Jochen Boehler - niemiecki historyk specjalizujący się w dziejach II wojny światowej uważa, że w Niemczech wzrosła wiedza o wojnie z Polską i hitlerowskiej okupacji; 1 września 1939 r. pełni jednak w niemieckiej pamięci historycznej inną rolę niż w Polsce.
PAP: Przed 70. rocznicą wybuchu wojny opublikował Pan książkę "Najazd. Niemiecka wojna przeciwko Polsce". Był Pan też konsultantem filmu dokumentalnego o kampanii wrześniowej, pokazanego z tej okazji w pierwszym programie telewizji publicznej ARD, a także autorem książek o zbrodniach Wehrmachtu w Polsce i o zbrodniczej działalności oddziałów specjalnych (Einsatzgruppen) w 1939 roku. Czy dzięki tym publikacjom przeciętny Niemiec wie dzisiaj więcej o tych aspektach polsko-niemieckiej historii, czy też są one znane jedynie wąskiej grupie badaczy dziejów III Rzeszy?
Jochen Boehler: Mam wrażenie, poparte zresztą oceną polskich kolegów po fachu, że wśród Niemców znajomość tematów związanych z kampanią wrześniową i niemiecką okupacją w Polsce wyraźnie wzrosła, że przeniknęły one do świadomości społeczeństwa niemieckiego.
Stało się tak nie dlatego, że przeciętni Niemcy czytają nasze książki, lecz dlatego, że decydenci w telewizji i innych mediach, gdzie historia i wspomnienia są reprodukowane i obrabiane, znają dostarczany przez historyków najnowszy stan badań. Te multiplikatory korzystając z naszych ustaleń rozpowszechniają wyniki badań i docierają do znacznie większego kręgu odbiorców niż historycy. Wykazując umiarkowany optymizm, mogę powiedzieć, że w ciągu minionych kilku lat nastąpiły pozytywne zmiany.
Jochen Boehler: W świadomości Niemców wojna zaczyna być obecna dopiero od ataku na ZSRR w 1941 r. - tak zapamiętały to niemieckie rodziny. Kampania przeciwko Polsce w 1939 r. była bardzo krótka; choć w walkach brał udział 1 milion żołnierzy, ale liczba zabitych i rannych była stosunkowo niewielka. Dopiero wojna z ZSRR stała się traumą dla niemal każdej niemieckiej rodziny.
PAP: W berlińskim muzeum Topografia Terroru pokazywana jest obecnie wystawa poświęcona powstaniu warszawskiemu. Na początku września w niemieckim parlamencie - Bundestagu przemówienie z okazji 75. rocznicy wybuchu wojny wygłosi prezydent Bronisław Komorowski. Czy takie wydarzenia mogą zainteresować szersze grono obywateli Niemiec?
Jochen Boehler: Myślę, że zainteresowanie tymi wydarzeniami z niemiecko-polskiej historii II wojny światowej, które dotychczas nie były znane, rośnie i wykracza już teraz poza krąg historyków i polityków, którzy zawodowo zajmują się tymi tematami. Takim przykładem jest właśnie wystawa o Powstaniu Warszawskim.
W okresie powojennym przez dziesięciolecia w RFN dominującym tematem był Holokaust, co jest jak najbardziej zrozumiałe wobec ogromu tej zbrodni. Na ten temat ukazywało się najwięcej publikacji naukowych oraz audycji radiowych i telewizyjnych. O innych niemieckich zbrodniach mówiono zdecydowano mniej. Takie podejście dotyczyło także zbrodni popełnianych na Polakach przez władze okupacyjne, walki z ruchem oporu, brutalnego stłumienia Powstania Warszawskiego. Wiedza o tych sprawach jest niewystarczająca. Mam jednak wrażenie, że zainteresowanie tymi mniej znanymi tematami rośnie. Obserwuję równocześnie zmęczenie tematami znajdującymi się od dawna w centrum uwagi. Uczniowie bronią się przed nimi, mówiąc - +to już trzykrotnie przerabialiśmy w szkole".
PAP: Czy widoczne są różnice w podejściu do problematyki wojennej ze względu na pochodzenie (Zachód lub Wschód Niemiec) czy też wiek?
Jochen Boehler: Trudno mówić o różnicach regionalnych czy pokoleniowych. Sam pochodzę z zachodniej części Niemiec, a od wielu lat pracuję w Niemczech wschodnich. Wśród młodych ludzi wyróżnić można dwie postawy wobec przeszłości. Jedni mówią, że wielokrotnie przerabiali tematy związane ze zbrodniami i winą niemiecką i nie mają ochoty powracać do nich. Inni wykazują wielkie zainteresowanie, szczególnie, jeśli chodzi o wydarzenia z ich małej ojczyzny, regionu z którego się wywodzą. Nie ma to jednak nic wspólnego z miejscem pochodzenia.
PAP: Jaka data z czasów III Rzeszy i wojny ma dla Niemców kluczowe znaczenie? Czy jest to data dojścia Hitlera do władzy 30 stycznia 1933 roku? A może zakończenie wojny 8 maja 1945 roku? Czy też zamach na Hitlera 20 lipca 1944 roku?
Jochen Boehler: Moim zdaniem jednak 1 września 1939 roku, na równi z zamachem na Hitlera i zakończeniem wojny. 1 września kojarzy się jednak Niemcom nie z najazdem na Polskę, lecz bardziej ogólnie z rozpoczęciem wojny. W świadomości Niemców wojna zaczyna być obecna dopiero od ataku na ZSRR w 1941 roku - tak zapamiętały to niemieckie rodziny. Kampania przeciwko Polsce w 1939 roku była bardzo krótka; choć w walkach brał udział 1 milion żołnierzy, ale liczba zabitych i rannych była stosunkowo niewielka. Dopiero wojna z ZSRR stała się traumą dla niemal każdej niemieckiej rodziny.
Przypomnijmy, że w RFN i w NRD rocznicę 1 września obchodzono jako Światowy Dzień Pokoju, a fakt, że chodzi o wojnę z Polską był odsuwany na drugi plan lub całkowicie pomijany. W NRD dodatkowo przeszkodą w przypominaniu napadu na Polskę była rola stalinowskiej Rosji w tym konflikcie do 1941 roku.
PAP: Wielu młodych niemieckich historyków zajmuje się obecnie badaniem wojny polsko-niemieckiej i niemieckiej okupacji. Skąd bierze się taka moda?
Jochen Boehler: W Polsce jest wiele cennych pozycji naukowych opisujących okupację z punktu widzenia ofiar prześladowań. W Niemczech mamy duży deficyt, wynikający z wcześniejszej niedostępności archiwów, a także braku znajomości języka polskiego, co uniemożliwiało dotarcie do źródeł. Teraz mamy wielu młodych badaczy piszących doktoraty, znających oba języki i korzystających z archiwów w obu krajach. Ich celem jest naświetlenie tej problematyki oczami sprawców. To prawdziwe eldorado dla naukowców.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mlu/