
W nocy z 1 na 2 maja 1945 r. odział Narodowych Sił Zbrojnych dowodzony przez Romana Dziemieszkiewicza „Pogodę” uwolnił 42 żołnierzy NSZ i AK przetrzymywanych i torturowanych w areszcie Urzędu Bezpieczeństwa w Krasnosielcu (Mazowieckie).
„Są w Krasnosielcu poaresztowani, / Siedzą przez resort dotkliwie pobici, / Wkrótce na Sybir zostaną wysłani… / Może przez braci zostaną odbici?” - napisał już po akcji Zygmunt Górecki „Szary”, który nie brał w niej udziału, ale znał jej przebieg z relacji Dziemieszkiewicza.
Rozkaz rozbicia ubeckiego więzienia wydał Stanisław Borodzicz „Wara”, szef sztabu Komendy Okręgu II Mazowsze Narodowych Sił Zbrojnych. Wcześniej w kwietniu 1945 r. w powiecie Maków Mazowiecki bezpieka aresztowała wielu żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych. Byli brutalnie przesłuchiwani, groziła im też deportacja do Związku Sowieckiego – sowiecki terror na tym terenie był faktem, już pierwszego dnia „wyzwolenia”, 17 stycznia 1945 r., została zamordowana m.in. Jadwiga Pietrzak, szefowa Służby Kobiet NSZ Okręgu Mazowsze Północne.
„Wśród zatrzymanych znaleźli się m.in. członkowie kierownictwa Komendy Powiatowej NSZ oraz komórek gminnych, w tym Wenanty Wiszowaty ps. Zrąb czy Jerzy Niestępski ps. Jurand. Łącznie uwięziono wówczas ok. 60 osób, z których 42 umieszczono w areszcie (piwnicach) Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krasnosielcu, pozostałych zaś przekazano do WUBP w Warszawie. Istniało zagrożenie, że wszyscy zostaną zabici lub wywiezieni w głąb ZSRS” – napisała Elżbieta Strzeszewska w artykule pt. „Rozbicie aresztu w Krasnosielcu” opublikowanym na portalu „Przystanek Historia”.
„Ojciec opowiadał, że ta akcja miała przede wszystkim wymiar moralny, chodziło o to, by pokazać, że los towarzyszy walki nie jest obojętny, że nie można ich było nie ratować przed ewentualną wywózką na »białe niedźwiedzie«” – powiedziała PAP Ewa Borodzicz, córka „Wary”.
Wybór terminu akcji był nie tyle symboliczny co prozaiczny. Spodziewano się, że czczący „robotnicze święto” funkcjonariusze UB będą wieczorem odurzeni spożytym alkoholem. „Pijane świnie – tak mówił o nich ojciec” – wspomina Ewa Borodzicz.
Akcja – którą można zobaczyć w filmie „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać” (2016) Jerzego Zalewskiego – okazała się spektakularnym sukcesem. Z uczestniczących w niej 60 żołnierzy NSZ zginął tylko jeden – Julian Henryk Pszczółkowski „Myśliwiec”, komendant Okręgu II – Mazowsze-Północne NSZ. Straty UB wyniosły 9 zabitych i kilkunastu rannych. W gronie ofiar śmiertelnych znaleźli się komendant posterunku Milicji Obywatelskiej Ignacy Boczar i jego zastępca Czesław Kuczyński rozstrzelani nad ranem 2 maja wyrokiem sądu polowego za znęcanie się nad więźniami aresztu. (Ignacy Boczar w latach 1974-90 był patronem szkoły w Makowie Mazowieckim - obecnie noszącej imię Żołnierzy Armii Krajowej).
Elżbieta Strzeszewska odnalazła w archiwach IPN wiersz Zygmunta Góreckiego, który – zarekwirowany podczas aresztowania przez UB – stał się jednym z „dowodów rzeczowych” w procesie, w wyniku którego mający literackie ambicje żołnierz NSZ spędził lata 1946-51 w warszawskim więzieniu Toledo i w Rawiczu. „Witaj nam Polsko uboga, obdarta! / Matko Ojczyzno, krwią synów strapiona- / Czy znowu masz być na dwoje rozdarta? / Wolą czerwonych? Granicą Curzona?” – pisał Górecki oddając emocje Polaków, których młodość wypadła w tamtych czasach.
„Przez kilka ostatnich lat dostawałam regularnie zaproszenia na obchody rocznicy tej akcji. W tym roku jednak – mimo, że akurat wypada okrągła, osiemdziesiąta rocznica, w skrzynce pocztowej nic nie znalazłam” – mówi PAP Ewa Borodzicz.
Paweł Tomczyk (PAP)
top/ aszw/