Szacujemy, że w różnych formach konspiracji antykomunistycznej uczestniczyło ok. 180 tys. osób, a ponad 20 tys. żołnierzy walczyło z bronią w ręku - mówi prezes IPN Łukasz Kamiński. 1 marca przypada Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
PAP: Jakie formy przybierała walka z władzą komunistyczną?
Łukasz Kamiński: Powojenna konspiracja to oczywiście konspiracja zbrojna, czyli walka partyzancka, ale nie tylko. Trzeba pamiętać, że za ważny cel żołnierze podziemia stawiali sobie też informowanie społeczeństwa, przeciwstawianie się komunistycznej propagandzie. Dlatego wydawano gazetki, ulotki i prowadzono podobnie jak podczas wojny akcje malowania haseł na murach. Ważna była także działalność informacyjna dla polskich władz na uchodźstwie, czyli zbieranie informacji o tym, co dzieje się w kraju i przekazywanie ich na Zachód.
Trzeba też pamiętać, że dla żołnierzy walczących z bronią w ręku bardzo ważne było wsparcie ludności. Bardzo wiele osób było zaangażowanych w tę pomoc, bo przecież partyzanci musieli gdzieś się schronić i czymś żywić. Zwłaszcza żołnierze, którzy ukrywali się aż do lat 50. są świadectwem tego, jak wielkim poparciem ludności się cieszyli. Bardzo wiele osób zapłaciło wysoką cenę za pomoc partyzantom.
PAP: Czy możemy ocenić, ile osób było zaangażowanych w ruch antykomunistyczny?
Łukasz Kamiński: Szacunki, którymi dysponujemy, powstały w toku prac nad wydanym przez IPN Atlasem Polskiego Podziemia Niepodległościowego. Obecnie przygotowujemy jego drugie wydanie i być może te dane się zmienią. Według dotychczasowych skala oporu to ok. 180 tys. osób uczestniczących w różnych formach konspiracji i ponad 20 tys. żołnierzy walczących w zwartych oddziałach z bronią w ręku.
PAP: Gdzie walczyło ich najwięcej?
Łukasz Kamiński: Siła podziemia była zróżnicowana. Więcej żołnierzy podziemia walczyło na terenach, które znajdowały się w przedwojennych granicach Polski. Na ziemiach przyłączonych po wojnie z powodów oczywistych zbrojna konspiracja była dużo słabsza, choć nie znaczy, że jej nie było. Także i tam funkcjonowały struktury podziemne, w tym ogólnopolskiego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość".
Oczywiście na tych przedwojennych ziemiach także było zróżnicowanie związane m.in. z potencjałem podziemia podczas wojny, bo to była w dużej mierze kontynuacja właśnie tej konspiracji. Zależało to również od tego, kiedy tereny zostały zajęte przez Armię Czerwoną. Tam gdzie np. podczas akcji "Burza" ujawniły się oddziały Armii Krajowej, których żołnierze zostali później rozbrojeni, w sposób naturalny było trudniej odtworzyć silną strukturę partyzancką.
Łukasz Kamiński: Żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego przez dziesiątki lat byli obiektem fałszywej propagandy i zorganizowanego zapominania. Przywrócenie ich do powszechnej pamięci Polaków jest naszym obowiązkiem. Ale przywracając tę pamięć przywracamy dużo więcej - przede wszystkim wartości i ideały, które im towarzyszyły.
PAP: Jakie były ramy czasowe drugiej konspiracji?
Łukasz Kamiński: Najdłużej walczono na Białostocczyźnie, Lubelszczyźnie i Mazowszu. Tam jeszcze w latach 50. utrzymywały się niewielkie grupy partyzantów. Ostatni partyzant Józef Franczak, ps. Laluś, został zabity w 1963 r.
PAP: Jaki był los żołnierzy po schwytaniu przez władze komunistyczne?
Łukasz Kamiński: Wielu skazano na karę śmierci, kilka tysięcy wyroków wykonano. Kilkadziesiąt tysięcy skazano na kary więzienia. Część obejmowały kolejne amnestie, niektórym łagodzono wyroki. Większość opuściła więzienia w połowie lat 50., jednak wielu odsiadywało kary jeszcze w latach 60. Musimy też pamiętać, że represje dotyczyły nie tylko konspiratorów, ale także ich rodzin. Karą dodatkową była często konfiskata majątku. Represje dotykały też dzieci, które miały trudności z podjęciem studiów czy znalezieniem pracy. Więc w sumie były to setki tysięcy osób, które padły ofiarą komunistycznej zemsty na Żołnierzach Wyklętych.
PAP: Dlaczego była to grupa, której pamięć przez lata szczególnie zakłamywano?
Łukasz Kamiński: Żołnierze Wyklęci stawili komunistom zbrojny opór, próbowali nie dopuścić do objęcia przez nich władzy w Polsce. Próbowali także walczyć na Kresach Wschodnich, broniąc polskości tych ziem. I ponieważ to oni stawili ten najtwardszy opór, dlatego byli najbardziej znienawidzeni przez komunistów, spotkały ich najokrutniejsze represje i ponieśli najwięcej ofiar. Dlatego też później propaganda przeciwko nim była najsilniejsza.
Żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego przez dziesiątki lat byli obiektem fałszywej propagandy i zorganizowanego zapominania. Przywrócenie ich do powszechnej pamięci Polaków jest naszym obowiązkiem. Ale przywracając tę pamięć przywracamy dużo więcej - przede wszystkim wartości i ideały, które im towarzyszyły. To jest dla nas dzisiaj bardzo ważne źródło inspiracji, oczywiście w zupełnie innej rzeczywistości. Potrzebujemy takich bohaterów, wzorów do naśladowania i niewątpliwie są nimi także Żołnierze Wyklęci.
PAP: Dlaczego ten temat tak długo, nawet po 1989 r. był mało obecny w zbiorowej świadomości?
Łukasz Kamiński: Myślę, że przede wszystkim były to wciąż skutki komunistycznej propagandy. Uznawano ten temat za trudny, brakowało też badań, które faktycznie zaczęły się dopiero w latach 90., a ich największa fala przypada na okres po powstaniu IPN. Nie wszystkie źródła były też wcześniej dostępne dla historyków, więc brakowało po prostu wiedzy. Ale brakowało też w dużej mierze istniejącego dzisiaj zainteresowania społecznego. Musiała tu zajść pewna zmiana społeczna, pokoleniowa, która powoduje, że zwłaszcza ludzie młodzi chętnie dzisiaj do tego tematu sięgają i starają się tę historię opowiedzieć po swojemu. Ustanowienie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych też odegrało tu wielką rolę.
PAP: Od 2011 r. trwają poszukiwania szczątków ofiar terroru komunistycznego. Co się obecnie dzieje w tej kwestii?
Łukasz Kamiński: Plan poszukiwań na rok 2015 jest bardzo rozbudowany. Będą one kontynuowane w miejscach, gdzie dotąd były prowadzone, a więc w Warszawie, Gdańsku czy na Opolszczyźnie. Ale jest też wiele miejsc, np. Sieradz, w których rozpoczniemy poszukiwania po działaniach wcześniejszych, np. pracach georadarowych. Podczas prowadzonych od 2011 r. prac łącznie odnaleziono już szczątki ponad 700 osób, przy czym jeżeli chodzi o areszt w Białymstoku, są tam ofiary zarówno z okresu okupacji, jak i komunizmu. Każda osoba, którą udaje się przywrócić do pamięci, jest ważna. Wśród tych, których jeszcze nie odnaleźliśmy, są tak ważne postaci jak gen. Emil Fieldorf "Nil", rotmistrz Witold Pilecki czy płk Łukasz Ciepliński i jego współtowarzysze, a przecież to właśnie rocznica ich egzekucji jest dzisiaj datą Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Rozmawiała Anna Kondek-Dyoniziak (PAP)
akn/ gma/