17 stycznia 1945 r. nie miał większego znaczenia z punktu widzenia losów niepodległego państwa polskiego. Był to kolejny krok na drodze zniewalania Polski przez Sowietów – mówi PAP dr Tomasz Łabuszewski z Instytutu Pamięci Narodowej.
PAP: Jakim miastem jest Warszawa w styczniu 1945 r.?
Dr Tomasz Łabuszewski: Jest miastem, którego losy potoczyły się bardzo różnie, jeżeli chodzi o dwie jego części. Inny los spotkał Pragę, a inny lewobrzeżną część.
Jest to o tyle symptomatyczne, że w planach niemieckich dotyczących zniszczenia Warszawy i stworzenia na jej gruzach nowej koncepcji urbanistycznej, dla obydwu części przypisane były także zupełnie inne role. Część lewobrzeżna miała stać się autentycznym 100 tysięcznym miastem niemieckim, a prawobrzeżna stanowić kilkudziesięciotysięczny rezerwuar taniej siły roboczej, zamieszkałej przez "podludzi" - czyli mieszkańców stolicy.
Dr Tomasz Łabuszewski: W styczniu 1945 roku lewobrzeżna część Warszawy w znacznym procencie już nie istniała. Celowe działania okupanta niemieckiego dotyczące niszczenia poszczególnych partii zabudowy miejskiej lewobrzeżnej części miasta były prowadzone konsekwentnie począwszy od kampanii wrześniowej 1939 roku.
W styczniu 1945 roku lewobrzeżna część Warszawy w znacznym procencie już nie istniała. Celowe działania okupanta niemieckiego dotyczące niszczenia poszczególnych partii zabudowy miejskiej lewobrzeżnej części miasta były prowadzone konsekwentnie począwszy od kampanii wrześniowej 1939 roku. Już w czasie bombardowań w Warszawie były wskazane te rejony, które miały ulec zniszczeniu. Ostatni akt nastąpił po powstaniu warszawskim. W końcu października 1944 roku wysadzone zostały resztki Zamku Królewskiego, a w grudniu - Pałac Bruehla. Wszystkie pamiątki materialne, które stanowiły świadectwa niepodległego Państwa Polskiego zostały przez Niemców świadomie zniszczone.
Prawobrzeżna część Warszawy miała na tym etapie historii więcej szczęścia. Mimo tego, że także doznała pewnych strat, nie przeżyła jednak hekatomby powstania warszawskiego i systematycznych działań destrukcyjnych po jego upadku.
W późniejszych miesiącach okazało się jednak, iż paradoksalnie ta ocalała praska substancja miejska, która w normalnych warunkach stanowiłaby schronienie dla uciekinierów i tułaczy z części lewobrzeżnej, stała się źródłem kłopotów i prawdziwych dramatów mieszkańców stolicy. To w niej bowiem znalazło sobie siedziby wiele placówek sowieckiego i polskiego komunistycznego aparatu represji.
PAP: Jakie były straty osobowe i materialne stolicy?
Dr Tomasz Łabuszewski: Straty ludnościowe Warszawy wyglądają równie przerażająco jak straty materialne. Warszawa w roku 1939 liczyła blisko 1,3 mln osób.
Przyjmuje się, iż w wyniku działań niemieckich zostało zamordowanych ponad 730 000 mieszkańców Warszawy, spośród nich 360 000 - 370 000 to Żydzi z warszawskiego getta, 170 000 mieszkańców zabito w czasie powstania warszawskiego. Do tego doliczyć należy ponad 80 tysięcy ofiar systematycznych działań represyjnych, w tym przerażających egzekucji przeprowadzonych na terenie miasta.
Jeżeli chodzi o skalę zniszczeń materialnych, to nie jesteśmy w stanie oszacować dokładnie ich wartości. Z ustaleń komisji powołanej przez prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, wynika, że oscylują od 45 do 50 mld dolarów. Są to straty materialne poniesione przez państwo polskie, w tym i osoby prywatne.
Oprócz zniszczenia kościołów, kamienic, zakładów przemysłowych , mieliśmy do czynienia z nieodwracalnym niewyobrażalnym wyniszczeniem dóbr kultury. Już w 1939 r. spalono Centralną Bibliotekę Wojskową, Bibliotekę Sejmu i Senatu. W powstaniu i już po jego upadku zostało zniszczonych ponad 35 proc. zbiorów Biblioteki Narodowej, ponad 60 proc. zbiorów Biblioteki Ordynacji Krasińskich, 85 proc. Ordynacji Zamojskich i Przeździeckich.
Dr Tomasz Łabuszewski: Straty ludnościowe Warszawy wyglądają równie przerażająco jak straty materialne. Warszawa w roku 1939 liczyła blisko 1,3 mln osób. Przyjmuje się, iż w wyniku działań niemieckich zostało zamordowanych ponad 730 000 mieszkańców Warszawy, spośród nich 360 000 - 370 000 to Żydzi z warszawskiego getta, 170 000 mieszkańców zabito w czasie powstania warszawskiego.
PAP: Prawobrzeżna część Warszawy została zajęta przez Sowietów we wrześniu 1944 r. Jakie były okoliczności zajęcia Pragi?
Dr Tomasz Łabuszewski: Według planów operacyjnych 1. Frontu Białoruskiego, Praga miała być opanowana do 5 sierpnia. Ten plan został jednak przez Stalina odłożony i już w pierwszych dniach sierpnia 1944 r., po uzyskaniu informacji o wybuchu powstania, oddziały 2. Armii Pancernej stanowiących główną siłę uderzeniową 1 Frontu przeszły do obrony, po czym w ogóle zostały wycofane z linii frontu. 2. Armia Pancerna została zastąpiona przez 47. Armię Ogólnowojskową, której wartość bojowa była o wiele mniejsza.
Stalin nie orientował się początkowo, jakie są szanse powstania i jaki będzie nacisk aliantów zachodnich na Armię Czerwoną w celu udzielenia powstańcom pomocy. Marszałek Konstanty Rokossowski razem z marszałkiem Gieorgijem Żukowem, przedstawili mu wkrótce drugi plan zajęcia Pragi i wyjścia przyczółkami na lewy brzeg Wisły na kierunku warszawskim. Zgodnie z tym planem, zdobycie tej części miasta miało nastąpić do 25 sierpnia. Z uwagi na to, że powstanie warszawskie upadało, Stalin zdecydował się na odłożenie i tego planu i rękami Niemców doprowadzić do wyniszczenia korpusu warszawskiego Armii Krajowej liczącego kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy.
Dopiero trzeci plan działania zaczepnego na odcinku warszawskim, którego wykonanie miało rozpocząć się 10 września, został przyjęty do realizacji. Było to dla Stalina o tyle akceptowalne, że wówczas było już wiadomo, że powstanie na pewno upadnie i że z punktu widzenia sowieckiego korzystne będzie przedłużanie jego agonii, potęgujące tylko straty wśród żołnierzy AK, których Stalin uważał przecież za swoich rzeczywistych wrogów.
PAP: Co działo się po zajęciu Pragi przez wojska sowieckie? Jakie działania podejmowały władze sowieckie wobec podziemia niepodległościowego?
Dr Tomasz Łabuszewski:: Do końca 1944 r. centra działań represyjnych w okolicach Warszawy były związane z podwarszawskimi miejscowościami: przede wszystkim z Otwockiem i Wołominem. Dwa miejsca: willa Alba przy ul. Reymonta i willa Wanda przy ul. Kościuszki w Otwocku obsadzone zostały przez placówki NKWD, w tym najprawdopodobniej dowodzone przez pułkownika Lichaczewa - dowódcę praskiej grupy operacyjnej, której głównym zadaniem było rozbicie struktur Podokręgu Wschodniego Obszaru Warszawskiego Armii Krajowej. Do przetrzymywania więźniów wykorzystywano też inne budynki, nadające się do zorganizowania aresztów, w ostateczności, w ustronnych miejscach, najlepiej w niewielkiej odległości od linii kolejowych kopano doły, które przykrywano drutem kolczastym i w tak ekstremalnych warunkach - pod gołym niebem przetrzymywano więźniów.
Na terenie zajętej przez Sowietów Pragi centralnym miejscem represji była kamienica przy ul. Strzeleckiej 8, w której najprawdopodobniej ulokował się pełnomocnik NKWD przy 1 Froncie Białoruskim gen. Iwan Sierow oraz dowódca warszawskiej grupy operacyjnej NKWD płk Paweł Michaiłow. Sowieckie władze wojskowe zajęły też szereg innych obiektów, które pełniły funkcje represyjne nie tylko w stosunku do żołnierzy Armii Czerwonej ale i obywateli polskich. Wynikało to z porozumienia z 26 lipca 1944 r., na mocy którego PKWN zgodził się, aby jurysdykcji sądów wojskowych podlegali wszyscy obywatele polscy znajdujący się w bezpośredniej strefie przyfrontowej.
Jeśli chodzi o trybunały wojenne wiemy, że znajdowały się one przy ul. Jagiellońskiej 38, w liceum Władysława IV. Sowieci przejęli też szereg budynków na potrzeby prokuratorów. Były to kamienice przy ul. Jagiellońskiej 9, 17, 28, 34. Do tego musimy dodać obiekty zajęte przez komendantów wojennych miasta Warszawy. Poza ul. Otwocką 3, była to także Targowa 27 i Targowa 76.
Sowieci stworzyli na Pradze swoistą enklawę zbrodni zamkniętą kwadratem ulic: Szwedzka, 11 Listopada, Wileńska i Inżynierska. Na ul. 11 Listopada pod numerem 66 działał kolejny Trybunał Wojenny, a obok w kamienicy funkcjonował areszt.
Nie jesteśmy w stanie przedstawić pełnego obrazu działań NKWD wobec podziemia niepodległościowego. Do dzisiaj historycy polscy nie mają bowiem dostępu do akt sowieckiego aparatu bezpieczeństwa z tego okresu. Z całą pewnością w drugiej połowie 1944 r. Sowieci dążyli do złamania kręgosłupa Polskiemu Państwu Podziemnemu. Stalin doskonale wiedział, że wpływy komunistów w Polsce są niewielkie. Dlatego postanowił wykorzystać obecność blisko 1,5 milionowej Armii Czerwonej na terenie tzw. Polski lubelskiej do działań represyjnych. Uderzono wówczas ze szczególną mocą bezpośrednio w Armię Krajową, powodując ogromne straty. Okręg Białystok stracił około 4 tysiące członków, lubelski - 10 tysięcy, Podokręg Wschodni z Obszaru Warszawskiego AK w ogóle przestał istnieć jako spójna struktura. Do stycznia 1945 r. z terenów tych wywiezionych zostało do łagrów około 50 tysięcy ludzi.
Dr Tomasz Łabuszewski: Sowieci stworzyli na Pradze swoistą enklawę zbrodni zamkniętą kwadratem ulic: Szwedzka, 11 Listopada, Wileńska i Inżynierska. Na ul. 11 Listopada pod numerem 66 działał kolejny Trybunał Wojenny, a obok w kamienicy funkcjonował areszt. Nie jesteśmy w stanie przedstawić pełnego obrazu działań NKWD wobec podziemia niepodległościowego. Do dzisiaj historycy polscy nie mają bowiem dostępu do akt sowieckiego aparatu bezpieczeństwa z tego okresu.
19 stycznia 1945 r. gen. Iwan Sierow wysyła do szefa NKWD Ławrientija Berii meldunek informujący, że wokół Warszawy zostały utworzone punkty filtracyjne kontrolujące ruch wokół miasta. Umożliwiły one dokonanie licznych aresztowań członków podziemia niepodległościowego. Wszystkie inicjatywy konspiracyjne w Warszawie po 1944 r, nie miały generalnie długiego żywota. Mimo to, warto powiedzieć, że konspiracja warszawska tliła się aż do 1948 r.
PAP: Jak wyglądało zajmowanie lewobrzeżnej Warszawy w styczniu 1945 r.?
Dr Tomasz Łabuszewski: Od północy i od południa doszło do potyczek. Z niepełnych danych wynika, że w trakcie operacji styczniowej zginęło ok. 300 żołnierzy, przy czym trzeba dodać, że kilkudziesięciu na minach. Jak więc widać, skala walk miała charakter ograniczony. Chcąc przykryć ich niewielki wymiar, w listopadzie 1945 r. ustanowiono specjalny order za walkę o Warszawę z lat 1939 – 1945, który otrzymało w sumie do lat 90. 130 000 ludzi.
Starano się stworzyć przekonanie, że najważniejszym momentem walk o Warszawę był styczeń 1945 r., kiedy to u boku Armii Czerwonej walczyło ludowe Wojsko Polskie.
PAP: Jak wyglądała defilada wojskowa zwycięskich oddziałów? Kto witał żołnierzy 17 stycznia na ulicach Warszawy?
Dr Tomasz Łabuszewski: Najlepszą odpowiedzią na to pytanie niech będą słowa Jeremiego Przybory, który w „Przymkniętym oku opaczności” napisał: "Upiorne +wyzwolenie+ trupa miasta i upiorna defilada na jego cmentarzysku (...), ta defilada zwycięskich oddziałów maszerujących między dwoma milczącymi szpalerami widm. Wyległy one, niczym niema publiczność, na trybuny zwalisk i ruin, wzdłuż trasy przemarszu żołnierzy +warszawskiej operacji+. Widma chłopców i dziewcząt z AK, wmieszane w tłumy mieszkańców, którzy byli wraz z bojownikami Warszawy jej obliczem i duszą, uśmiechem, rozpaczą i strachem. (...) parada wyzwolicieli, którzy już nikogo nie wyzwolili".
PAP: Czy można mówić, że 17 stycznia Warszawa została wyzwolona?
Dr Tomasz Łabuszewski: Z punktu widzenia losów niepodległego państwa polskiego, ten dzień nie miał większego znaczenia. Mówi się, że powstanie warszawskie było ostatnim aktem wolnej Polski. Styczeń 1945 r. to zajęcie przez armię sowiecką lewobrzeżnej części Warszawy. Tyle i aż tyle. Był to kolejny krok na drodze zniewalania Polski przez Sowietów i jednocześnie kolejny etap w ich drodze na Zachód, który zakończy się 8 maja zakończeniem wojny. Choć ta wojna w żadnej mierze nie skończyła się dla Polski.
Dr Tomasz Łabuszewski: Z punktu widzenia losów niepodległego państwa polskiego, 17 stycznia nie miał większego znaczenia. Mówi się, że powstanie warszawskie było ostatnim aktem wolnej Polski. Styczeń 1945 r. to zajęcie przez armię sowiecką lewobrzeżnej części Warszawy. Tyle i aż tyle.
PAP: Jaka powinna być pamięć o 17 stycznia?
Dr Tomasz Łabuszewski: Dla mnie ważniejszą datą jest zajęcie Pragi we wrześniu 1944 r. Był to kolejny etap nowych porządków na terenie Polski, i represji wobec struktur działających w konspiracji niepodległościowej.
PAP: Jak Pan ocenia decyzję władz o odbudowie stolicy?
Dr Tomasz Łabuszewski: Ludność Warszawy przyjęła bardzo optymistyczne pomysł odbudowy stolicy. Czuła ona potrzebę działania na rzecz odbudowy państwa polskiego. Władza komunistyczna, która chciała kreować się na narodową, chętnie wykorzystywała chęć do pracy zwykłych ludzi.
Nie będę już tutaj oceniać na ile udała się ta odbudowa, czy potrzebny był nam prezent w postaci PKiN lub socrealistyczne dzielnice mieszkaniowe, zamiast odbudowy secesyjnych kamienic. To pozostawiam jako otwartą dyskusję, choć dla mnie odpowiedź jest oczywista.
Rozmawiała Ewelina Steczkowska
ews/ mjs/ ls/