W okresie obchodów milenijnych pomiędzy prymasem Stefanem Wyszyńskim a środowiskiem „Znaku” występowało napięcie w kwestii tego, jakie formy i treści należy wspierać w polskiej religijności – powiedział PAP prof. Andrzej Friszke.
PAP: Jaka była pozycja Stowarzyszenia PAX w połowie lat sześćdziesiątych? Wydaje się, że okres największej potęgi to środowisko miało już za sobą?
Prof. Andrzej Friszke: Okres największej świetności tego stowarzyszenia przypada na pierwszą połowę lat pięćdziesiątych. PAX miał w tym czasie nadany przez reżim monopol do bycia katolickim głosem na scenie politycznej i głównym pośrednikiem w relacjach państwa z kościołem.
Po październiku 1956 r. PAX przestał być monopolistą. Powstały wówczas trzy środowiska katolickie mające swoich przedstawicieli w Sejmie PRL, co było równoznaczne z zalegalizowaniem ich działalności społeczno-kulturalnej i wydawniczej. PAX wciąż budował wśród katolików opinie, że należy popierać władze, budowę socjalizmu i przyjaźń z ZSRS. W środowisku była również ukryta nadzieja na przekształcenie w stronnictwo polityczne traktowane na równi ze Stronnictwem Demokratycznym i Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym, ale o wiele silniejsze ze względu na reprezentowanie i formowanie akceptujących „socjalizm” katolików. Partię bardzo irytowały takie kalkulacje PAX-u.
PAX był potęgą medialną. Kontrolował jedyny dziennik katolicki w PRL, czyli „Słowo Powszechne” oraz potężny Instytut Wydawniczy PAX, kilka tygodników, z których najważniejsze były „Kierunki” oraz rozsiane po całym kraju oddziały lokalne.
Prof. Andrzej Friszke: PAX był potęgą medialną. Kontrolował jedyny dziennik katolicki w PRL, czyli „Słowo Powszechne” oraz potężny Instytut Wydawniczy PAX, kilka tygodników, z których najważniejsze były „Kierunki” oraz rozsiane po całym kraju oddziały lokalne.
PAP: A jak był traktowany przez hierarchię kościelną sam szef PAX-u Bolesław Piasecki?
Prof. Andrzej Friszke: Był traktowany źle, jako człowiek związany z władzami i zaangażowany w okresie stalinowskim w działania wymierzone w Kościół. Trudno więc mówić o jakichkolwiek stosunkach. Nie był przyjmowany ani przez prymasa, ani innych hierarchów, być może z wyjątkiem biskupa Michała Klepacza.
PAP: Na drugim biegunie spektrum środowisk katolickich znajdował się „Znak”.
Prof. Andrzej Friszke: Było to środowisko powstałe na fali odwilży 1956 r., skupiało wielu działaczy czynnych w ruchu katolickim przed i po wojnie. Jego najważniejszym pismem był „Tygodnik Powszechny”, obok niego miesięczniki „Znak” i „Więź”. Formą organizacyjną było pięć Klubów Inteligencji Katolickiej.
„Znak” odróżniał się od PAX-u przede wszystkim tym, że nie uprawiał propagandy mającej skłaniać do popierania ustroju, choć respektował realia geopolityczne.
Środowisko to trzymało dystans wobec polityki i skupiało się na sprawach społecznych, kulturalnych, wychowawczych. Utrzymywało kontakty i zasadniczą solidarność z hierarchią kościelną, nieraz prowadząc jednak spory dotyczące modelu relacji pomiędzy władzami a Episkopatem. Od lat sześćdziesiątych środowisko to było zafascynowane Soborem Watykańskim II i formowaną tam nauką o miejscu Kościoła we współczesnym społeczeństwie. „Znak” w największym stopniu spośród polskich katolików pragnął przenosić idee soborowe na polski grunt.
PAP: Powiedział Pan o sporach „Znaku” z hierarchią kościelną. Zdaje się, że taki konflikt powstał tuż przed obchodami milenijnymi, gdy polscy biskupi wystosowali słynny list do biskupów niemieckich.
Prof. Andrzej Friszke: Środowisko „Znaku” przywiązywało ogromną rolę do dialogu polsko-niemieckiego. Sejmowy lider tego środowiska Stanisław Stomma od 1958 r. był zaangażowany w kontakty z Niemcami zmierzające do podjęcia dialogu. W tę sprawę od lat 60. angażował się Tadeusz Mazowiecki i inni działacze ruchu. Partnerami „Znaku” były środowiska niemieckich katolików.
Ogólna wymowa listu z listopada 1965 r. wyrażała idee, które już wcześniej, na ile było to możliwe, „Znak” próbował wyrażać w przestrzeni publicznej. List ten był jednak ogromnym zaskoczeniem. Episkopat nie uprzedzał o tej inicjatywie, a spowodowała ona ogromne zaostrzenie stosunków państwo-kościół. „Znak”, który próbował łagodzić te relacje, znalazł się między młotem a kowadłem. Gomułka miał do „Znaku” wielkie pretensje, a Prymas żądał jednoznacznego poparcia. Trudno było więc manewrować w tak trudnej sytuacji.
Najważniejszym działaniem „Znaku” było wystąpienia redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego” Jerzego Turowicza na posiedzeniu Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu w styczniu 1966 r., przy udziale Gomułki, ze zdecydowaną obroną prymasa. Obrona ta opierała się na argumentacji, że państwo nie powinno wszczynać tak ostrej kampanii propagandowej i stwierdzeniu, że prymas jest dobrym patriotą. Wystąpienie Turowicza nie było jednak jednoznacznym poparciem dla listu biskupów. Stanowisko „Znaku” było więc zdystansowane.
Należy pamiętać, że opinia publiczna w Polsce była bardzo negatywnie nastawiona do listu. Emocje antyniemieckie były wówczas wciąż bardzo silne wśród osób doświadczonych wojną, okupacją i zbrodniami niemieckimi. List krytykowało wielu katolików jako zbyt śmiały, zwłaszcza słowa „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.
PAP: Czy można powiedzieć, że środowiska inteligencji katolickiej były nastawione do listu przychylniej, niż przeważająca część katolików w Polsce?
Prof. Andrzej Friszke: Myślę, że można zaryzykować taki pogląd. Z całą pewnością negatywnie nastawione było środowisko PAX-u, które programowo było antyniemieckie. Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne nie miało wyraźnej linii ideowej i zawsze podążało za władzą.
Jeśli zaś chodzi o inne, niezorganizowane środowiska katolickie to dominowało wśród nich poczucie dyskomfortu i zaskoczenia słowami Episkopatu. Tradycyjni katolicy uformowani jeszcze przed wojną zwyczajowo powstrzymywali się od jakiejkolwiek krytyki biskupów, więc na ogół milczeli w sprawie listu.
PAP: Media związane ze środowiskiem „Znaku” były oskarżane, że niemal przemilczały obchody Milenium.
Prof. Andrzej Friszke: Pamiętajmy, że formy religijności, którymi czczono Milenium, takie jak peregrynacja obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej były raczej obce temu środowisku. Katolicyzm ludowy wyrażający się wielkimi manifestacjami był traktowany z dystansem, choć nie potępiano wprost takich form religijności.
PAP: Do ludowych form religijności bardzo wyraźnie odwoływał się prymas Stefan Wyszyński. Czy w swoich wystąpieniach sugerował swój krytyczny stosunek do środowiska „Znaku”?
Prof. Andrzej Friszke: Nie, nigdy te różnice nie przybrały formy publicznej krytyki. Oczywiste było jednak, że takie różnice istnieją. Pomiędzy prymasem a „Znakiem” występowało napięcie w kwestii tego, jakie formy i treści należy wspierać w polskiej religijności. W środowiskach "Znaku" uważano, że powinna być mocno oparta na Ewangelii i przeżyciach duchowych, że należy formować świadome elity katolickie, mniejsze znaczenie mają manifestacje przywiązania do katolicyzmu.
Oczywiście prymas nie spodziewał się, żeby środowiska „Znaku”, Klubów Inteligencji Katolickiej i „Tygodnika Powszechnego” były zafascynowane peregrynacjami obrazu i pielgrzymkami, bo wiedział że nie jest to ich sposób wyrażania swojej wiary. Jednocześnie środowiska te powstrzymywały się od krytyki, a poszczególni ich przedstawiciele uczestniczyli w tych swoistych manifestacjach. Najlepszym więc określeniem tej sytuacji jest słowo „dystans”.
Prof. Andrzej Friszke: Formuła religijności promowana przez prymasa cieszyła się powodzeniem w wielu grupach społecznych, ale odpychała wielką część inteligencji. Było to widoczne np. w środowiskach studenckich.
PAP: Po latach członkowie „Znaku” przyznawali, że nie doceniali siły polskiego katolicyzmu ludowego, który był tak hołubiony przez prymasa.
Prof. Andrzej Friszke: Formuła religijności promowana przez prymasa cieszyła się powodzeniem w wielu grupach społecznych, ale odpychała wielką część inteligencji. Było to widoczne np. w środowiskach studenckich. Powstawało więc pytanie do kogo powinien być kierowany przekaz. Nie ma prostych odpowiedzi na takie pytania.
Środowisko „Znaku”, jego członkowie tacy jak Tadeusz Mazowiecki i Jerzy Turowicz uznawali, zwłaszcza po latach, że prymas miał wiele racji ożywiając w okresie Milenium przywiązanie do masowej religijności, co miało znaczenie dla przeciwdziałania zjawiskom laicyzacji szerokich warstw społeczeństwa.
PAP: Czy obchody Milenium miały wpływ na pozycję „Znaku” i stosunek do niego władz państwowych?
Prof. Andrzej Friszke: Milenium nie miało z tym wiele wspólnego. Znacznie większe znaczenie miał rok 1968. Partyjne frakcje próbowały rozgrywać niektórych członków tego ruchu, takich jak Janusz Zabłocki, by stali się sojusznikami koncepcji tzw. narodowego komunizmu. Ta gra władz rozpoczęła się w okresie wojny arabsko-izraelskiej, która była wstępem do wydarzeń marca 1968 r. Jej kontynuacją był podział dokonany po 1970 r.
Wielką rolę próbował w 1968 r. odegrać PAX. Bolesław Piasecki chciał wówczas „wskoczyć do pociągu” Mieczysława Moczara i pociągnąć swoje środowisko do odegrania dużej roli politycznej.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/