Kanclerz Niemiec Angela Merkel zjednoczyła Europę wobec Rosji po wywołanym przez Moskwę kryzysie na Ukrainie, z najważniejszej polityk Europy stając się jej najważniejszym mężem stanu - ocenia historyk Timothy Garton Ash w dzienniku "Guardian".
Swoim postępowaniem wobec Rosji Merkel odpowiedziała na apel niemieckiego prezydenta Joachima Gaucka o bardziej zaangażowane przywództwo Niemiec w Europie - podkreśla brytyjski historyk w komentarzu, który ukazał się w gazecie w poniedziałek.
Garton Ash przypomina przemówienie Merkel, wygłoszone w listopadzie po szczycie G20 w Brisbane, w którym niemiecka kanclerz ostro skrytykowała Putina za jego działania na Ukrainie i zdecydowanie opowiedziała się za prymatem prawa międzynarodowego nad zimnowojennym myśleniem w kategoriach stref wpływów.
"Jak sama niezmordowanie powtarza, jej strategia ma trzy aspekty: wsparcie dla Ukrainy, dyplomacja w stosunkach z Rosją oraz sankcje, by zmusić ją do rozmów. Niemieckie przywództwo w kwestii gospodarczych retorsji wobec Rosji jest rzeczą niezwykłą" - ocenia Ash. Przypomina, że w polityce swego kraju wobec Wschodu Merkel odeszła od obowiązującej na początku lat 90. zasady "handel musi trwać" ("business should always go on") i wbrew wpływowemu lobby biznesowemu oraz części opinii publicznej zdecydowała się na drogę sankcji.
"Oczywiście +pomogli+ w tym Putin i prorosyjscy separatyści we wschodniej Ukainie, zestrzeliwując w lipcu malezyjski samolot pasażerski. Jednak tym razem, w przeciwieństwie do kryzysu w strefie euro, Merkel kierowała, a nie była kierowana przez niemiecką opinię publiczną" - ocenia historyk.
Do obranego kursu przekonała nie tylko tzw. Putinversteher - część niemieckiego społeczeństwa skłonną usprawiedliwiać poczynania Putina - ale także mniej przekonanych do konfrontacyjnego kursu członków UE, w tym Włochy i pomniejsze kraje pozostające pod wpływem Moskwy.
"Wciąż daleko do zakończenia bitwy o Europę. W Rosji zaostrzający się kryzys gospodarczy, wsparty niskimi cenami ropy, nie musi wcale doprowadzić do bardziej pojednawczej polityki (zagranicznej). Nie ma wytyczonej drogi do władzy po Putinie. Zaszczuty rosyjski niedźwiedź może zaatakować. Sytuacja na przemokłych krwią polach Ukrainy (...) wciąż może ulec eskalacji" - zastrzega Ash.
"Wciąż żyjemy w niebezpiecznych czasach, a rok 2015 może przynieść jeszcze większe wyzwania. Teraz jednak, gdy rok 2014 zbliża się ku końcowi, bez wahania stwierdzam, że Angela Merkel okazała się politykiem roku" - konkluduje brytyjski historyk.(PAP)
akl/ kar/