Władze Bawarii przez 70 lat blokowały próby wznowienia "Mein Kampf", lecz 31 grudnia br. ich prawa autorskie do dzieła Hitlera wygasną. Aby uprzedzić pojawienie się na rynku publikacji bez naukowego komentarza, historycy przygotowali krytyczne wydanie książki. "Książka jest już właściwie gotowa, w tej chwili znajduje się w drukarni, do księgarni w Niemczech trafi w połowie stycznia" - mówi Andreas Wirsching - dyrektor Instytutu Historii Współczesnej (IfZ) w Monachium, w którym powstało naukowe wydanie "biblii nazistów".
Uzasadniając edycję cieszącego się złą sławą dzieła, Wirsching zaznacza, że "Mein Kampf" jest "jednym z najważniejszych źródeł do historii narodowego socjalizmu", zastrzega jednak, że projekt ma oprócz tego także inny aspekt. "Obecne wydanie spełnia także polityczno-moralną funkcję, gdyż pogodzenie się z tym, by wynurzenia Hitlera po wygaśnięciu praw autorskich Bawarii +wałęsały+ się po różnych mediach bez komentarza, byłoby do głębi nieodpowiedzialne" - podkreślił historyk.
"Naszym celem była publikacja krytycznie komentująca treść utworu, wskazująca ponadto na fatalne skutki ideologii i działania Hitlera" - wyjaśnia Wirsching w rozmowie z PAP.
Andreas Wirsching: Naszym celem była publikacja krytycznie komentująca treść utworu, wskazująca ponadto na fatalne skutki ideologii i działania Hitlera.
Christian Hartmann, szef zespołu historyków z IfZ w Monachium pracujących od lat nad projektem, mówi, że impulsem do przyspieszenia prac nad wydaniem krytycznym "Mein Kampf" była podjęta trzy lata temu przez brytyjskiego wydawcę Petera McGee próba rozpowszechniania w Niemczech fragmentów utworu Hitlera za pośrednictwem dostępnego w kioskach czasopisma poświęconego historii.
"Wtedy udało się zablokować sądownie ten pomysł, jednak incydent był dla nas ostrzeżeniem, co może się stać po 1 stycznia 2016 roku, gdy dosłownie każdy będzie mógł wydać "Mein Kampf" - tłumaczy Hartmann.
"Utwór Hitlera jest niewybuchem, który po 1 stycznia zostanie wydobyty na światło dzienne" - mówi historyk. "My jesteśmy saperami, którzy wykręcają zapalnik z tej bomby" - tłumaczy Hartmann.
Licząca 2000 stron dwutomowa publikacja zawiera oprócz oryginalnego tekstu liczne przypisy oraz komentarze wyjaśniające kontekst historyczny i demaskujące manipulacje stosowane przez Hitlera. „Naszym zadaniem jest zaoferowanie czytelnikom naukowych objaśnień i odmitologizowanie tej książki” – deklarują historycy. Jak zapewniają, w całej książce nie ma ani jednej strony, która nie zawierałaby komentarza czy polemiki z autorem. "To ma być antidotum przeciwko neonazistowskiej ideologii" - dodaje Hartmann.
Hitler napisał pierwszą część „Mein Kampf” w więzieniu w Landsbergu, gdzie odbywał karę więzienia po nieudanym puczu w Monachium w listopadzie 1923 roku. "Więzienie było moim uniwersytetem na koszt państwa" - twierdził w czasach późniejszych Hitler. Pierwszy tom ukazał się w 1925 roku, a drugi rok później. Od 1930 roku obie części wydawano jako całość.
Przyszły wódz III Rzeszy zawarł w nich swój rasistowski i antysemicki program, zapowiadając między innymi zdobycie „przestrzeni życiowej” na Wschodzie. Do końca wojny sprzedano lub rozdano ponad 12 mln egzemplarzy „Mein Kampf”, co przyniosło autorowi krociowe dochody.
Polemizując z zarzutami, że chce "zarobić na Hitlerze", Wirsching podkreśla, że projekt realizowany w jego instytucie nie ma charakteru komercyjnego. "Musieliśmy dużo zainwestować, nie ma mowy o zyskach" - zastrzegł dyrektor IfZ. Jeżeli wpływy będą wyższe niż koszty, przeznaczymy je na cel charytatywny - obiecuje.
Pomysł wydania "Mein Kampf", nawet jako opracowania naukowego opatrzonego komentarzem, nie wszystkim się podoba. Zastrzeżenia zgłaszały środowiska żydowskie; nie brak też głosów ostrzegających, że po dzieło "fuehrera" do księgarń szturmem ruszą neonaziści.
Zdaniem Hartmanna "Mein Kampf" pełni w środowiskach neonazistowskich rolę symbolu, jednak treść "nie odgrywa praktycznie żadnej roli". "Język jest za trudny, a tematy zbyt odległe w czasie" tłumaczy historyk. Książka Hitlera przestała być dla skrajnej prawicy źródłem inspiracji - potwierdza Toralf Staud w najnowszym wydaniu "Die Zeit". "Obecnie to tylko fetysz" - mówi Staud.
Prace nad krytycznym wydaniem "Mein Kampf" napotykały na przeszkody ze względu na ambiwalentną postawę polityków. Parlament Bawarii poparł w 2012 roku projekt politycznie i finansowo, by rok później nieoczekiwanie wycofać swoje poparcie.
Bawarski minister nauki Ludwig Spaenle uzasadniał zmianę decyzji odczuciami ofiar Holokaustu. Jak tłumaczył, wydanie przy wsparciu władz hitlerowskiego paszkwilu przy wsparciu władz "sprawiłoby im wielki ból".
Premier Bawarii Horst Seehofer tłumaczył, że władze landu nie mogą domagać się delegalizacji neonazistowskiej partii NPD, a równocześnie wspierać prac nad firmowanym godłem Bawarii wydaniem nazistowskiego "Mein Kampf".
Dyrekcja IfZ, podkreślająca swoją naukową niezależność, zdecydowała się wówczas na kontynuowanie prac na własną rękę. Pomimo zastrzeżeń, rząd w Monachium nie odebrał instytutowi dotacji. "Władze nie pomagają, ale też nie rzucają nam kłód pod nogi" - mówi Wirsching.
Posiadanie "Mein Kampf" nie jest w Niemczech zabronione, karze podlega jedynie rozpowszechnianie tej książki. Oryginalne egzemplarze utworu Hitlera można kupić w wielu antykwariatach; tekst jest też dostępny w internecie.
"Mein Kampf" jest bestsellerem na Bliskim Wschodzie, w Brazylii i w Afryce Północnej, a także - w wersji cyfrowej - w Stanach Zjednoczonych. Na początku lat 90. książka Hitlera ukazała się też w Polsce. Wydawnictwa brytyjskie i amerykańskie zapewniły sobie prawa autorskie już w latach 30. Amazon oferuje obecnie wydanie z 1940 roku w systemie Kindle. "To problem na skalę międzynarodową" - mówi Hartmann.
Krytyczne wydanie "Mein Kampf" zapowiedziała na 2016 r. francuska oficyna wydawnicza Fayard.
Przewodniczący zrzeszenia instytucji żydowskich we Francji CRIF, Roger Cukierman, plany wydawnictwa określił jako "katastrofę". "W internecie można już teraz przeczytać tyle okropności. Co będzie, kiedy +Mein Kampf+ stanie się książką do czytania w łóżku" - powiedział.
Z większym spokojem podchodzą do problemu Żydzi w Niemczech. "Nie mam nic przeciwko naukowemu wydaniu" - oświadczył szef Rady Centralnej Żydów w Niemczech Josef Schuster. Znajomość "Mein Kampf" jest jego zdaniem ważna dla zrozumienia nazizmu. Władze powinny natomiast nadal ścigać wydania samego tekstu bez komentarza - uważa Schuster.
Wśród historyków zdania co do celowości wydania "Mein Kampf" też są podzielone. Przeciwnikiem edycji jest jeden z najbardziej znanych niemieckich badaczy III Rzeszy Wolfgang Benz. Książka jest "pamfletem napisanym przez człowieka opętanego" - mówi Benz. Żeby zdemaskować jego myśli, nie trzeba drukować "dzieła", które ze względu na "nudny i chaotyczny styl" zniechęca czytelnika już po kilku stronach.
Robert Traba, dyrektor Centrum Badań Historycznych w Berlinie, porównuje niemiecką debatę nad wydaniem "Mein Kampf" do dyskusji toczonej na początku lat 90. w Polsce w związku z opublikowaniem naukowego wydania Protokołów mędrców Syjonu. (Protokoły mędrców Syjonu, pamflet antysemicki opisujący w formie 24 wykładów, wygłoszonych rzekomo podczas I Światowego Kongresu Syjonistycznego 1897, plany osiągnięcia przez Żydów globalnej dominacji - PAP).
"W Polsce też zastanawiano się wówczas, czy można i czy warto publikować tekst służący tworzeniu teorii spiskowych i antysemityzmu" - mówi Traba i zaznacza, że był wtedy za publikacją. "Warunek jest jeden: rzetelne naukowe opracowanie, które ujawnia mechanizm powstawania ze zwykłej broszury podstawy negatywnego stereotypu" - tłumaczy polski historyk.
Robert Traba: Naukowa edycja "Mein Kampf" nie będzie remedium na wszystkie bolączki, ale pomoże zapewne tym, którzy będą polemizować z idiotyzmami, które pojawią się po wygaśnięciu praw autorskich Bawarii.
"Naukowa edycja +Mein Kampf+ nie będzie remedium na wszystkie bolączki, ale pomoże zapewne tym, którzy będą polemizować z idiotyzmami, które pojawią się po wygaśnięciu praw autorskich Bawarii" - uważa Traba.
Monachijski Instytut Historii Współczesnej dostał już zapytania z Francji i Wielkiej Brytanii o możliwość przetłumaczenia całego wydania włącznie z aparatem krytycznym na francuski i angielski. "Jesteśmy otwarci na takie propozycje" - deklaruje Wirsching.
Już teraz IfZ ma zamówienia na ok. 300 egzemplarzy "Mein Kampf". Pierwszy nakład wyniesie 3,5 tys. - 4 tys. egzemplarzy. Przystępna jak na niemieckie warunki cena, 59 euro za oba tomy, ma umożliwić dostęp do książki wszystkim zainteresowanym.
Z badań prowadzonych zaraz po wojnie wynika, że w czasach III Rzeszy 20 proc. Niemców czytało "Mein Kampf", w tym od 7 do 9 proc. przeczytało książkę "od deski do deski". Z jednej strony to dużo, z drugiej można powiedzieć, że większość Niemców - pomimo nacisków i indoktrynacji - odmówiła lektury - mówi Wirsching.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/