Kobiety, które działały w podziemnej Solidarności, mimo że minęło już 25 lat od uzyskania przez Polskę wolności, nadal nie doczekały się uhonorowania swoich zasług - uważa Shana Penn, której książka "Sekret +Solidarności+" właśnie ukazała się w Polsce.
PAP: W 2003 roku ukazała się Pani książka "Podziemie kobiet", teraz wychodzi "Sekret +Solidarności+" poświecony tej samej kwestii - udziałowi kobiet w konspiracyjnym ruchu, który przyczynił się do obalenia komunizmu. Czym różnią się te książki?
Shana Penn: "Sekret +Solidarności+" to nowa książka, choć rzeczywiście bohaterki i wydarzenia, które opisuję, są te same, co w "Podziemiu kobiet". Skupiam się na grupie kobiet, które redagowały i wydawały podziemny "Tygodnik Mazowsze", jednak w nowej książce opisuję także burzliwą dyskusję publiczną, jaka nastąpiła po ukazaniu się pierwszej książki, kontrowersje, jakie wzbudziło upomnienie się o miejsce kobiet Solidarności w historii. Podstawowe pytanie jest w obu książkach takie samo: jak to się stało, że w oficjalnej historii Solidarności tak mało miejsca poświęcono działalności kobiet, które przecież stanowiły połowę z 10 mln członków tego związku.
Shana Penn: Mam wrażenie, że dotknęłam czegoś bardzo ważnego, jakiegoś tabu. Pod koniec lat 90. nikt nie mówił o kobietach, cała gloria zwycięstwa i większość profitów z niego wynikających przypadła mężczyznom. Bardzo silny był heroiczny mit Solidarności, w którego centrum znajdował się męski bohater, niezłomny rycerz, bojownik, przywódca.
PAP: Jak Pani sądzi, dlaczego przypomnienie o roli kobiet w Solidarności wzbudziło tyle emocji?
Shana Penn: Mam wrażenie, że dotknęłam czegoś bardzo ważnego, jakiegoś tabu. Pod koniec lat 90. nikt nie mówił o kobietach, cała gloria zwycięstwa i większość profitów z niego wynikających przypadła mężczyznom. Bardzo silny był heroiczny mit Solidarności, w którego centrum znajdował się męski bohater, niezłomny rycerz, bojownik, przywódca. Myślę, że potraktowano moją próbę przywrócenia pamięci kobiet, które też przecież mają swoje zasługi w wywalczeniu wolności, jako zamach na ugruntowaną wizję historii. Niepokojące dla wielu były też wnioski, które płynęły z tej dyskusji - skoro stworzyliśmy mit Solidarności bez kobiet, to przełożyło się to także na ich nieobecność w wywalczonej demokracji, co zauważyła Agnieszka Graff w dyskusji nad książką.
PAP: Co robiły kobiety w solidarnościowej konspiracji?
Shana Penn: Niemal nie było kobiet na przywódczych stanowiskach, ale im niżej w strukturach związku, tym więcej kobiet i tym większą rolę one odgrywały. Na przykład grupa, którą zajmowałam się od samego początku - Helena Łuczywo, Joanna Szczęsna, Ewa Kulik, Anna Bikont, Anna Dodziuk, Zofia Bydlińska i Małgorzata Pawlicka na początku stanu wojennego stworzyły tajną siatkę informacyjną obejmującą niemal cały kraj. To one prowadziły i kolportowały "Tygodnik Mazowsze" - najważniejszy podziemny organ prasowy, one też utrzymywały kontakt ze zwolennikami Solidarności na Zachodzie, ukrywały pozostających na wolności liderów ruchu. Solidarność wspierały różne kobiety - były tam młode dziewczyny, ale też emerytki. Kobiety, których mężowie siedzieli w więzieniach, nie tylko samodzielnie utrzymywały dom i wychowywały dzieci, ale też de facto przejęły główny ciężar konspiracji.
PAP: Czym wyróżniała się działalność kobiet w Solidarności?
Shana Penn: Działały inaczej niż mężczyźni - dyskretniej, bo przeważnie nie miały tak rozbudowanej potrzeby podkreślania własnych zasług i pozycji jak mężczyźni, ale też bardziej harmonijnie ze sobą współpracowały, łatwiej tworzyły zespół. Bywały znakomitymi konspiratorkami, redaktorkami gazet, kolporterkami prasy, ale, co charakterystyczne, nie potrafiły swoich zasług podkreślać. One same nie uważały, że robią coś szczególnego. Ewa Kulik powiedziała, że kobietom w Solidarności łatwiej było występować w imieniu męskich bohaterów, bo kobiet nikt by nie słuchał. Jednocześnie bohaterkami kluczowych, a zarazem symbolicznych wydarzeń z historii Solidarności są właśnie kobiety. Anna Walentynowicz - jej zwolnienie z pracy było bezpośrednią przyczyną rozpoczęcia sierpniowych strajków w Gdańsku. Najwyższy wyrok w stanie wojennym - 10 lat za propagowanie ulotek - dostała kobieta, Ewa Kubasiewicz. Jedno z najważniejszych pism podziemnych, „Tygodnik Mazowsze”, redagowały prawie wyłącznie kobiety. Także kobieta - Jadwiga Chmielowska, działaczka Solidarności Walczącej - była osobą najdłużej ukrywającą się w latach 80-tych, ściganą listem gończym do roku 1990.
PAP: Czy rola kobiet w Solidarności została doceniona?
Shana Penn: Niestety nie. Krytycy mojego podejścia mówią, że rola spełniana przez kobiety była drugorzędna - to nie one kierowały ruchem, tylko wykonywały polecenia, nie pisały manifestów tylko redagowały i wydawały prasę, przeważnie nie ukrywały się tylko pomagały się ukrywać, jednym słowem - były pomocnicami, nie liderkami. Takie podejście sprawiło, że wielki udział kobiet w konspiracji nie przełożył się na ich udział we władzy w wolnej Polsce. Już w obradach Okrągłego Stołu, gdzie zasiadało 60 opozycjonistów, uczestniczyła tylko jedna kobieta - Grażyna Staniszewska. Kobiety Solidarności w przeciwieństwie do mężczyzn, zostały pominięte przy rozdziale godności i stanowisk państwowych pomiędzy członków środowiska opozycyjnego.
PAP: W 1999 roku świętowaliśmy 10-lecie wolnej Polski i zauważyła Pani wtedy, że są to obchody bez udziału kobiet. Czy w 15 lat później coś się, Pani zdaniem, zmieniło?
Shana Penn: Na pewno opowiadanie historii z kobiecego punktu widzenia jest obecnie dużo lepiej widziane. Powstają nowe książki przedstawiające z kobiecej perspektywy czas okupacji, powstanie warszawskie. Powoli przyzwyczajamy się, że można opisywać historię uwzględniając spojrzenie kobiet. Teza, że do zwycięstwa Solidarności doprowadziły nie tylko publiczne działania jej liderów, ale również istotne, choć może mniej spektakularne, działania dziesiątek tysięcy kobiet, nie jest już tak szokująca. Jednak nadal ta wiedza nie przekłada się na działania - większość bohaterek Solidarności nadal pozostaje w cieniu.
Shana Penn – amerykańska autorka książek historycznych z zakresu studiów slawistycznych, a zwłaszcza polonistyki i gender studies. Feministka, publicystka, wykłada na Mills College. Książka "Sekret +Solidarności+ ukazała się nakładem wydawnictwa W.A.B. Shana Penn spotka się z polskimi czytelnikami w sobotę w kawiarni warszawskiego hotelu Bristol w ramach weekendowego Big Book Festival.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ abe/