Przypadająca w bieżącym tygodniu 100. rocznica rozpoczęcia masowych mordów na Ormianach w Imperium Osmańskim ożywiła spór na temat zakwalifikowania ich jako ludobójstwo. Turcja nie zgadza się z tym określeniem ani z oceną skali tej zbrodni przez historyków.
Za symboliczny początek rzezi uważa się 24 kwietnia 1915 r., kiedy władze aresztowały w Stambule ok. 250 przywódców elit ormiańskich, których później stracono. Aby przyćmić tę rocznicę, rząd prezydenta Tayyipa Recepa Erdogana przygotowuje na 25 kwietnia obchody stulecia rozpoczętej tego dnia w 1915 r. bitwy pod Gallipoli, gdzie wojska tureckie zatrzymały największy w czasie I wojny światowej desant państw Ententy.
Po egzekucji elit ormiańskich turecki rząd zarządził masową deportację Ormian, zamieszkałych głównie we wschodniej Turcji. Mężczyźni byli mordowani w egzekucjach, zaś kobiety, dzieci i starców przesiedlano na pustynne tereny dzisiejszej Syrii. Ginęli w marszach śmierci, pozbawieni wody i żywności. Szacuje się, że w kampanii, trwającej do końca pierwszej wojny światowej, życie straciło ok. 1-1,5 mln Ormian. Reszta ormiańskiej mniejszości (ok. 3 mln) rozproszyła się po świecie. Do dziś więcej Ormian mieszka w diasporze (najwięcej w USA) niż w samej Armenii.
Większość historyków uznaje, że masowy mord na Ormianach kwalifikuje się jako ludobójstwo. Według definicji prawnika Rafała Lemkina z ludobójstwem mamy do czynienia, gdy dochodzi do planowanego zabijania członków określonej grupy etniczno-narodowej, rasowej, religijnej lub społecznej w celu jej całkowitej eksterminacji. Pogrom Ormian byłby jednym z pierwszych przypadków ludobójstwa w XX wieku.
Większość historyków uznaje, że masowy mord na Ormianach kwalifikuje się jako ludobójstwo. Według definicji prawnika Rafała Lemkina z ludobójstwem mamy do czynienia, gdy dochodzi do planowanego zabijania członków określonej grupy etniczno-narodowej, rasowej, religijnej lub społecznej w celu jej całkowitej eksterminacji. Pogrom Ormian byłby jednym z pierwszych przypadków ludobójstwa w XX w.
Ostatnio mord ten w taki sposób nazwał papież Franciszek podczas mszy świętej w Watykanie 12 kwietnia z udziałem prezydenta Armenii, Serża Sarkisjana. Rząd Turcji zareagował oburzeniem, oskarżając Ojca Świętego o sianie nienawiści religijnej. Ormianie są chrześcijanami i jako mniejszość religijna w muzułmańskim Imperium Osmańskim byli obywatelami drugiej kategorii.
„Oświadczenie Franciszka o ludobójstwie nie powinno być dla Ankary niespodzianką. Użył tego terminu już wcześniej, podobnie jak poprzedni papież. Stanowisko Turcji może pogorszyć klimat w jej stosunkach z Zachodem” - powiedział PAP ekspert z europejskiego biura fundacji Carnegie (CEIP) i były dyplomata UE, Marc Pierini.
Rezolucje określające mord Ormian jako ludobójstwo uchwaliły parlamenty co najmniej 15 krajów oraz Rada Europy i Parlament Europejski. Wielu światowych przywódców powstrzymuje się jednak przed użyciem tego terminu, m.in. sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun i prezydent USA Barack Obama. Ten ostatni w kampanii wyborczej w 2008 r. obiecywał uznanie rzezi za ludobójstwo, lecz nie dotrzymał słowa mimo nacisków silnego ormiańskiego lobby. Decyduje o tym prominentna rola na świecie Turcji, kluczowego dla Ameryki sojusznika w NATO, zwłaszcza wobec kryzysu na Bliskim Wschodzie.
Według oficjalnej wersji tureckiej w latach 1915-1919 dochodziło do masowych mordów na Ormianach, ale w większości nie były one zamierzone, lecz stały się „ubocznym skutkiem” deportacji. Ormianie w Turcji – podkreśla Ankara – uchodzili za „piątą kolumnę”, sojuszników Rosji, która jako państwo ententy prowadziła wojnę z Imperium Osmańskim. Rząd turecki uważa podawaną liczbę ofiar - 1-1,5 mln - za zawyżoną i przypomina, że Turcy też byli ofiarami ormiańskiego odwetu.
Zdaniem polskiego eksperta ds. Bałkanów Adama Balcera ze Studium Europy Wschodniej UW - który zgadza się z określeniem „ludobójstwo” - należy zrozumieć tureckie obiekcje, gdyż problem nie jest prosty.
„Kwestię ludobójstwa Ormian przydałoby się umieścić w historycznym kontekście. Jego sprawcami byli często potomkowie muzułmanów wypędzonych z Kaukazu, Krymu i Bałkanów, na przykład Czerkiesi, którzy wcześniej doświadczyli ludobójstwa ze strony Rosji carskiej. Dla nich Ormianie byli rosyjską piątą kolumną” - powiedział PAP Balcer.
Podkreślił, że nazywanie mordów na Ormianach „Holokaustem”, co się czasem czyni, jest nadużyciem.
„Nie można zrównywać tego z eksterminacją Żydów przez Hitlera. Decyzja o deportacji Ormian zapadła, kiedy istnienie Imperium Osmańskiego walczącego z Rosją i Wielką Brytanią stanęło pod znakiem zapytania. Nie wszyscy Ormianie mieli zostać zabici. Część została przymusowo zasymilowana. Deportacje prowadzono niekonsekwentnie. Nie wysiedlono ich z Konstantynopola i Izmiru, największych miast. Niektóre władze lokalne sabotowały wysiedlenia Ormian lub nie dopuściły do ich eksterminacji. Kiedy Rosjanie weszli do Turcji, dochodziło do odwetu; po ich stronie walczyło wielu Ormian. Poza tym od początku wojny dochodziło do zbrodni popełnianych na Turkach i Kurdach przez Rosjan i dość licznych Ormian z Anatolii” - powiedział Balcer.
Dodał jednak: „Oczywiście skala (tych zbrodni) była znacznie mniejsza niż ludobójstwa na Ormianach i nie mogą one stanowić usprawiedliwienia dla wymordowania dużej części narodu”.
Ekspert z UW zwraca też uwagę, że w ostatnich 10 latach w społeczeństwie tureckim wzrasta świadomość winy wobec Ormian.
„Rośnie liczba tureckich intelektualistów, którzy przyznają, że rzeź Ormian trzeba nazwać ludobójstwem. W Turcji ukazuje się coraz więcej książek używających tego określenia. Według badań opinii 10 procent Turków uważa, że ich kraj powinien uznać ludobójstwo Ormian. Dalsze 10 procent gotowe jest przeprosić za mordy. Tylko 20 procent jest zdania, że Turcja nic nie powinna zrobić w sprawie rocznicy ludobójstwa” - mówi.
Inni zauważają, że sytuacja niemuzułmanów w Turcji poprawiła się za rządów umiarkowanie islamistycznej partii AKP. Jest to ich zdaniem rząd niezbyt nacjonalistyczny, bo nawiązuje do tradycji wielonarodowego Imperium Osmańskiego.
Za Erdogana Turcja próbowała znormalizować stosunki z Armenią. Odbyło się wiele spotkań w celu pojednania obu państw, ale do niego nie doszło. Według Balcera ma to związek z autokratycznym charakterem rządu Sarkisjana i jego sugestiami, że granica między Armenią i Turcją jest „sztuczna”.
Zdaniem Pieriniego opór Ankary przed uznaniem rzezi Ormian za ludobójstwo wynika częściowo z przyczyn wewnątrzpolitycznych. „Trzeba to widzieć w kontekście czerwcowych wyborów parlamentarnych w Turcji. Głosy nacjonalistów są bardzo ważne i mogą zadecydować o utrzymaniu się AKP u władzy” - powiedział ekspert CEIP.
Inni kładą nacisk na prawne implikacje ewentualnego przyznania przez rząd turecki, że antyormiańska kampania była ludobójstwem. Ankara obawia się pozwów o odszkodowanie. Niektóre sądy w USA, Kanadzie i Argentynie uznały za uzasadnione roszczenia Ormian z diaspory o rekompensaty za utracone majątki. Jak mówi Balcer, Turcy niepokoją się, że „jak się przyznamy do ludobójstwa, to się dopiero zacznie”.
Z tego powodu szczególnie ważne jest stanowisko USA, gdzie sądy jak nigdzie indziej uwzględniają roszczenia swych obywateli wobec obcych państw i wydają korzystne dla nich orzeczenia.
W marcu 44 członków Kongresu wniosło projekt rezolucji wzywającej Obamę do uznania mordów na Ormianach za ludobójstwo. Prezydent jednak się waha.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ akl/ ro/