Prezydenci Polski, Litwy, Ukrainy, Estonii, sekretarz generalny ONZ oraz szef Rady Europejskiej - to niektórzy uczestnicy zaplanowanych na czwartek w Gdańsku obchodów 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Odbędą się dyskusje historyczne i uroczystości przy Pomniku Obrońców Westerplatte.
W czwartek w Europejskim Centrum Solidarności w ramach obchodów rocznicy zakończenia wojny przewidziane są dwa panele - historyczny, a następnie polityczny.
W panelu historycznym "Dziedzictwo II wojny światowej z perspektywy 70 lat" udział wezmą: Timothy Snyder (Stany Zjednoczone), Juri Afanasjew (Rosja), Norman Davies (Wielka Brytania), Georges-Henri Soutou (Francja), Andrzej Paczkowski (Polska), Stefan Troebst (Niemcy); moderatorem dyskusji będzie Judy Dempsey.
Po dyskusji historyków prezydent Bronisław Komorowski poprowadzi panel polityczny pt. "Integracja europejska. Lekcja wyciągnięta z II wojny światowej i jej współczesne znaczenie".
Bronisław Komorowski zapowiadał, że politycy będą dokonywali "pewnego podsumowania, refleksji", co dla ich państw i dla Europy oznaczało zakończenie II wojny światowej.
Po zakończeniu dyskusji uczestnicy spotkania w czwartek późnym wieczorem wezmą udział w uroczystości na Westerplatte. Prezydent mówił w kwietniu, że uroczystości przy Pomniku Obrońców Westerplatte będą momentem zwieńczającym odchody. "Bo trudno zrozumieć zakończenie wojny, nie pamiętając o jej rozpoczęciu" - mówił wówczas Komorowski.
"To przede wszystkim współczesny kontekst tych obchodów sprawia, że prezydent Polski nie może jechać do Moskwy, bo nie może przyglądać się defiladzie armii, która dokonała agresji przeciwko sąsiedniemu państwu, jakim jest Ukraina" - powiedział prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz. Zaznaczył, że to rozstrzygnęło o nieobecności w Moskwie Bronisława Komorowskiego i wielu innych głów państw.
Udział w obchodach potwierdzili m.in. prezydenci: Bułgarii - Rosen Plewnelijew, Chorwacji - Kolinda Grabar-Kitarović, Cypru - Nikos Anastasiadis, Czech - Milosz Zeman, Estonii - Toomas Hendrik Ilves, Litwy - Dalia Grybauskaite, Rumunii - Klaus Iohannis, Ukrainy - Petro Poroszenko, premier Słowacji Robert Fico, były prezydent Niemiec Horst Koehler, a także przewodniczący parlamentów Hiszpanii i Łotwy, zastępca przewodniczącego parlamentu Węgier oraz minister obrony Francji.
Udział zapowiedzieli również sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk - informowała Kancelaria Prezydenta.
Debatę i uroczystości z udziałem głów państw poprzedzi Międzynarodowa Konferencja Historyków w Europejskim Centrum Solidarności. Uroczystości z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej zaplanowano również 8 maja na pl. Piłsudskiego w Warszawie.
O obchodach zakończenia II wojny światowej mówił w środowej rozmowie z PAP prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz. Pytany o kontekst geopolityczny tegorocznych obchodów i konflikt rosyjsko-ukraiński, podkreślił, że każde obchody historyczne rozpatrujemy też w kontekście współczesnym. "To przede wszystkim współczesny kontekst tych obchodów sprawia, że prezydent Polski nie może jechać do Moskwy, bo nie może przyglądać się defiladzie armii, która dokonała agresji przeciwko sąsiedniemu państwu, jakim jest Ukraina" - powiedział. Zaznaczył, że to rozstrzygnęło o nieobecności w Moskwie Bronisława Komorowskiego i wielu innych głów państw.
"To nie ma nic wspólnego z szacunkiem dla tej krwi żołnierskiej przelanej przez narody Związku Sowieckiego 70 lat temu dla pokonania faszyzmu, bo tego nikt nie kwestionuje" - podkreślił Nałęcz. Jak jednak tłumaczył, obecność w Moskwie byłaby nie tylko wyrazem uznania dla przelanej krwi, ale też akceptacją dla współczesnych militarnych poczynań Rosji.
Nałęcz zaznaczył też, że jeśli chodzi o obchody w Gdańsku i na Westerplatte nie było intencją prezydenta organizowanie konkurencyjnych uroczystości. Jak mówił, w Gdańsku spotkają się przede wszystkim przedstawiciele narodów, dla których wojna rozpoczęła się we wrześniu 1939 roku. "Nie możemy zrezygnować z przypominania tego, o czym zwłaszcza obecne władze Rosji nie chcą pamiętać, że faktycznym sojusznikiem Hitlera w tej wojnie do czerwca roku 1941 był Związek Sowiecki" - dodał.
Prof. Nałęcz przypomniał, że Polska była ofiarą dwóch agresji - niemieckiej z 1 września 1939 roku i sowieckiej - z 17 września tego samego roku, a agresja ta była uzgodniona w pakcie Ribbentrop-Mołotow. "Jest naszą polską powinnością, by to przypominać. Jest też naszą polską powinnością mówić, że pokonanie faszyzmu Polsce i państwom tego regionu Europy nie przyniosło wolności. (...) Związek Sowiecki przepędził Niemców, ale ustanowił tu własne imperium, o tym Rosjanie też nie chcą pamiętać" - powiedział. Dodał, że narody tego regionu Europy odzyskały możliwość samostanowienia o swym losie dopiero w 1989 roku wraz z upadkiem systemu komunistycznego.
"O tym wszystkim 8 maja warto jest Europie przypominać. I Polska tę rolę na siebie bierze, bo to jest dla niej naturalna rola" - powiedział, dodając, że nasz kraj poniósł w II wojnie światowej ogromne ofiary. (PAP)
sdd/ ajg/ eaw/ mag/