbiorach również może być informacją na temat tego, jak ważna była roślina dla danego regionu. Istotne są też opisy roślin w zielnikach, bo często w starszych herbariach podawano zastosowania różnych gatunków, a także różne nazwy danego gatunku, co może być istotne w badaniach etnobotanicznych albo dotyczących języka.
PAP: Dzisiejsze herbaria bardzo różnią się od historycznych?
M.G-K.: Te współczesne, naukowe, zawierają czysto techniczne informacje dotyczące okazu: gatunek, datę zbioru, dokładne miejsce zbioru wraz z geolokalizacją, dane osoby, która pozyskała okaz do kolekcji. W starych zielnikach informacje są często niekompletne, zdawkowe, albo w ogóle ich nie ma.
W historycznych zbiorach możemy znaleźć na przykład fascykuły – tekturowe, obwiązane sznurkiem lub taśmą teczki, w których między luźnymi arkuszami ułożono zasuszone rośliny, niejednokrotnie bez żadnego opisu. Jednak najstarsze herbaria mają formę kodeksów, czyli, potocznie mówiąc, książek. Były to szyte albumy, w których na czystych kartach umieszczano rośliny i jakiś opis, najczęściej oznaczenie gatunku rośliny.
Nasze krajowe zbiory przyrodnicze i kolekcje sztuki bardzo ucierpiały z powodu tragicznej historii Polski i dotyczy to również zbiorów zielnikowych. Najstarsze herbaria często mają pieczątki innych miejsc niż te, w których są obecnie przechowywane. Wiele obiektów z naszych zbiorów pochodzi z terenów, które dziś są poza granicami Polski, a wiele powstałych w Polsce kolekcji znajduje się dziś za granicą.
Obecny sposób porządkowania zbiorów zielnikowych, polegający na umieszczaniu pojedynczych okazów na indywidualnych arkuszach, upowszechnił dopiero szwedzki przyrodnik Karol Linneusz w XVIII w. Za cezurę w sposobie porządkowania zielników uznaje się jego przepis na tworzenie herbarium umieszczony w dziele „Philosophia botanica” z 1751 r. To zdawkowa, ale bardzo konkretna recepta wykonania herbarium, zawarta w szesnastu punktach.
PAP: Gdzie są przechowywane zabytkowe zielniki?
M.G-K.: Kolekcje zielnikowe można znaleźć w różnych zbiorach, bibliotekach i archiwach. Są specjalistyczne instytucje zielnikowe, które zajmują się kolekcjonowaniem, porządkowaniem i zarządzaniem takimi zbiorami. W Polsce takie ośrodki działają na przykład przy instytutach botanicznych albo wydziałach biologii. W Warszawie zbiory zielnikowe są m.in. na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego w Centrum Nauk Biologiczno-Chemicznych, w Bibliotece UW. W Bibliotece Narodowej przechowywany jest jeden z najstarszych zachowanych w Polsce zielników autorstwa Jerzego Andrzeja Helwinga, powstały prawdopodobnie na przełomie XVII i XVIII wieku. Warszawskie muzea Narodowe i Literatury mają z kolei w zbiorach zielniki Elizy Orzeszkowej. Pisarka zaczęła kolekcjonować rośliny na Grodzieńszczyźnie w latach 80. XIX w., gdy pracowała nad „Nad Niemnem”.
PAP: Herbaria w polskich zbiorach są dobrze zachowane?
M.G-K.: Te, które się zachowały, przetrwały w różnym stanie. Nasze krajowe zbiory przyrodnicze i kolekcje sztuki bardzo ucierpiały z powodu tragicznej historii Polski i dotyczy to również zbiorów zielnikowych. Najstarsze herbaria często mają pieczątki innych miejsc niż te, w których są obecnie przechowywane. Wiele obiektów z naszych zbiorów pochodzi z terenów, które dziś są poza granicami Polski, a wiele powstałych w Polsce kolekcji znajduje się dziś za granicą. Cenne zielniki znikały z naszego kraju w wyniku zawieruchy wojennej, czasem kolekcjonerzy albo ich potomkowie pozbywali się zbiorów. Byli też tacy naukowcy jak farmaceuta i botanik Ferdynand Karo, który pod koniec XIX wieku prowadził badania na Syberii i jego zbiory częściowo tam zostały. Karo był zielnikowym rekordzistą, w ciągu życia stworzył ponad 80 tysięcy kart zielnikowych.
PAP: Czy kiedyś tworzenie zielników było modne?
M.G-K.: Zainteresowanie zielnikami jako narzędziami naukowymi wzięło się z tego, że zaczęto krytycznie przyglądać się „Historii naturalnej” Pliniusza Starszego. Wcześniej ta encyklopedia, wydana ok. 77 naszej ery uchodziła za bezbłędne źródło wiedzy o świecie przyrody, ale w czasach renesansu odkryto, że zawiera nieścisłości i przekłamania. Zaczęto więc zbierać rośliny, by uzupełniać i weryfikować informacje Pliniusza.
Później coraz więcej badaczy zaczęło odkrywać niesamowite bogactwo roślin i w XVI wieku do jego dokumentowania nie wystarczały już dotychczasowe opisy i ilustracje, zaczęto więc stosować zielniki. Od tego czasu można mówić już o usystematyzowanym tworzeniu zbiorów zielnikowych, z intencją używania ich jako narzędzi naukowych. Stąd ich lawinowy przyrost w XVI w. i kolejnych stuleciach oraz obecność herbariów w wielu kolekcjach. Na popularność zielników wpływały też kolonialne działania państw europejskich i atrakcyjność zielników jako elementów gabinetów osobliwości, a następnie zbiorów naukowych.
Kolekcjonerów oczywiście interesowały rzadkie, egzotyczne okazy. Ich pozyskanie świadczyło o zamożności kolekcjonera, budowało jego prestiż i miało też być przejawem panowania człowieka nad naturą. Kolekcjonowanie roślin egzotycznych było znacznie prostsze w miastach, które miały dostęp do morza – bo tam najszybciej, drogą morską, docierały okazy z odległych zakątków świata. I tak egzotyczne okazy docierały do kolekcjonerów na przykład w Gdańsku.
Helwing, nazywany pruskim Pliniuszem, mieszkał w Węgorzewie, ale utrzymywał bliskie kontakty ze środowiskiem gdańskim i również pozyskiwał okazy do swojej kolekcji. Nasiona zdobytych roślin wysiewał w Stulichach w założonym przez siebie ogrodzie, a okazy umieszczał w zielnikach. Tworzył herbaria, które potem trafiły m.in. do Drezna, Królewca i Petersburga. W pierwszym tomie najstarszego zielnika – tym z Biblioteki Narodowej – Helwing umieścił gatunki z rodzimej flory, w tomie drugim znajdziemy właśnie rośliny egzotyczne.
Bibliofil Bierkowski cenił przede wszystkim starodruk i nie zdawał sobie sprawy z wartości przyrodniczej kolekcji zachowanej w zabytkowej księdze, więc oczyścił ją i poddał konserwacji według własnego pomysłu. Badania profesor Zemanek wskazują, że najprawdopodobniej było to herbarium Wazówny i właśnie tak straciliśmy zielnik, który byłby najstarszym tego typu zabytkiem w polskich zbiorach.
PAP: Jakie najstarsze zielniki zachowały się na świecie?
M.G-K.: To obiekty XVI-wieczne, zwykle dzieła włoskich botaników, bo we Włoszech narodził się zwyczaj tworzenia zielników. Rozpowszechnienie tworzenia zbiorów zielnikowych przypisywane jest lekarzowi i botanikowi Luce Ghiniemu – twórcy również pierwszego europejskiego ogrodu botanicznego w Bolonii. Ludzie zasuszali rośliny między kartami papieru od wieków, ale Ghini prawdopodobnie pierwszy propagował wykorzystanie zielników jako narzędzi naukowych.
W Polsce najstarszy zielnik pochodzi z końca XVII wieku – to przechowywane w Muzeum Przyrodniczym we Wrocławiu herbarium Włocha Paolo Silvio Boccone, botanika i mnicha zakonu cystersów. Boccone wędrował po Europie, zbierał rośliny w różnych miejscach i zostawiał za sobą zielniki. Obdarowywał nimi swoich kolejnych protektorów i gospodarzy.
W naszych zbiorach był jeszcze starszy XVII-wieczny obiekt, ale został częściowo zniszczony. To zielnik królewny Anny Wazówny, która była wielką miłośniczką roślin. Siostra króla Zygmunta III Wazy zasuszała je między kartami książki Szymona Syreńskiego (czyli Syreniusza) – ilustrowanego „Zielnika o roślinach użytkowych” wydanego w 1613 roku.
Długo próbowano się dowiedzieć, co stało się z zielnikiem królewny. Tę tajemnicę wyjaśniła prof. Alicja Zemanek z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która na pozostałości jej herbarium natrafiła w Bibliotece Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Znalazła tam egzemplarz książki Syreniusza, w którym widać plamy, przebarwienia i ślady sugerujące, że między kartami były zasuszone rośliny. Na początku księgi wszyto rękopis jej byłego właściciela i darczyńcy PTPN – chirurga, profesora Ludwika Bierkowskiego. Zapisał w 1840 r., że skompletował dzieło Syreniusza z kilku wybrakowanych egzemplarzy, w tym z jednego, na którego kartach były poprzyklejane wysuszone rośliny – i starannie je usunął. Bibliofil Bierkowski cenił przede wszystkim starodruk i nie zdawał sobie sprawy z wartości przyrodniczej kolekcji zachowanej w zabytkowej księdze, więc oczyścił ją i poddał konserwacji według własnego pomysłu. Badania profesor Zemanek wskazują, że najprawdopodobniej było to herbarium Wazówny i właśnie tak straciliśmy zielnik, który byłby najstarszym tego typu zabytkiem w polskich zbiorach.
PAP: Przygotowywała pani kiedyś własne zielniki?
M.G-K.: Sama nie tworzyłam nigdy usystematyzowanych zbiorów zielnikowych, choć oczywiście bardzo lubiłam zasuszać pojedyncze okazy między kartami książek – kto z nas tego nie robił? Teraz zdarza mi się zasuszać rośliny ze starszą córką, nieraz przynosimy ze spaceru liście lub kwiaty w tym celu. Niedługo na pewno czeka ją tworzenie herbarium na zajęciach z przyrody, więc będę mogła jej doradzić, jak zrobić pełnowymiarowy zielnik, by mogła się nim długo cieszyć. (PAP)
Autorka: Anna Bugajska
abu/ agt/ jpn/