Po latach trudno zrozumieć fenomen popularności ks. Jerzego Popiełuszki, zwłaszcza gdy ogląda się na nagraniach archiwalnych młodego, szczupłego księdza cichym głosem odczytującego homilie z kartek zapisanych ręcznie drobnym pismem – przyznaje w książce „Po prostu jestem z tymi ludźmi” - Katarzyna Jóźwik.
Jóźwik poświęca swą pracę działalności tego duchownego w latach 1980–1984. Przypomina, że „w czasie stanu wojennego wielu kapłanów działało wśród członków `Solidarności`, wielu głosiło kazania niewygodne dla władzy i wielu było przez tę władzę prześladowanych”. „Jednak to do niego przychodziły tysiące, a w końcu dziesiątki tysięcy ludzi z całej Polski. To jego homilie były powielane w setkach i tysiącach egzemplarzy i rozprowadzane po parafiach w całej Polsce. To nim interesowali się liczni dziennikarze zagraniczni i to jego członkowie oraz liderzy `Solidarności` prosili o radę i wsparcie” – zaznacza.
Podkreśla, że chociaż zginął męczeńską śmiercią 40 lat temu, „okoliczności tamtych wydarzeń nadal budzą wątpliwości i nie wszyscy odpowiedzialni za nie zostali ukarani”. (…) przyczyną dokonanej na nim zbrodni było jego życie. Życie nieprzeciętnie aktywne, pełne poświęcenia i solidarności z innymi, pełne odwagi w głoszeniu słów prawdy niewygodnej dla ówczesnych władz, pełne wolności wewnętrznej, okazywanej w czasach głębokiego zniewolenia” – podkreśla Jóźwik.
Książka „Po prostu jestem z tymi ludźmi” nie jest kolejną biografią kapłana. Poświęcona jest działalności ks. Jerzego w poszczególnych środowiskach i grupach społecznych, które były skupione wokół niego w okresie jego najbardziej ożywionej aktywności duszpasterskiej, czyli od strajku w Hucie Warszawa pod koniec sierpnia 1980 roku do jego śmierci w październiku 1984 roku. „Temat porwania i śmierci kapłana wykracza poza ramy pracy, z tego powodu wspominany jest jedynie epizodycznie” – wyjaśnia autorka.
Pisząc o działaniach bezpieki przeciw księdzu Jerzemu, Jóźwik zwraca uwagę, że już od początku jego drogi kapłańskiej interesowała się nim Służba Bezpieczeństwa. 15 listopada 1965 roku Wydział IV Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej założył Alfonsowi (imię Jerzy przyjął później) Popiełuszce, klerykowi Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego św. Jana Chrzciciela w Warszawie, teczkę ewidencji operacyjnej na księdza o numerze rejestracyjnym 33805 w ramach standardowej procedury inwigilacji kleru.
„Skala prześladowania ks. Jerzego Popiełuszki i środowisk skupionych wokół niego zwiększała się w czasie aż do momentu kulminacyjnego, którym było jego porwanie przez funkcjonariuszy SB i zamordowanie” – czytamy w książce.
Już po święceniach kapłańskich ks. Popiełuszkę próbowano pozyskać jako tajnego współpracownika, co było standardowym postępowaniem wobec wielu młodych księży. Następnie 26 lipca 1982 roku funkcjonariusz Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych por. Włodzimierz Fijał złożył wniosek o wszczęcie sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. „Popiel” przeciwko ks. Popiełuszce.
Celami SB były „przerwanie” i „neutralizacja” wrogiej działalności ks. Popiełuszki. Według zapisów ewidencyjnych i zachowanych fragmentów akt sprawa była prowadzona od 2 września 1982 roku.
Zachowanymi materiałami na temat ks. Popiełuszki są liczące siedem tomów akta śledztwa prowadzonego przeciwko niemu we wspomnianej sprawie dotyczącej „nadużywania wolności, sumienia i wyznania na szkodę interesów PRL”.
Zarzucano mu, że w swoich kazaniach: oprócz treści religijnych zawierał „zniesławiające władze państwowe treści polityczne, a w szczególności pomawiał, że władze te, posługując się fałszem, obłudą i kłamstwem, poprzez antydemokratyczne ustawodawstwo niszczą godność człowieka, a także pozbawiają społeczeństwo swobody myśli oraz działania, czym nadużywając funkcji kapłana, czynił z kościołów miejsce szkodliwej dla interesów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej propagandy antypaństwowej”.
Dowodami miały być nagrania i stenogramy homilii wygłaszanych przez ks. Popiełuszkę od sierpnia 1982 do listopada 1983 roku, a także materiały podrzucone przez SB do prywatnego mieszkania księdza przy ul. Chłodnej, a następnie zarekwirowane podczas przeszukania 12 grudnia 1983 roku.
Ks. Jerzego otaczała także sieć tajnych współpracowników UB. Katarzyna Jóźwik cytuje w swojej pracy wspomnienia Michała Staniszewskiego, członka grupy hutników chroniącej ks. Popiełuszkę przed prowokacjami od grudnia 1982 roku: „Waldek Kuczyński, kolega z Komisji Zakładowej, (…) przed pierwszym internowaniem dał mi kopertę i powiedział mi, że na tej kopercie są tajni współpracownicy, którzy są obok Jerzego. […] I zaniosłem do księdza Jerzego i powiedziałem mu – tu jest koperta z agentami. Ksiądz Jerzy mówi tak: `znasz tą listę?` Mówię – nie znam i nie chcę znać. Uśmiechnął się, wziął to i powiedział: `ja wiem`.
W ocenie autorki książki „Po prostu jestem z tymi ludźmi” działalność księży wspierających „Solidarność” – w tym ks. Jerzego – „była niezgodna z linią episkopatu, wytyczoną przez prymasa (Józefa – PAP) Glempa, i godziła w formalny dialog państwa z Kościołem”.
„Prymas uważał, że księża nie powinni angażować się w działalność polityczną i oceniał zachowanie kapłanów, przede wszystkim (Henryka – PAP) Jankowskiego i Popiełuszki, lecz także innych duchownych opozycyjnych, jako `niepotrzebne i szkodliwe zadrażnianie atmosfery politycznej`” – wyjaśnia Jóźwik.
Wskazuje, że „sytuacja ks. Popiełuszki, a także relacje między nim a biskupami w archidiecezji warszawskiej skomplikowały się wraz z wprowadzeniem stanu wojennego”. „Zaangażowanie we wsparcie podziemnej „Solidarności”, a zwłaszcza odprawianie przez niego od stycznia 1982 roku nabożeństw w intencji ojczyzny, na których modlił się m.in. za osoby pokrzywdzone, zwolnione z pracy i internowane, budziły zainteresowanie SB i spowodowały wdrożenie przez władze różnorodnych środków, w tym taktyki konfliktowania kapłana z jego przełożonymi oraz wywierania na nich rosnącej presji administracyjnej, co czyniono zarówno na poziomie lokalnym, jak i centralnym” – czytamy w książce.
Nazwisko ks. Popiełuszki zaczęło się pojawiać w pismach kierowanych do władz kościelnych od sierpnia 1982 roku. Już dzień po sierpniowej mszy za ojczyznę, w liście z 30 sierpnia 1982 roku, minister Łopatka pisał do sekretarza Episkopatu abp. Bronisława Dąbrowskiego skargi na to nabożeństwo, wspominając dekoracje kościoła i zbieranie datków na ofiary stanu wojennego.
Łopatka oskarżał Popiełuszkę o wystąpienia prowokacyjne: „Jego kazanie i przygotowana sceneria nabrały wymiaru oczywistej inspiracji do manifestacyjnych zachowań wiernych”, a także nawiązywał do rozmów między władzami a Kościołem: „Niezdyscyplinowanie duchownych podważa autentyczność deklaracji odpowiedzialnych przedstawicieli Kościoła”.
Jóźwik przytacza w swojej pracy także pismo Adama Wołowicza, dyrektora zespołu w Urzędzie do Spraw Wyznań, a jednocześnie starszego inspektora Departamentu IV na etacie niejawnym do abp. Dąbrowskiego z 30 sierpnia 1983 roku. „Władze państwowe oczekują ze strony Episkopatu położenia kresu takim sytuacjom, jakie stwarza ks. Popiełuszko, oraz spowodowanie, by podobne inicjatywy w przyszłości nie miały miejsca” – pisał Wołowicz.
„Ciągłym przywoływaniem nazwiska ks. Popiełuszki władze komunistyczne starały się prawdopodobnie zmęczyć biskupów, zniechęcić ich do kapłana i pokazać go jako osobę sprawiającą problemy” – przypuszcza autorka.
Mimo to jednak „niektórzy biskupi okazywali przychylność” ks. Jerzemu. „W kwietniu 1983 roku bp Władysław Miziołek przesłał ks. Popiełuszce książkę z odręczną dedykacją imieninową, co wskazuje na dobre relacje między nimi. Obaj wraz z bp. (Zbigniewem) Kraszewskim utwierdzali go w przekonaniu o słuszności głoszonych przez niego homilii, o czym może świadczyć m.in. zapis z maja 1983 roku: `Przed paru dniami bp M[iziołek] powiedział mi, że gen. Kiszczak pokazał mu moje kazanie z marca. Biskup uznał, że nic w nim złego nie ma, bo nawołuje do pojednania i zgody`” – podkreśla Jóźwik.
Według Jóźwik „Kardynał Glemp mimo chłodnych stosunków z ks. Popiełuszką nie wywierał na niego administracyjnej presji”. „Nie zrobił tego również, gdy proponował mu w 1984 roku wyjazd do Rzymu” - ocenia.
„Władza poniosła klęskę. Może właśnie z tego powodu przyjęto ostatecznie twarde rozwiązania, które zakończyły się śmiercią kapłana” – pisze autorka książki „Po prostu jestem z tymi ludźmi”.
Jóźwik zwraca uwagę, że ksiądz Jerzy Popiełuszko nie był jedynym duchownym zaangażowanym we wspieranie „Solidarności”, którego nazwisko pojawiało się w rozmowach państwo–Kościół. „W czasie stanu wojennego liczni księża włączali się w pomoc internowanym i ich rodzinom. Wielu w swoich homiliach odnosiło się do aktualnej sytuacji w kraju, wskutek czego byli inwigilowani przez SB. Jednak dzięki analizie materiałów archiwalnych wiadomo, że działalność ks. Popiełuszki była istotna w szerszej perspektywie – całego kraju i innych duchownych” – dowodzi autorka.
Według niej zjawisko wspólnego działania duchownych związanych z opozycją musiało być dla komunistów niebezpieczne. „Polityka państwo–Kościół zakładała tonowanie przez Kościół nastrojów społecznych, w tym hamowanie przedstawicieli kleru nadaktywnego opozycyjnie. Msze za ojczyznę z sierpnia i września 1984 roku przypominały zaś zjazdy duszpasterzy opozycji, każdorazowo z frekwencją kilkudziesięciu tysięcy wiernych. Wydarzenia te odbywały się przy milczącej aprobacie władz kościelnych. W centrum za każdym razem znajdował się ks. Jerzy Popiełuszko, który z duszpasterza hutników warszawskich zaczął się zmieniać w lidera nieformalnego ruchu” – pisze autorka książki.
SB wiedziała – co też znajduje się w materiałach służby – że od czasu odprawienia mszy członkowie „Solidarności” huty ogłosili ks. Popiełuszkę „kapelanem hutników”. Z racji prezentowanej postawy politycznej stał się symbolem religijnym dla znacznej części zatrudnionych w hucie. „Pod pretekstem działalności duszpasterskiej kształtował postawy polityczne załogi” – oceniali analitycy służby.
„[…] Z biegiem czasu Popiełuszko stawał się przywódcą, organizatorem i inspiratorem działań `Solidarności` w Hucie Warszawa, a po wprowadzeniu stanu wojennego i w czasie jego trwania, stworzył `parasol ochronny` dla osób, które w przeszłości pełniły kierownicze funkcje w `Solidarności` i podjęły próby jej kontynuowania w podziemiu. Kościół, w którym Popiełuszko był wikariuszem, stał się dla nich schronieniem, a jego pomieszczenia były wykorzystywane do spotkań z czołowymi przywódcami podziemnych struktur oraz osobami zwolnionymi z ośrodków odosobnienia dla internowanych” – pisał jeden z komunistycznych funkcjonariuszy cytowany w książce.
Zdaniem Katarzyny Jóźwik właśnie „tak szerokie pole działalności kapłana i bardzo rozbudowana sieć kontaktów były przyczyną jego zamordowania”.
Autorka pracy zwraca uwagę, że nawet po śmierci komunistyczna władza próbowała zdyskredytować kapłana. Po pogrzebie ks. Popiełuszki gen. Wojciech Jaruzelski w przemówieniu podczas plenum KC PZPR na początku listopada 1984 roku oznajmił: „Co mądrzejsi czują, że stereotyp nieskazitelnego Popiełuszki niełatwo będzie utrzymać. On jest męczennikiem nie za wiarę, ale za politykę, za sianie nienawiści”.
Jaruzelski zalecił także dokonanie analizy homilii księdza i wybór tych fragmentów, które miałyby świadczyć o jego działalności politycznej, o – jak to ujął - „politykierskim charakterze tych kazań”. Kolejnym etapem miało być cytowanie w mediach wypowiedzi księdza. Jako kontrast, Jaruzelski zalecał dodawać specjalnie wybrane fragmenty przemówień papieża: „to musi być budowane i propagandowo osłonione w ten sposób, że my to robimy w obronie stosunków, w obronie dobrych, pozytywnych stosunków, którym szkodzi ekstrema. Że jest to sprzeczne ze wskazaniami papieża…”.
Książka Katarzyny Jóźwik, „Po prostu jestem z tymi ludźmi. Działalność ks. Jerzego Popiełuszki w latach 1980–1984” ukazała się nakładem Instytutu Pileckiego.
Autor: Wojciech Kamiński