
Vera Brandes miała 18 lat, gdy podjęła się organizacji koncertu Keitha Jarretta w Kolonii w 1975 r. O jej perypetiach i historii płyty, która stała się jedną z najpopularniejszych w historii jazzu, opowiada film "Köln 75", który pokazano podczas trwającego właśnie festiwalu w Berlinie.
"The Köln Concert" amerykańskiego pianisty Keitha Jarretta to jedna z najsłynniejszych jazzowych płyt i najchętniej kupowany album z solowym recitalem. Gdy ukazał się 50 lat temu nakładem monachijskiej oficyny ECM Records, podzielił jazzowe środowisko. Jednych zachwycił przystępnością, lekkością i melodyjnością Jarrettowskich improwizacji, inni krytykowali go za nadmierną komercyjność albumu, sprowadzanie skomplikowanej jazzowej sztuki do roli muzyki tła, nadającej się do medytacji, lektury, sprzątania, prowadzenia rozmowy towarzyskiej.
Prawie nie zagrał koncertu, który przyniósł mu światową sławę, uczynił gwiazdą poza zamkniętym jazzowym światem.
Gdyby wszystko tamtego styczniowego popołudnia odbyło się zgodnie z planem, album mógłby się okazać po prostu jednym z wielu innych w dorobku Keitha Jarretta. W 1975 r. cieszył się uznaniem i pewną sławą jako członek grupy The Jazz Messengers, współpracownik Charlesa Lloyda i Milesa Davisa. Był także liderem trio współtworzonego z perkusistą Paulem Motianem i kontrabasistą Charliem Hadenem, które przeistoczyło się w kwartet, nazywany "amerykańskim", gdy do zespołu dołączył saksofonista Dewey Redman. W 1971 r. ukazał się pierwszy solowy album pianisty "Facing You", wydany przez ECM.
Do Kolonii Jarrett przyjechał samochodem z Zurychu, by zagrać solowy koncert w gmachu tamtejszej opery. Przybył na zaproszenie 18-letniej Very Brandes. To ona podjęła się zorganizowania koncertu pianisty słynnego dzięki swemu kunsztowi, ale także z trudnego, wybuchowego temperamentu. Na miejsce dotarł zmęczony i głodny, narzekał na ból pleców. W dodatku na scenie czekał na niego nie taki fortepian, na jaki umówił się z organizatorką; instrument, który mu zapewniono, był znacznie mniejszy od tego, którego oczekiwał, w dodatku był w kiepskim stanie. Jarrett zagroził, że w ogóle nie wystąpi.
Prawie nie zagrał koncertu, który przyniósł mu światową sławę, uczynił gwiazdą poza zamkniętym jazzowym światem.
Argumentując, że sprzedano już wszystkie bilety, Vera Brandes - przez pół dnia ganiająca po mieście, by wytropić odpowiedni fortepian - ubłagała wściekłego Jarretta. Zgodził się wykonać improwizowany, godzinny koncert. Płyta z jego zapisem stała się przebojem wykraczającym poza podziały na muzyczne gatunki - podobnie jak miało to miejsce z "Kind of Blue" i "Bitches Brew" Milesa Davisa czy "Time Out" Dave'a Brubecka. Tę popularność i sukces jazzowi puryści wyrzucali pianiście niemal jako zdradę ideałów.
Koncert zainspirował twórców filmowych - powstał dokument "Lost in Köln" (twórcy poszukują instrumentu, na którym Jarrett zagrał historyczny koncert), a także niemiecko-belgijsko-polska fabuła "Köln 75" w reżyserii Ido Fluka. W roli słynnego amerykańskiego pianisty wystąpił John Magaro, znany z udziału w takich produkcjach jak "The Big Short", "Not Fade Away", seriali "Orange Is the New Black" i "The Umbrella Academy". W roli młodej promotorki koncertowej wystąpiła Mala Emde.
Keith Jarrett odmówił udziału w pracy nad filmem. W wywiadach przyznawał, że wprost nienawidzi swej najsłynniejszej płyty i najchętniej zniszczyłby wszystkie jej egzemplarze. Nagrał tyle ważniejszych albumów na wyższym poziomie - na przykład "Rio", solowy koncert wydany w 2011 r. Jarrett był już wówczas jazzową legendą, jednym z najwybitniejszych pianistów w historii gatunku, cenionym wykonawcą muzyki klasycznej i liderem zespołu cieszącego się opinią jednego z najlepszych na świecie. Współtworzyli go kontrabasista Gary Peacock i perkusista Jack DeJohnette. Grupę nazywano "Standards Trio" ze względu na dobór materiału - muzycy sięgali po utwory z "amerykańskiego śpiewnika", jazzowe standardy, którym nadawali "nowe życie", interpretując je od nowa. Dziś, ze względu na problemy zdrowotne, pianista nie występuje.
W 1992 r. w wywiadzie udzielonym "Der Spiegel" Jarrett mówił, że "The Köln Concert" stał się ledwie ścieżką dźwiękową do filmów, przekonywał, że naturą muzyki improwizowanej jest jej ulotność, jednorazowość stanowiąca o jej wyjątkowości. "Musimy nauczyć się zapominać" - tłumaczył. - "W przeciwnym razie będziemy więźniami przeszłości".
Piotr Jagielski (PAP)
pj/ miś/