
Społeczność Jeleśni na Żywiecczyźnie upamiętni w sobotę załogę amerykańskiego bombowca B-24 „Dinah Might”, który został 13 września 1944 roku zestrzelony przez Niemców i lądował awaryjnie. Zginęło wówczas dwóch członków załogi, a ośmiu trafiło do niewoli.
W sobotnie przedpołudnie przy monumencie przypominającym o amerykańskich lotnikach władze gminy i mieszkańcy złożą kwiaty.
Szymon Serwatka z grupy badaczy Aircraft Missing in Action Project podał, że 13 września 1944 roku podczas dziewiątej misji, której celem był atak na niemieckie zakłady paliw syntetycznych w Oświęcimiu, Liberator został trafiony przez obronę przeciwlotniczą w jeden z silników oraz w kadłub. Stało się to przed rzuceniem bomb. Załoga zawróciła na południe.
Nad Sopotnią dowódca wydał rozkaz opuszczenia maszyny. Część załogi uratowała się skacząc ze spadochronami. Ci, którzy pozostali na pokładzie, podjęli próbę lądowania na polach w okolicach Jeleśni. Bombowiec po zetknięciu z ziemią złamał się na pół. Zginęło dwóch członków załogi: nawigator Leo Dietz i drugi pilot Lester Porter. Spoczęli na cmentarzu w Żywcu. Po wojnie zostali ekshumowani i pochowani we własnym kraju.
Członkowie załogi, którzy wyskoczyli nad Sopotnią, przeżyli. Dowódca John Wegner, bombardier Charles Keutman, inżynier pokładowy Leuther Davis, radiooperator Dick Sillvan i strzelec dolny Floyd Gossett, strzelec przedni James Creamer, trafili do niemieckiej niewoli. Inżyniera pokładowego Howarda Luziera i strzelca tylnego Jamesa McCormicka przejęli partyzanci. Członkowie załogi trafili jednak później do niewoli.
Po lądowaniu w Normandii amerykańskie lotnictwo otrzymało listę celów, które należało zniszczyć. To między innymi pola naftowe w Ploesti w Rumunii, rafinerie w Budapeszcie i Wiedniu, zakłady produkcji paliw syntetycznych i rafinerie na Śląsku oraz obiekty w Sudetach. Pierwsze skuteczne naloty przeprowadzono 7 lipca 1944 roku. Do 26 grudnia włącznie przeprowadzono 19 nalotów. Podczas misji na cele na Śląsku Amerykanie stracili ponad 300 maszyn. Zginęło około 400 lotników. Wielu dostało się do niewoli.
Zakłady w Oświęcimiu były celem dla amerykańskich bomb już 20 sierpnia 1944 roku. Misja z 13 września była drugą, a trzeci, ostatni nalot przeprowadzono 26 grudnia.
13 września na zakłady spadło 235 ton bomb burzących. Meldunek sztabu Luftwaffe określił straty w zakładach jako średnie. Niektóry bomby spadły na teren niemieckiego obozu Auschwitz. Zginęło kilkudziesięciu więźniów oraz piętnastu esesmanów. (PAP)
szf/ dki/