Kiedy dokładnie Homo sapiens dotarł na tereny Azji Centralnej? Jakie były jego relacje z neandertalczykami i denisowianami? Aby odpowiedzieć na te pytania, zespół dr hab. Małgorzaty Kot z UW poszuka śladów życia prehistorycznych ludzi w wysokogórskich jaskiniach Azji Centralnej.
Przez większość historii gatunek Homo sapiens żył obok innych gatunków ludzkich i człowiekowatych, które z czasem wymierały. W ostatnim okresie, gdy dotarł z Afryki do Eurazji, byli to zamieszkujący już te tereny neandertalczycy i denisowianie.
"Wkraczając na ziemie zajmowane przez inne hominidy, na pewno stawaliśmy się dla nich pewną konkurencją, bo zasiedlaliśmy tę samą niszę ekologiczną, polowaliśmy na te same zwierzęta. Jednak gęstość zaludnienia była wtedy niewielka. Od kilku lat wiemy, że neandertalczycy mieszkali w bardzo małych, kilkuosobowych grupach. Na obszarze od Portugalii po Ałtaj było ich kilkanaście tysięcy osobników. Spotkanie kogokolwiek dawało możliwość przekazania czy poszerzenia puli genetycznej" - powiedziała PAP dr hab. Małgorzata Kot z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Badaczka otrzymała prestiżowy Consolidator Grant Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (ERC) o wartości 2,55 mln euro. Realizując go, przez pięć lat zbuduje ona międzynarodowy, interdyscyplinarny zespół, z którym spróbuje ustalić, na ile spotkanie z innymi hominidami w Azji Centralnej ukształtowało nas jako ludzi współczesnych. I na ile to nasi przodkowie przyczynili się do wymarcia ewolucyjnych krewniaków.
Naukowcy przeprowadzą swoje badania w masywach górskich Azji Centralnej: w wysokogórskich jaskiniach w zachodnim Tien-szanie i Pamiro-Ałaju.
Wiadomo, że to właśnie tamtędy przebiegał jedyny dostępny korytarz migracji ludzi współczesnych z Afryki, wiodący przez Bliski Wschód do Europy i Azji Północnej i Wschodniej. Obecnie czas tej migracji datuje na okres mniej więcej 40-50 tysięcy lat temu. Archeolodzy "dostrzegają" ją m.in. dzięki pojawieniu się na zasiedlanych obszarach nowych typów narzędzi i nieużywanych wcześniej technik ich produkcji.
"Nasz gatunek powstał 300 tysięcy lat temu. Jednak wszystkie cechy i umiejętności związane z człowiekiem współczesnym: tworzenie sztuki, religia czy właśnie zmiany technologiczne - nie pojawiły się od razu. One pojawiły się wręcz bardzo późno, bo zaledwie około 50 tysięcy lat temu. Przez ten czas niewiele się w naszym rozwoju jako Homo sapiens dzieje. Pojawia się więc pytanie: co się wydarza w tamtym momencie, że nagle możemy coś więcej? I na ile to było związane z migracją naszego gatunku na północ, i z tym, że zderzyliśmy się z innymi hominidami: neandertalczykami i denisowianami, które wtedy mieszkały już w Europie?” - zwróciła uwagę dr hab. Małgorzata Kot.
Około 40-50 tys. lat temu dochodzi m.in. do wspomnianej zmiany w sposobie produkcji narzędzi. Ten nowy sposób nazywany jest technologią wiórową, która polega na tym, że z jednej bryły krzemienia można było zrobić całe serie wiórów o ostrych krawędziach. Z nich później powstawały narzędzia. "Taki sposób jest dużo bardziej ergonomiczny. Tej zmianie towarzyszą też zupełnie inne narzędzia, ale również potem - tworzenie z kości różnych zawieszek, ozdób, na dużo większą skalę" - opisała rozmówczyni PAP.
Naukowcy zbadają, gdzie geograficznie ta zmiana w sposobie produkcji nastąpiła i w jakich okolicznościach; komu właściwie przypisać tę innowację.
"Z prowadzonych przez nas od kilkunastu lat badań w zachodnim Tien-szanie, na terenie Azji Centralnej, wynika, że takie same zabytki i nowe sposoby wytwarzania narzędzi spotykamy na stanowiskach datowanych dużo wcześniej niż migracja ludzi współczesnych, bo nawet na 70 tysięcy lat wstecz. Obecnie uważa się, że człowiek współczesny nie zasiedlał tych obszarów tak wcześnie" - wyjaśniła archeolożka.
Badacze będą więc sprawdzać, czy jest możliwe, że człowiek współczesny dotarł do Azji Centralnej już 70 tysięcy lat temu, i to właśnie tam wynalazł i upowszechnił innowacyjne metody produkcji narzędzi. A może wynalazcami byli zamieszkujący te tereny neandertalczycy lub denisowianie? Czy może innowacje te powstały na styku i w wyniku spotkania jednych i drugich populacji?
Aby to ustalić, naukowcy zbadają stanowiska, gdzie - jak sądzą - można znaleźć zachowany materiał organiczny: kości i materiał genetyczny. W tym gorącym i suchym klimacie oznacza to nieznane jeszcze jaskinie górskie zachodniego Tien-szanu i Pamiro-Ałaju.
Dotarcie do górskich jaskiń i przebadanie ich z użyciem współczesnych standardów metodyki badań wykopaliskowych będzie wyzwaniem. To obszar górski, przez który nie wiodą szlaki turystyczne ani drogi, ze szczytami wznoszącymi się na 3-4 tys. metrów.
Rozmówczyni PAP podkreśla, że badacze po raz pierwszy w historii są w stanie przeprowadzić tak precyzyjne badania archeologiczne w Azji Centralnej, na tak dużych wysokościach.
"Obecnie po raz pierwszy dysponujemy na tyle lekkim sprzętem, że możemy zanieść go na plecach. Poza tym, że do miejsca wykopalisk niesiemy sprzęt obozowy, namioty, śpiwory, jedzenie na kilka dni, swoje rzeczy - to mamy ze sobą jeszcze cały sprzęt do prowadzenia badań, do pobierania prób. Często do takiej jaskini idzie się dzień, dwa. Podczas badań pilotażowych do jednej z nich szliśmy trzy dni w jedną stronę, każdy z nas - niosąc plecak ważący 20-25 kg. Więc dotąd po prostu prowadzenie takich badań było niemożliwe, ponieważ ten sprzęt laboratoryjny był na tyle ciężki, że w ogóle ta wyprawa przestawała mieć sens" - stwierdziła.
Dodatkowo - jak podkreśliła - dopiero niedawno pojawiły się nowe możliwości badań laboratoryjnych, które ułatwiają wychwytywanie śladów nawet pojedynczych hominidów na stanowiskach archeologicznych. Naukowcy mogą odnaleźć też DNA w samej warstwie osadu, zawierającej odpadki organiczne i nieorganiczne, np. węgiel drzewny czy glinę. Żeby powiedzieć, kto w danym miejscu mieszkał, nie potrzebują nawet kości. Jednak jeśli je znajdą, to nowe metody (analiza budowy aminokwasów) pozwalają określić, czy dana kość należała do zwierzęcia, czy człowieka. A nawet rozpoznać, czy to neandertalczyk, denisowianin, czy Homo sapiens. Badacze mogą też przeprowadzać analizy lipidów, które wskażą, czy w danym miejscu faktycznie występują ślady aktywności naszych przodków. Dla potwierdzenia mogą później przeprowadzić kosztowne analizy genetyczne.
Będą pracować w terenie, gdzie - poza pasterzami, myśliwymi czy pszczelarzami - poruszało się niewiele osób. "Jako naukowcy jesteśmy tam pierwsi. Z pomocą w badaniach przychodzi nam miejscowa ludność, wskazując przejścia i ścieżki, opowiadając o znanych sobie jaskiniach" - podkreśla dr hab. Małgorzata Kot.
Ale jaskiń badacze szukają także w mediach społecznościowych. Lokalni miłośnicy gór często wrzucają bowiem relacje ze swoich wypraw wysokogórskich do sieci, a ich fotorelacjom niekiedy towarzyszą zdjęcia napotkanych formacji. Z pomocą przyjdą także lokalni speleolodzy.
Badacze z Wydziału Archeologii UW od kilku lat współpracują z Narodowym Centrum Archeologii Uzbeckiej Akademii Nauk. Badania prowadzą w ramach zgód otrzymywanych przez lokalnych naukowców.
Pilotażowe poszukiwania jaskiń archeolodzy prowadzą od trzech lat. W tym czasie przebadali ich kilkanaście; odkryli kilka stanowisk, od których zaczną realizację grantu.
"W trzy dni przed końcem naszych wstępnych badań dotarliśmy do jaskini, w której trafiliśmy na plejstoceńskie, dobrze zachowane kości. Na głębokości 160-180 centymetrów nagle zaczęły się pojawiać zabytki: jedno palenisko, drugie. Okazało się, że po trzech latach znaleźliśmy dokładnie to, czego szukaliśmy. Mieliśmy jednak tylko trzy dni do powrotu do Polski, dlatego nawet nie udało się nam dokończyć eksploracji tego jednego poziomu. Mamy więc jaskinię, która bardzo dobrze rokuje. Od niej zaczniemy badania" - opisała badaczka.
Wylicza, że chciałaby dotrzeć do około 30 jaskiń. Statystyki pokazują, że jedynie w połowie z nich jest "jakikolwiek sedyment do badania". Spośród tych, które się bada w pięciu, dziesięciu procentach, jest zaś szansa na znalezienie osadów plejstoceńskich.
"Liczę, że jeżeli w tych kolejnych trzydziestu trafimy na jeszcze dwie jaskinie, to - mając je w różnych regionach - będziemy mieli naprawdę dobre trafienia i moglibyśmy liczyć na bardzo dobre wyniki" - wskazała.
Ewelina Krajczyńska-Wujec (PAP)
ekr/ zan/ jpn/