Prezentujemy tekst nadesłany przez naszą Czytelniczkę Xenię Jacoby: Z okazji obchodów 70. rocznicy upamiętniającej wkład 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej (1SBS) gen. Stanisława Sosabowskiego w bitwie pod Arnhem, spod polskiego kościoła w Manchesterze wyruszył autobus z Polakami i Brytyjczykami. Chcieliśmy wziąć udział w uroczystościach związanych z operacją militarną o kryptonimie Market Garden.
Od dziecka marzyłam, by pojechać do Królestwa Niderlandów, a w życiu dorosłym znając historię gen. Stanisława Sosabowskiego i jego spadochroniarzy – szczególnie pragnęłam złożyć hołd na holenderskiej ziemi naszym bohaterom. Moje życiowe marzenie spełniło się.
Podróż do Holandii
Wyjazd stał się dla mnie przygodą, pasją i zadaniem. Organizatorem tego wyprawy był prawdziwy przyjaciel Polaków mjr Norman Armstrong-Kersh MBE. KCOM (Member of the Most Excellency Order of the British Empire. Knight’s Cross of the Order of Merit) z charytatywnej fundacji „Life for a Life” Memorial Forests.
Historię i losy naszego gen. Stanisława Sosabowskiego znają wszyscy w Driel, czego można naprawdę Holendrom pozazdrościć. Można się od nich wiele dobrego nauczyć.
Jadąc wiele godzin w autobusie, czas wypełniały nam piosenki wojenne brytyjskiej piosenkarki Very Lynn i innych wykonawców oraz muzyka z akordeonu na nutę żołnierską. Dzięki mjr. Normanowi mogłam zobaczyć w całości film z 2007 r. w reż. Joanny Pieciukiewicz pt.: „Honor Generała”. Film nie miał śladów ingerencji cenzury. To mnie ucieszyło, gdyż ten cenny dokument w internecie był dostępny w formie cząstkowej. Niektóre kadry wycięto, ukrywając w ten sposób niewygodną prawdę. Poruszeniem było dla mnie, kiedy zobaczyłam brakujące części. Jeden z bohaterów filmu Eryc Van Tilbeurgh, holenderski „Przyjaciel Polonii” i pasjonat historii 1SBS (odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP), czytał istotny list marszałka Bernarda Montgomery’ego o takiej treści: „Narody, które znalazły się pod niemieckim butem, do końca wojny będą musiały postępować tak, jak im każemy. Zawsze tak będą musiały postępować...” i tak było w Arnhem podczas nieudanej operacji Market Garden... Ponadto inne słowa typu: „...Jeśli jedna osoba jest autorytetem a druga autorytatywną – kto wtedy wygra? Jeśli jeden jest Amerykaninem czy Anglikiem a drugi tylko Polakiem...”. To zrozumiałym stał się brak tego fragmentu filmu, który jest emitowany w internecie.
Moją uwagę przykuł także holenderski film dokumentalny “God bless Montgomery – Zapomnieni bohaterowie bitwy pod Arnhem”. Reżyserem był Geertjan Lassche, dziennikarz TV Holandia i równocześnie kolejny bohater filmu Joanny Pieciukiewicz, który walczył o prawdę o Polakach oraz „stu procentowy zwrot honoru włącznie z medalami”. Miałam tą przyjemność rozmawiać z Geertjanem. Łączy nas zainteresowanie sprawą honoru polskiego Generała i jego spadochroniarzy, w tym ukazanie prawdy, aby „sprawiedliwości stało się zadość”. Wcześniej znałam dziennikarza tylko z filmu. Teraz mogłam podziękować mu osobiście za jego upór i wytrwałość w dążeniu do celu uhonorowania i upamiętnienia niezłomnego dowódcy, nieustraszonego bojownika o wolność – wielkiego polskiego i holenderskiego bohatera. Historię i losy naszego Generała znają wszyscy w Driel, czego można naprawdę Holendrom pozazdrościć. Można się od nich wiele dobrego nauczyć.
W Driel - „To Polacy nas wyzwolili”
70 lat temu polscy żołnierze z 1SBS generała Sosabowskiego, a dziś weterani, których jest już zaledwie tylko 12 żyjących, porozrzucani po świecie - położyli kamień węgielny pod holenderską dzisiejszą wolność. Ci młodzi niegdyś 18-19-letni chłopcy przelewali krew i ginęli walcząc o wolność obcego kraju. „Szkoda tych żołnierzy, którzy tu zostaną” - powiedział gen. Sosabowski. Nie mogli jechać do Warszawy, aby udzielić pomocy stolicy, która krwawiła. Sprzymierzeńcy zawiedli i zostawili Polskę i Warszawę samej sobie. Powstał bunt i strajk głodowy w Brygadzie, gdy odmówiono im prawa do powrotu w celu obrony stolicy. Dopiero podczas lotu polscy żołnierze dowiedzieli się, że zmierzają do Holandii. Aliantom zależało na tym, aby polscy spadochroniarze wzmocnili obronę brytyjską, wspierając broniących się tam rozpaczliwie Brytyjczyków. Źle rozpoznano obszar zrzutów. Zrzuceni 3 dni później, w innym miejscu, o jeden most za daleko, czyli ok. 10 km od mostu na Renie - ostrzeliwani przez dwie niemieckie dywizje pancerne – jak najszybciej „szli do ziemi”. Nie było nawet łodzi, aby przeprawić się przez Ren. Brytyjczycy wycofywali się w chaosie i bałaganie. Jeden z konających polskich spadochroniarzy powiedział wtedy Cornelii Baltussen, holenderskiej sanitariuszce Czerwonego Krzyża ze wsi Driel, że „jest z Polski, ale teraz jest tutaj”. Inny umierający Polak wymówił ostatnie wzruszające słowa: „Zabierz moją miłość do Polski, do mojego kraju, do mojej rodziny. Boże błogosław Polskę. Wszyscy ludzie są braćmi...”. O tym pamiętają Holendrzy, a przekonał mnie do tego dokument film i postawa Holendrów.
Kiedy byłam już w malowniczym Driel, udekorowanym polskimi barwami narodowymi, pierwsze kroki skierowałam na cmentarz, by poszukać tam mogiły nieugiętej sanitariuszki Cory Baltussen, która przez 60 lat walczyła o uhonorowanie polskich spadochroniarzy, wyzwolicieli. Ona do końca była strażniczką prawdy o Polakach, ale nie doczekała się zwrotu honoru, który nastąpił niedługo po jej śmierci.
„To Polacy nas wyzwolili” - słyszałam od Holendrów. Zawsze dekorują domy polskimi flagami i uczą swoje dzieci polskich piosenek oraz historii o niezłomnym gen. Sosabowskim i jego Brygadzie. Holendrzy śpiewają „Czarną madonnę” i „Piękna nasza Polska cała”, co tłumaczą jako „ nasza piękna Polska”. Szczególnie w Driel mieszkańcy tak bardzo honorują Polaków, że serce się raduje aż po łzy wzruszeń.
„To Polacy nas wyzwolili” - słyszałam od Holendrów. Zawsze dekorują domy polskimi flagami i uczą swoje dzieci polskich piosenek oraz historii o niezłomnym gen. Sosabowskim i jego Brygadzie. Holendrzy śpiewają „Czarną madonnę” i „Piękna nasza Polska cała”, co tłumaczą jako „ nasza piękna Polska”. Szczególnie w Driel mieszkańcy tak bardzo honorują Polaków, że serce się raduje aż po łzy wzruszeń.
Mijałam dom, na którym był napis „Polska” i inne domy z polskimi flagami. Przyjaźni Holendrzy na rowerach pozdrawiali mnie mijając. Wszędzie było słychać język polski i holenderski. Zagadnęłam do młodej Polki, Karoliny Wojnickiej z Warszawy, która opwiadała:
„Mój ojciec jako kapitan Wojska Polskiego jest fascynatem historii II wojny światowej i marzył aby odwiedzić miejsca z nią związane. Ja również podzielam zainteresowania ojca. Bardzo ucieszyłam się z tego wyjazdu. Myślę że okrągła 70. rocznica dodała nam motywacji do przejechania ponad 1200 km, aby oddać cześć bohaterom. Nigdy nie przypuszczałam, że inny naród będzie dbał o pamięć naszych poległych bohaterów, bardziej niż my sami. To uświadomiło mi jak Holendrzy są wdzięczni Polakom za pomoc podczas II wojny. Ich postawa wobec naszych wspólnych bohaterów oraz podejście do moich rodaków - jest godna podziwu i naśladowania. Od tamtej pory obojętnych mi wcześniej Holendrów zaczęłam darzyć ogromnym szacunkiem i nawet nie wiem jak powinniśmy im dziękować za to co robią dla naszego Narodu”.
Na ulicy spotkałam także sympatyczną kobietę o imieniu Ria. Poprowadziła mnie na grób Cory, która odeszła w 2005 r. Ria pozostała przy mnie na cmentarzu. Stała za moimi plecami w oddaleniu nie chcąc zakłócić modlitwy za Corę. Zawsze chciałam tu uklęknąć przed jej mogiłą i powiedzieć jej: „Cora, Dziękuję Ci za te 60 lat walki o naszych dzielnych żołnierzy, by zwrócono im honor”. Poruszam się wolno o kulach, ale serdeczna Ria cierpliwie towarzyszyła mi, jak niegdyś Cora Baltussen, kiedy czas poświęcała Polakom. Te dwie kobiety miały w sobie coś wspólnego: oddanie bez reszty nam Polakom i te same zatroskane oczy. Ria zaangażowana była w uroczystości oraz asystowała polskim weteranom, dając wsparcie swym ramieniem. Holendrzy są otwarci i pamiętają o Polakach.
Chodząc uliczkami Driel myślałam o skokach spadochronowych, które miały być częścią odtworzenia operacji Market Garden. Na polach Driel mieli skakać nasi polscy żołnierze z Bielsko–Białej, jak niegdyś spadochroniarze z 1SBS zrzuceni nad łąkami i sadami Driel. Jednak o godz. 12 skoki zostały odwołane ze względu na pogodę. Była dość długo mgła, chmury na niskm pułapie i to uniemożliwiło pokaz. Pomimo, że o godz. 14 pogoda się poprawiła, było już za późno na odwołanie decyzji. Pragnę zauważyć, że sytuacja była taka sama jak 70 lat temu. Odwołano loty i przesunięto je o kilka dni później. Wtedy Niemcy zebrali siły w tamtym rejonie i mieli przewagę ognia nad aliantami. W 70 lat później, akurat tego dnia, gdy mieli skakać Polacy – plany także pokrzyżowała niesprzyjająca pogoda. Nie doszedł do skutku planowany polski desant. Z cząstkowych informacji wiadomo mi, że zrzut amerykańskiego desantu powietrznego w innym dniu się powiódł.
Wracając do centrum Driel napotkałam kolejnych Polaków. Agata Szczęsna z Warszawy wraz z przyjaciółmi planowała od roku wyprawę do Driel na obchody rocznicy operacji Market Garden. „Przejechaliśmy ponad tysiąc kilometrów, ale było warto. Holendrzy pamiętają i szanują naszych żołnierzy i to jest dla nas Polaków miłe i wzruszające. Atmosfera w miasteczku była niezwykła. Bardzo się cieszę, że zobaczyłam +kawałek Polski+ w Driel i że było tak wielu Polaków: rekonstruktorzy, harcerze. Ich obecność robiła ogromne wrażenie”.
Powróciłam na Plac Polski, tutaj zetknęłam się z panią Małgorzatą Bos-Karczewską, prezes i redaktor Portalu Polonii Holenderskiej. Pani Małgosia wypowiadała się w filmie „Honor Generała” i tu w Driel zaszczyciła nas swą obecnością, godnie reprezentując Polonię holenderską. Wraz z polską delegacją podczas uroczystości złożyła wieniec w naszych barwach narodowych.
Uroczystości w Driel
Dalej gdzieś na placu natknęłam się na dobrze znaną mi osobę. Był nią Arno Baltussen, przewodniczący Fundacji Polska-Driel, kolejna ważna postać dla nas Polaków. Cornelia była jego ciocią. Arno przywitał mnie z życzliwością. Był zaskoczony podziękowaniem za zasługi Cory i dla niego samego, jakby zapomniał, że on także kontynuuje dzieło swej cioci, kultywująć pamięć o Generale i 1SBS. Arno znałam dobrze z filmu o gen. Sosabowskim. Tak wiele znaczy jego osoba dla nas Polaków. Prowadził całą uroczystość obchodów w Driel, która ruszyła w sobotę, 20 września 2014 r. o godz. 15.
Uroczystości w Driel odbyły się na Placu Polskim przy pomniku Surge Polonia, który symbolizuje Naród Polski - nazwa pochodzi od zawołania „Surge Polonia” tzn. „Powstań Polsko”, umieszczonego na sztandarze 1SBS dowodzonej przez gen. Sosabowskiego -, oraz płyty pamiątkowej poświęconej Generałowi.
Arno Baltussen przywitał serdecznie zgromadzonych na Placu Polskim wokół pomnika Surge Polonia, który symbolizuje Naród Polski - nazwa pochodzi od zawołania „Surge Polonia” tzn. „Powstań Polsko”, umieszczonego na sztandarze 1SBS dowodzonej przez gen. Sosabowskiego -, oraz płyty pamiątkowej poświęconej Generałowi. Wśród przybyłych gości był prezydent RP Bronisław Komorowski, król Holandii Wilhelm Aleksander, minister obrony Holandii pani Hennis-Plasschaert, przedstawiciel rządu Wielkiej Brytanii. Honorowe miejsca zajęli także ambasadorowie Kanady, USA, WB i Holandii oraz członkowie rodziny gen. Sosabowskiego. Wśród przybyłych na szczególną uwagę zasłużyli drodzy polscy weterani. Zaszczytem dla mnie będzie wymienienie ich z nazwiska: Pan Dembiński, Pan Michał Lasek, Pan Władysław Lenc, Pan Józef Wojciechowski, Pan Opalacz, Pan Kulik, Pan Konstanty Staszkiewicz, Pan Stanisław Polak.
Dzięki akredytacji jaką uzyskała nasza grupa – byłam w sercu uroczystości, blisko weteranów czy innych osobistości. Wspaniała możliwość do robienia zdjęć, czy rozmowy. To było bardzo szczególne wyróżnienie, jakie nas spotkało. Wielu zebranych było za barierkami. Swobodnie mogłam podejść do jednego z weteranów i zamienić kilka słów. Powiedział mi: „Jestem Władzio Lenc i choć mam niemieckie nazwisko - jestem Polakiem”. Podałam mu rękę. Powiedziałam, że jako Polka jestem bardzo dumna z jego dowódcy gen. Sosabowskiego oraz jego Brygady, czyli z niego, że byli tak odważni, niezłomni w tamtym tragicznym czasie operacji Market Garden. Panu Władziowi skromnemu człowiekowi zabrako słów. Był bliski łez i powiedział abym nie płakała, bo on się rozpłacze. Nie umiałam ukryć łez. Byliśmy niezmiermie wzruszeni patrząc na siebie. Nie wiem cóż takiego jest w tym wojennym pokoleniu Polaków, że tak bardzo chce się z nimi przebywać, rozmawiać, patrzeć. Ich oczy są pełne dobroci i tajemnic.
Zatem o 15 rozpoczęła się uroczystość. Arno Baltussen witał z mównicy honorowych gości i innych zgromadzonych. Wypowiedział takie oto słowa: „Drodzy Panie i Panowie, chłopcy i dziewczynki. Obok was siedzą polscy weterani. Wiele rodzin polskich zostało zmuszonych do wyjazdu na daleką północ Rosji. Wielu polskich weteranów odbyło długie podróże, aby zostać ostatecznie zrzuconym we wrześniu 1944 r. nieopodal Driel. Wielu z nich nie mogło powrócić do swej ojczyzny po zakończeniu wojny. Spróbujcie podczas tych uroczystości wyobrazić sobie, co oznaczałoby to dla Was i czym jest dla Was wolne społeczeństwo...”.
Po nim przemówił burmistrz gminy Overbetuwe Pan Van Asseldonk, przywołując ostatnie słowa umierającego Polaka z 1SBS z września 1944 r., mówiąc : „Weź moją miłość do mojego kraju, zabierz moją miłość do Polski.” [...] „Te proste słowa wyrzekł przed swą śmiercią Corze polski spadochroniarz. Świadczyły one o miłości do własnego kraju, gdzie się urodził i wzrastał a kraj ten był okupowany przez Niemców w 1939 r. Wypowiadając te słowa wiedział, że już nigdy nie zobaczy swego kraju, rodziny, towarzyszy broni. Dziś te proste słowa tak bardzo dotykają naszej duszy” - mówił burmistrz. Przypomniał wszystkim historię Brygady trenowanej przez gen. Sosabowskiego i wyraził ogromną wdzięczność dla polskich żołnierzy z 1SBS, zwracając się do ośmiu obecnych weteranów wyzwolicieli. Burmistrz spytał: ”czy nasi wyzwoliciele kiedykolwiek zobaczyli ich własny kraj jako uwolniony” i odrzekł, że „na to pytanie mogą odpowiedzieć tylko żołnierze z Brygady. Ośmiu z nich jest dzisiaj wśród nas”. Odnosząc się do ostatnich słów umierającego polskiego żołnierza, powiedział: „Przynieś naszą miłość do swojego kraju. Zabierz naszą miłość do Polski, ponieważ jesteśmy wiecznie wdzięczni za zwrócenie nam naszej wolności”.
Burmistrz gminy Overbetuwe Pan Van Asseldonk, przywołał ostatnie słowa umierającego Polaka z 1SBS z września 1944 r.: „Weź moją miłość do mojego kraju, zabierz moją miłość do Polski.” „Te proste słowa wyrzekł przed swą śmiercią Corze polski spadochroniarz. [...] Wypowiadając te słowa wiedział, że już nigdy nie zobaczy swego kraju, rodziny, towarzyszy broni. Dziś te proste słowa tak bardzo dotykają naszej duszy” - mówił burmistrz.
Burmistrz dodał, że „Polska Brygada poniosła ogromne straty we wrześniu ’44 lecz także i potem, gdy uznanie ich zasług odwlekało się. Wiele lat minęło nim uznano ich czyn za bohaterski. Społeczność Driel zawsze była wierna swoim wyzwolicielom i wierności wciąż dochowuje. Driel jest zawsze wdzięczne Polsce za swą wolność. Teraz każdego dnia na nowo musimy udowadniać, że jesteśmy warci tej wolności”.
Po tych wzruszających słowach wystąpiła minister obrony Holandii i podczas jej przemówienia zaczęły nadlatywać samoloty imitujące loty aliantów. Warkot krążących samolotów spowodował głośne poruszenie wśród zebranych ludzi. Wszyscy zaczęli spoglądać w górę wodząc oczami po holenderskiem niebie, oglądając przeloty. Błękitne czyste niebo było teraz areną spektakularnego widowiska. Pani minister przerwała swe przemówienie i razem ze zgromadzonymi oglądała loty Herkulesów, współczesnych samolotów transportowych, które leciały w trzech równych odstępach. Takie przeloty w 1944 r. były nadzieją przywrócenia wolności dla Holendrów. Dzisiaj są tylko widowiskiem przypominającym tamten wyczekiwany czas na wyzwolenie. Wyzwolenie przyniesione z nieba na spadochronach polskich skoczków.
Minister kontynuowała swe przemówienie, szczególnie witając prezydenta RP oraz wielce szanownych polskich weteranów. Powiedziała: „Wasza obecność znaczy dla nas bardzo wiele. Wasza odwaga i poświęcenie leżą u podstaw naszego dziedzictwa i wolności. Jesteśmy Wam za to wdzięczni! To Waszą niezwykłą historię dziś wspominamy. Po napaści na Polskę w 1939 r. opuściliście ojczyznę i trafiliście do szkockiego Fife. Pod dowództwem gen. brygady St. Sosabowskiego, w trzy lata utworzyliście spójną i wysoce wykwalifikowaną brygadę spadochronową. Mając przed oczami jeden cel: wyzwolenie Polski. Walczyliście jednak tutaj i to w czasie, gdy Warszawa stała w ogniu. Walczyliście za wolność innego narodu. Przeprawiając sie przez rzekę, użyliście kilku małych gumowych łodzi, a za wiosła mając łopaty, kolby karabinów i własne dłonie, gdyż prom w Driel zniknął bez śladu. Udało Wam się, ale stanęliście w nierównej walce z pistoletami maszynowymi przeciwko czołgom i artylerii, ponosząc ogromne straty. Wasze pojawienie się stanowiło wielki impuls moralny dla innych spadochroniarzy. Ponadto tu w Driel tworzyliście przyczółek, co pomogło w ewakuacji licznych sojuszników przez dolny Ren. Gdyby nie Wasza niezłomność - byliby straceni. Wszystko to zawdzięczamy Wam i wiele więcej. Osiągnęliście maksimum, mając do dyspozycji minimalne środki”. Pani minister zakończyła swą mowę tymi słowami: „Siedemdziesiąt lat później inspiruje nas Wasza odwaga, determinacja i niezrównana siła przetrwania”.
Prezydent Bronisław Komorowski mówił, że „ofiara żołnierzy gen. Sosabowskiego nie poszła na marne”. Przypomniał, że "Polscy żołnierze walczyli, płacąc daninę krwi za wolność świata zachodniego, za wolność innych narodów, także Holendrów”. Dziękował Holendrom za pamięć i za opiekę nad grobami polskich żołnierzy, a mieszkańcom Driel - za pomnik gen. Sosabowskiego.
Przemówił także prezydent Komorowski mówiąc, że „ofiara żołnierzy gen. Sosabowskiego nie poszła na marne”. Przypomniał, że "Polscy żołnierze walczyli, płacąc daninę krwi za wolność świata zachodniego, za wolność innych narodów, także Holendrów”. Dziękował Holendrom za pamięć i za opiekę nad grobami polskich żołnierzy, a mieszkańcom Driel podziękował za pomnik gen. Sosabowskiego. Zaznaczył, że „znowu możemy być razem, współtworząc Europę wolnych narodów i wolnych ludzi". Podkreślił, "Razem możemy cieszyć się z zerwania żelaznej kurtyny, która przez kilkadziesiąt lat dzieliła narody Europy. Dzisiaj Polska i Holandia są razem w NATO i UE.”
Po mowie prezydenckiej chór młodzieżowy z Driel wspólnie z „Promykami Krakowa” zaśpiewali pieśń „Most do przyszłości”. Po czym wieńce, jako symbol nagrody i podziękowania za ofiarę, pod pomnikiem Surge Polonia i pod płytą gen. Sosabowskiego złożyli uroczyście prezydent RP, minister obrony Holandii, a także m.in. wnuk i prawnuk gen. Sosabowskiego. Niedołężni weterani wstali ze swych wózków i z pomocą opiekunów także ponieśli wieniec od siebie. Dzieci z Driel ubrane w biało-czerwone ubrania, chustki i czapki w naszych narodowych barwach – składały kwiaty pod pomnikami, kłaniając się z wdziękiem. Młodzi ludzie z Airborne International Youth Conference (Międzynarodowej Konferencji Młodzieży) deklamowali wiersz żołnierza z 1SBS pt.: „Rocznica” w jęz. polskim, angielskim, holenderskim. Potem nastąpił uroczysty capstrzyk, a po nim odśpiewano hymny państwowe Polski, WB oraz Holandii.
Chór z Driel i „Promyki” z Krakowa zaintonowały „Boże coś Polskę”. Kto mógł to śpiewał w języku polskim naszą pieśń. Po mowie pożegnalnej poczet sztandarowy wraz z plutonem reprezentacyjnym spadochroniarzy WP odmaszerował z placu. Prezydent Komorowski i król Wilhelm opuścili uroczystość.
Napotkana przeze mnie Małgosia z Radomia, mieszkająca i pracująca od 8 lat w Holandii powiedziała mi: „Do Driel przyjechałam razem z mężem i przyjaciółmi na obchody 70. rocznicy operacji Market Garden, aby uczcić pamięć gen. Sosabowskiego oraz jego żołnierzy z 1SBS, którzy brali w niej udział oraz oddać hołd poległym w walce, a także żyjącym weteranom. Cieszy mnie fakt, iż wkład Polaków w wyzwolenie Holandii został doceniony i takie uroczystości odbywają się co rok. Atmosfera w Driel była podniosła, wszędzie powiewały biało-czerwone flagi. Najpiękniejszym i wzruszającym momentem było powitanie przez publiczność polskich weteranów gromkimi brawami”.
Wieczorem w lokalnym kościele odbyła się msza św. koncelebrowana przez polskich i holenderskich księży wraz z prałatem ks. Józefem Stecem z Jeleniej Góry. Zaśpiewano „Czarną madonnę”, którą bardzo lubią śpiewać Holendrzy. Na koniec orkiestra wojskowa, zajmująca chór kościelny - grała na żołnierską nutę nostalgiczne piosenki wojskowe, które to podobały się naszym niderlandzkim gospodarzom. Klaskali w dłonie, kiedy my śpiewaliśmy. Uroczystości w Driel dobiegły końca.
Obchody w Arnhem
Na drugi dzień w niedzielę wraz z konsulem generalnym z Manchesteru Łukaszem Lutostańskim, który towarzyszył nam całą sobotę podczas uroczystości w Driel, pojechaliśmy na cmentarz wojenny Oosterbeek (na przedmieściach Arnhem). Należy wspomnieć, że w walkach toczonych w Arnhem wzięła udział 1SBS gen. Sosabowskiego, tracąc 342 ludzi (w tym 93 poległych). Cmentarz znajduje się 8 km od centrum Arnhem w rejonie Oosterbeek. Pochowano tu 1748 żołnierzy poległych w bitwie o Arnhem – w tym 1393 Brytyjczyków i 73 Polaków – żołnierzy 1SBS gen. Sosabowskiego.
Po polskim, brytyjskim i holenderskim hymnie pierwszy odmaszerował polski sztandar. Było to bardzo podniosłe i wzruszające. Za nim opuszczały cmentarz inne poczty sztandarowe, których była niezliczona ilość.
Podczas głównych uroczystości nie mogłam wejść na teren cmentarza, który był pilnie strzeżony przez holenderskie służby porządkowe i policję. Stałam w tłumie Polaków, Holendrów, Brytyjczyków z ubocza wyglądając uroczystości, która była dla nas tu stojących – niedostępna. Zamknięto nam „przed nosem” bramki cmentarza, które żelastwem napierającego tłumku wbijały mi się w boki. Ten brak wygody przestał mi przeszkadzać wtedy, gdy zauważyłam coś, co otworzyło mi szerzej oczy, a dusza ma jęknęła. Bystre oko wypatrzy co w temacie. Stałam na uboczu blisko jakichś samotnych mogił odsuniętych na bok. Były zepchnięte na tyły cmentarza. Zepchnięte na ubocze, pod krzaki, poza budynki małych „kaplic”. To groby naszych polskich żołnierzy ekshumowanych z Driel, usytuowane w dwóch rzędach po prawej i lewej stronie każdy. Czułam smutek, gorycz i żałobę. Runął deszcz. Białe płyty nagrobków stały niemo na baczność, niczym żołnierze w szeregu, którzy mokną. Nawet deszcz smutno grał... Przypomniałam sobie wtedy film „Honor Generała”, kiedy dziennikarz holenderski Geertjan Lassche z TV NOS, idąc po cmentarzu, spytał dyrektora tej nekropolii: „ co to jest? czemu te groby są inne? A dyrektor odpowiedział: „a... to są jacyś Polacy...”. Gertjan zaczął drążyć temat i dochodzić przyczyn tej sytuacji. „Jacyś Polacy” kiedyś przelali swą krew za wolność Holandii i na zawsze pozostali w jej ziemi z dala od Ojczyzny. Miejsce dla Nich znalazło się poza obszarem głównym cmentarza, jakby byli wykluczeni. Nawet kształt pomników był inny i wyróżniał się odmiennością. Każdy by łzę uronił..., że polscy żołnierze nie spoczywają wśród brytyjskich towarzyszy broni.
Podczas uroczystości nad cmentarzem zaczęły latać wojskowe samoloty transportowe typu Douglas DC-3 Dakota, które zrzucały kiedyś spadochroniarzy. Rozpoczęły się długie przemowy. Stałym zwyczajem jest również składanie kwiatów przy grobach przez holenderskie dzieci. W pochodzie na cmentarz niosły w górze słoneczniki i inne barwne kwiaty. Natomiast młodzi uczestnicy z Kongresu Młodzieżowego kładli na trawie margarety przy polskich grobach. Każdy stał jak na straży przy płytach nagrobkowych. Po polskim, brytyjskim i holenderskim hymnie pierwszy odmaszerował polski sztandar. Było to bardzo podniosłe i wzruszające. Za nim opuszczały cmentarz inne poczty sztandarowe, których była niezliczona ilość.
Stałam w tłumie przy kobiecie o imieniu Anneke, która była z Arnhem. Opowiadała mi, że kiedy żołnierze weterani bitwy o Arnhem umierają, to ich prochy chowane są tu na tym cmentarzu. Anneke objaśniła także, że w małej kapliczce umieszczona jest księga z nazwiskami tych, którzy tu spoczywają, w tym polskich spadochroniarzy. Przeglądałam tą księgę śmierci młodych chłopaków. Żal serce ściskał. Widziałam też polskie nazwiska tych, co poszli za honor się bić i już tu zostali. To strasznie trudne czytać spis poległych młodych Polaków. Ta księga i cmentarz to kolejne miejsce zadumy nad sensem pokoju na świecie. Przypomina nam, że wysoka jest cena, która została zapłacona za wolność narodów, że życie ludzkie jest drogocenne i należy zrobić co w naszej mocy, byśmy mogli cieszyć się pokojem. Zapoznałam Anneke z Jeremym Sosabowskim prawnukiem Generała i jego małżonką. Zaczęli rozmawiać.
Podczas fotografowania polskich nagrobków natknęłam się na 1 Samodzielną Drużynę Harcerską „DELTA” im. 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej z Hufca ZHP Szczecinek wraz z ich drużynowym Piotrem Mikołajczukiem. Harcerze zasłuchani byli w słowa i wpatrzeni w weterana Pana Michała Laska z Brygady gen. Sosabowskiego. Słuchali żywej historii i oglądali prawdziwego bohatera, jakże bardzo skromnego człowieka – Polaka super hero.
Harcerze zasłuchani byli w słowa i wpatrzeni w weterana Pana Michała Laska z Brygady gen. Sosabowskiego. Słuchali żywej historii i oglądali prawdziwego bohatera, jakże bardzo skromnego człowieka – Polaka super hero.
Ponieważ nasi organizatorzy nie zaplanowali odwiedzin Airborne Muzeum w Oosterbeek’u, pojechaliśmy tylko do centrum Arnhem zobaczyć ten słynny most na Renie, o który toczyły się zacięte walki aliantów z Niemcami. Tam mijałam jeepy polskich grup rekonstrukcyjnych z Panem Markiem Wierzbickim z Brighton, miłośnikiem klubu historii. Sebastian Kłoda ze Stowarzyszeniem Rekonstrukcji Historycznej jako IV Szwadronem Żandarmerii Wojskowej z 3 DSK, maszerowali z PKMH Orzeł Biały z punktu w Oosterbeek do Arnhem. W 2-kilometrowym marszu upamiętniającym operację Market Garden, oddali hołd poległym zołnierzom i żyjącym weteranom. Po marszu kierowali się z powrotem do Driel, by oglądać zrzut polskich spadochroniarzy, który tym razem wypadł pomyślnie.
Te dni w Holandii pozostaną na zawsze w mej pamięci !!!
"Budujmy Mosty ku Przyszłości", jako inny rodzaj mostu, o który warto walczyć. Jest to dewiza Fundacji Polska-Driel, której długoletnią opiekunką była Cora.
Chwała żołnierzom 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej! Chwała ich towarzyszom broni - spadochroniarzom 1 Brytyjskiej Dywizji Powietrznodesantowej, amerykańskim skoczkom spadochronowym z 82 i 101 Dywizji Powietrznodesantowej!
Chwała mieszkańcom Arnhem i Driel pamiętającym o żołnierzach, którzy przybyli z nieba, by walczyć na ich ziemi!
Artykuł dedykuję Joannie Pieciukiewicz, reżyser filmu "Honor Generała”
Xenia Jacoby
Źródło: Materiał nadesłany do redakcji