Henryk Mikołaj Górecki, Katowice 1969 r. Fot. PAP/Kazimierz Seko
Współtworzona przezeń polska szkoła kompozytorska była największym fenomenem w naszej muzyce od czasów Chopina - ocenił muzykolog Marcin Gmys. 12 listopada 2010 r. zmarł Henryk Mikołaj Górecki, kompozytor najbardziej znany jako autor „Symfonii pieśni żałosnych”, która dała mu światową sławę.
„Dla wielu nazwisko Henryka Mikołaja Góreckiego wiąże się niemal wyłącznie z III Symfonią »Symfonią pieśni żałosnych«, która w połowie lat 90. XX wieku zawojowała świat, przebijając popularnością wiele utworów z gatunku muzyki rozrywkowej. Trzeba jednak pamiętać, że muzyka Góreckiego to o wiele więcej” – napisała w biografii kompozytora na stronie Filmoteki Narodowej Instytutu Audiowizualnego muzykolog, dr hab. Beata Bolesławska-Lewandowska z Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk. Jej zdaniem całokształt twórczości Góreckiego pozostaje w muzyce zjawiskiem niezwykłym i „szlachetnie osobnym”. „Kompozytor nigdy nie oglądał się na obowiązujące mody, konsekwentnie tworząc własny muzyczny świat, porażający siłą ekspresji i oddziałujący na emocje słuchacza nieraz już od pierwszych dźwięków utworu” – wyjaśniła.
„Kiedy brytyjskie radio Classic FM zaczęło intensywnie promować III Symfonię, krążyły opowieści, że nawet kierowcy tirów zatrzymywali się po drodze, żeby wysłuchać jej do końca, bo ta muzyka tak bardzo ich poruszała” – powiedziała Oldze Łozińskiej z PAP (2020) Joanna Grotkowska, redaktor Programu Drugiego Polskiego Radia. „Nie sądzę, żeby akurat kierowcy tirów znali genezę III Symfonii i wykorzystane w niej teksty. Ta muzyka jest po prostu nadzwyczajnie pochłaniająca i absorbująca, a spowolnione tempa i rozciągnięcie fraz działają wręcz na naszą fizjologię – obniżają nasze ciśnienie, puls i doprowadzają do stanu kontemplacji” - mówiła.
„Dla wielu nazwisko Henryka Mikołaja Góreckiego wiąże się niemal wyłącznie z III Symfonią »Symfonią pieśni żałosnych«, która w połowie lat 90. XX wieku zawojowała świat, (...) Trzeba jednak pamiętać, że muzyka Góreckiego to o wiele więcej.”
Zdaniem Grotkowskiej krzywdzące dla kompozytora jest skupianie się tylko na fenomenie popularności III Symfonii, gdy ma on w swym dorobku inne wybitne dzieła.
Henryk Mikołaj urodził się 6 grudnia 1933 roku w Czernicy koło Rybnika jako syn kolejarza Romana i Otylii Góreckich. Dzieciństwo miał trudne, niczym Janko Muzykant z noweli Henryka Sienkiewicza - matka zmarła w dniu drugich jego urodzin, a ojciec wkrótce ożenił się ponownie i rodzina przeniosła się do Rydułtów. Macocha okazała się postacią ze złej baśni. Henryk cierpiał nie tylko z powodu braku rodzinnego ciepła. „Jako czteroletni chłopiec uległ nieszczęśliwemu wypadkowi podczas zabawy na podwórku. Uszkodził nogę, a złe leczenie doprowadziło do sytuacji, że groziła mu amputacja i trwałe kalectwo. Uratował go niemiecki lekarz, do którego trafił już w czasie okupacji. W bytomskim Domu Kalek, dzisiejszym szpitalu ortopedycznym, doktor Karl Seiffert z oddaniem zajmował się poskładaniem nogi chłopca” – napisała Beata Bolesławska-Lewandowska w artykule „Pianino matki” (2024). W rodzinnym domu było bowiem pianino, ale Henryk miał kategoryczny zakaz dotykania instrumentu. Wiązało się to zapewne z przekonaniem, że „muzyka to nigdy nie był poważny zawód dla śląskiego syna”.
Upór Henryka sprawił, że w końcu ojciec pozwolił mu uczyć się grać na skrzypcach u miejscowego muzyka. „Szczęśliwie Paweł Hajduga nie był zwyczajnym ludowym grajkiem. Uczył dzieci radości wspólnego muzykowania, a jednocześnie pokazywał im świat muzyki klasycznej” – przypomniała Beata Bolesławska-Lewandowska. „Był artystą otwartym na różne przejawy sztuki, nie tylko grał, ale i budował instrumenty, malował obrazy i dużo czytał” - podkreśliła. „Wiejski filozof” - wspominał go po latach Górecki.
W 1952 roku dostał się do średniej szkoły muzycznej w Rybniku - równocześnie pracował jako nauczyciel w wiejskiej szkole, w Radoszowach. W 1955 roku rozpoczął studia kompozytorskie u Bolesława Szabelskiego w katowickiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (PWSM), na które codziennie musiał dojeżdżać koleją pokonując w obie strony ok. 150 km, co zajmowało mu wiele godzin.
27 lutego 1958 r. w Katowicach odbył się monograficzny koncert utworów Góreckiego, będący jego kompozytorskim debiutem. W tym samym roku publiczność „Warszawskiej Jesieni” usłyszała jego „Epitafium” – krótki utwór na chór i zespół instrumentalny, doceniony przez międzynarodową krytykę, która uznała Góreckiego za jednego z najbardziej radykalnych, bezkompromisowych i awangardowych kompozytorów.
2 lata później ukończył z wyróżnieniem studia kompozytorskie w Katowicach i wyjechał na studia podyplomowe do Paryża. Następne lata przyniosły kolejne ważne utwory w dorobku Góreckiego, ugruntowujące jego międzynarodową pozycję jako jednego z najbardziej oryginalnych twórców lat sześćdziesiątych, kładącego podwaliny pod funkcjonujące w świecie muzycznym pojęcie „polskiej szkoły kompozytorskiej”.
W 1965 r. związał się z PWSM w Katowicach (obecnie Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego). Od 1968 r. był jej wykładowcą, od 1972 r. na stanowisku docenta; uczył czytania partytur, instrumentacji i kompozycji. W 1975 r. został rektorem tej uczelni i funkcję tę pełnił przez cztery lata. W 1977 r. otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego. „Z funkcji rektora kompozytor ustąpił ze względu na ciągłe problemy z władzami, których naciski uniemożliwiały mu kierowanie uczelnią w sposób niezależny” – przypomniała Beata Bolesławska-Lewandowska. „Jego i tak trudną sytuację zaogniła decyzja o napisaniu dzieła na zamówienie krakowskiego kardynała, Karola Wojtyły, który w międzyczasie został wybrany papieżem. »Beatus vir« został w końcu prawykonany podczas I Pielgrzymki Papieskiej do Ojczyzny w czerwcu 1979 roku, a Górecki wówczas już rektorem nie był” - dodała.
„Za każdym razem, gdy stoję przed orkiestrą i wraz z solistami wykonujemy Trzecią Góreckiego, odnoszę wrażenie, że otwieramy przestrzeń. Jakby muzyka tylko rozchyliła zasłonę i pozwoliła nam uczestniczyć w czymś większym, czymś mistycznym.”
Najważniejsze utwory Góreckiego to „Epitafium” (1958), „Genesis I-III” (1962-63), „Trzy utwory w dawnym stylu” (1963), „Refren na orkiestrę” (1965), „Muzyka staropolska” (1969), „Ad Matrem” (1971), II Symfonia „Kopernikowska” (1972), „Beatus vir” (1979), „Koncert na klawesyn i orkiestrę smyczkową” (1980), „Miserere” (1981), „Recitativa i ariosa - Lerchenmusik” (1984-86), „Totus Tuus” (1987), I Kwartet smyczkowy „Już się zmierzcha” (1988), II Kwartet smyczkowy „Quasi una fantasia”(1990-91), „Małe requiem dla pewnej Polki” (1993) i „Pieśń Rodzin Katyńskich” (2004).
„Koncert na klawesyn i orkiestrę smyczkową” Górecki napisał dla klawesynistki Elżbiety Chojnackiej. Jej reakcję po przeczytaniu utworu opisała Maria Wilczek-Krupa w książce „Górecki. Geniusz i upór” (2019). „Ale… co to jest? - spytała skołowana, trzęsąc swoim zwyczajem rudą, bogatą w loki czupryną. - Jak to co, koncert. Przecież chciałaś - mruknął w odpowiedzi Górecki. Była przekonana, że kpi, szydzi z niej albo - co najpewniejsze - zwariował. To ma być koncert? Taki prosty? Serio? To dla niej? Dwie części i niespełna dziesięć minut muzyki. Proste wszystko technicznie i tradycyjnie zapisane, dynamiczne i żywiołowe jak jakiś góralski taniec. - Henryk dostał szału. - Proste!? Proste!!?? - wrzeszczy, wymachując rękami. - Spróbuj, to poćwiczyć, a potem opowiadaj, że proste!! Przez moment Chojnacka myślała, że nie ujdzie z życiem. Przyjrzała się jednak nowej kompozycji Henryka i wtedy przyznała mu rację. Proste to może i było, ale kondycyjnie - mordęga. Gęsta faktura, łańcuchy akordów we wszystkich rejestrach klawesynu. Góralszczyzna rodem z najdzikszej zbójeckiej zadymy. »Taki sobie wybryk« - mówił o swoim Koncercie klawesynowym Górecki” - napisała Maria Wilczek-Krupa.
Sam siebie określał trzema słowami: „choleryk, choleryk, choleryk!”. Mówił, że w życiu ogląda się wstecz jedynie w garażu, a żałuje tylko jednego: „że nie temperował jęzora”.
Światową sławę dała polskiemu kompozytorowi III Symfonia „Symfonia pieśni żałosnych”, dla której inspiracją stały się słowa wydrapane na ścianie więziennej celi numer 3 w „Palace” (zakopiańskiej siedziby niemieckiego gestapo mieszczącej się podczas okupacji) przez aresztowaną 25 września 1944 r. Helenę Błażusiak (1926-99): „Mamo, nie płacz, nie. Niebios Przeczysta Królowo, Ty zawsze wspieraj mnie. Zdrowaś Mario”.
Trzyczęściową symfonię Henryk Mikołaj Górecki tworzył od października do grudnia 1976 r. Premiera dzieła odbyła się 4 kwietnia 1977 roku na festiwalu w Royan we Francji. Dyrygentem orkiestry był Ernest Bour, a solistką sopranistka Stefania Woytowicz. W tym samy roku zaprezentowano ją na 21. „Warszawskiej Jesieni”.
Na globalny sukces dzieła, o którym sam Górecki mówił przewrotnie, że to „najbardziej awangardowy utwór, jaki zrobił”, kompozytor musiał poczekać do 1992 roku. Wtedy ukazało się nowe nagranie symfonii z amerykańską śpiewaczką Dawn Upshaw i zespołem London Sinfonietta pod dyrekcją Davida Zinmana. Album sprzedał się na świecie w ponad milionie egzemplarzy. Płyta dotarła do szóstego miejsca angielskiej listy przebojów (nie muzyki klasycznej, tylko rozrywkowej). Przez 38 tygodni płyta była też na szczycie klasycznej listy przebojów magazynu „Billboard”. Łącznie znajdowała się na niej 138 tygodni. Wcześniej, w czerwcu 1987 r., David Bowie prezentował fragmenty III Symfonii w przerwach swojego koncertu na Wembley.
Dzieło Góreckiego wciąż inspiruje muzyków. Album z nowym nagraniem „Symfonii pieśni żałosnych” Henryka Mikołaja Góreckiego w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Narodowej pod batutą Krzysztofa Urbańskiego ukazał się 31 października.
„Dyrygowanie tym utworem jest przeżyciem zupełnie wyjątkowym. Wyzwala we mnie niewyobrażalną ilość emocji. „Za każdym razem, gdy stoję przed orkiestrą i wraz z solistami wykonujemy Trzecią Góreckiego, odnoszę wrażenie, że otwieramy przestrzeń. Jakby muzyka tylko rozchyliła zasłonę i pozwoliła nam uczestniczyć w czymś większym, czymś mistycznym” – powiedział Krzysztof Urbański, cytowany na stronie universalmusic.pl. Proszę Was zatem, żebyście nie próbowali analizować, nie starali się zrozumieć. Pozwólcie muzyce po prostu przez siebie przepłynąć. Niech będzie to chwila zadumy, której nic nie rozprasza. Nie słuchajcie. Odczuwajcie” – dodał.
Henryk Mikołaj Górecki zmarł 12 listopada 2010 roku, w wieku 76 lat. Trzy tygodnie wcześniej, 21 października, otrzymał Order Orła Białego. Uroczystość odbyła się na oddziale intensywnej opieki medycznej kliniki kardiologicznej w Katowicach-Ochojcu.
„Współtworzona przez Henryka Mikołaja Góreckiego, polska szkoła kompozytorska była największym fenomenem w naszej muzyce od czasów Chopina” - powiedział w Polskim Radiu po jego śmierci muzykolog Marcin Gmys. (PAP)
Paweł Tomczyk
oloz/ top/ wj/