20 lutego 1966 roku grupa przyjaciół, głównie studentów I i II roku wydziału aktorskiego krakowskiej szkoły teatralnej powołała do życia teatr. W bardzo niedługim czasie miał on na zawsze zmienić oblicze studenckiego ruchu teatralnego w Polsce, oraz jego postrzeganie na świecie.
Jan Łukowski, Krzysztof Jasiński, Olgierd Łukaszewicz, Mieczysław Franaszek, Jerzy Trela, Wojciech Pszoniak, Aleksander Gierczak, Jerzy Schejbal, Wiesław Wójcik, Danuta Maksymowicz... - to oni dali początek zjawisku o nazwie STU.
Któż mógł wtedy przypuszczać, że młodzieńcza inicjatywa zrodzona z buntu przeciw pedagogicznej sztampie oraz niezgody na bylejakość komunistycznej rzeczywistości, a przede wszystkim z głodu grania, zdobywania doświadczenia zawodowego w kontakcie z prawdziwą, pozaszkolną publicznością przetrwa kolejne pięćdziesiąt lat? Że z czasem przerodzi się w interdyscyplinarny fenomen kulturowy jednoczący ludzi teatru, kompozytorów, poetów, malarzy, krytyków, wychowujący kolejne pokolenia aktorów w niezależnym Studiu Teatralnym i przyciągający kolejne pokolenia widzów?
"Rewizor" - gestem do studenckiej przeszłości
W pięćdziesiąt lat od zebrania inaugurującego działalność STU, jego spiritus movens i jedyny od półwiecza dyrektor artystyczny Krzysztof Jasiński sięga po „Rewizora" Mikołaja Gogola nawiązując tym gestem do studenckiej przeszłości. To adaptacja prozy Gogola, „Pamiętnik wariata" w reżyserii Jana Łukowskiego wyznaczyła pierwszy etap istnienia STU na teatralnej mapie Polski.
Przedstawienie zapoczątkowało proces, który pozwolił wpisać działalność Teatru w szerszy kontekst studenckich ruchów kontrkulturowych jakie miały miejsce na świecie na przełomie lat '60. i '70. XX wieku. Sukces przedstawienia za żelazną kurtyną, na Międzynarodowym Festiwalu Szkół Teatralnych w Erlangen w lecie 1966 roku, gdzie zostało nagrodzone za grę aktorską i reżyserię miał decydujący wpływ na przyszłe losy Teatru STU. Przez zagraniczne media porównywany do „Osiem i pół" Felliniego, rozpisany na trzech aktorów - Łukowskiego, Trelę i Franaszka neurotyczny monolog Popryszczyna z jazzującymi songami autorstwa Romana Kowala rozpoczął triumfalny przemarsz krakowskiej grupy przez kolejne festiwale krajowe i międzynarodowe konkursy teatralne.
„Zaczynaliśmy w szkole teatralnej przeciwko niej zbuntowani. Jak czytać tekst dramatyczny uczyliśmy się sami. Pamiętnik wariata w reżyserii Janka Łukowskiego i mój Karzeł Lagerquista z Aleksandrem Gierczakiem otworzyły nam drzwi do Europy: Grand Prix w Erlangen i w Zagrzebiu. (...) Marzec '68 złapał nas w Klubie pod Jaszczurami, kiedy graliśmy Kobietę-demona Leopolda von Sacher-Masocha [w reż. Łukowskiego]. W jednej chwili Jerzy Trela i Jerzy Stuhr przenieśli się w nowy teatr - polityczny. Armatki wodne pod Collegium Novum i wiece w szkole teatralnej już nie mogły nas zatrzymać. Dwa miesiące później Maj'68 w Paryżu. My, dzieci Marca, byliśmy już kombatantami." - wspominał K. Jasiński przed dziesięcioma laty w eseju Piramida słońca (Rodzina STU. Pokrewieństwa z wyboru.2006).
W jednej chwili stali się obywatelami świata
W młodych twórcach Teatru STU zakiełkowało wówczas poczucie nowego kontaktu z rzeczywistością. Kiedy w 1970 roku na Festiwalu w Rotterdamie wystąpili z niedokończonym jeszcze „Spadaniem", widowiskiem na motywach poematu Tadeusza Różewicza (człowiek współczesny /spada we wszystkich kierunkach/ równocześnie/ w dół w górę na boki/ na kształt róży wiatrów...) w jednej chwili stali się obywatelami świata. W grudniu '70. z telewizyjnych odbiorników przemówił Edward Gierek, a im wręczano Grand Prix na Łódzkich Spotkaniach Teatralnych. Spektakl idealnie trafił w swój czas.
„Najważniejsze było to dla kogo graliśmy. Nasz teatr budował się na powierzchni wydarzeń i co więcej, nie tworzyliśmy na ich pokłosiu, my je wyprzedzaliśmy." – tłumaczył K. Jasiński w wywiadzie dla Dziennika Teatralnego (Demaskacja chochoła, 14.11.2014).
W ciągu czterech lat ze sceny literackiej i kabaretowej STU przekształcił się w miejsce politycznego dialogu i społecznej reakcji - odtąd miał dawać świadectwo realnej współczesności. W tym czasie zmienił się diametralnie także i jego skład osobowy. W lipcu 1970 roku partnerujący Jasińskiemu świetnie zapowiadający się reżyser Jan Łukowski zginął tragicznie w wieku zaledwie 24 lat. Gdy kolejni członkowie zespołu kończyli szkołę teatralną i opuszczali STU, aby zasilić profesjonalne sceny ich miejsce zajmowali już adepci powołanego przez Jasińskiego w 1967 roku laboratoryjnego Studia Aktorskiego.
„Spadanie" okrzyknięto głosem pokolenia. Jego premiera zapoczątkowała nowy rozdział w działalności Teatru, którego znakiem rozpoznawczym stały się odtąd produkowane z rozmachem efektowne, multimedialne widowiska. Do dokumentalnego "Spadania" opartego na kolażowym scenariuszu Edwarda Chudzińskiego wkrótce miał dołączyć rozliczający narodowe mity „Sennik polski" (1971) oraz misteryjno-moralitetowy „Exodus" wg poematu Leszka A. Moczulskiego z muzyką Krzysztofa Szwajgiera i Marka Grechuty. „Pokoleniowo-polityczno -narodowy tryptyk", jak o nim pisał Tadeusz Nyczek, przyniósł STU światowe uznanie oraz zapewnił mu zasłużone miejsce pośród czołowych przedstawicieli hippisowskiej alternatywy teatralnej, takich jak The Living Theatre czy Bread and Puppet. Nancy, Lille, Bordeaux, Bruksela, Amsterdam, Wiedeń, Budapeszt, Tuluza, Meksyk, Bogota, Schiraz.... Przez kolejne dziesięć lat STU był niemal nieustannie w drodze, prezentując swoje spektakle na najbardziej renomowanych międzynarodowych i krajowych festiwalach teatralnych.
Wyrosły z marginalnego i z założenia nietrwałego zjawiska jakim na początku lat 60. XX wieku był w Polsce studencki ruch teatralny, Teatr STU uczynił go pełnoprawnym uczestnikiem i współtwórcą kultury narodowej. 19 lutego, w przeddzień jubileuszu, na scenie przy krakowskiej alei Krasińskiego w groteskowym korowodzie gogolowskich postaci widzowie rozpoznają aktorów, którzy od niemal półwiecza nieprzerwanie współtworzą ten teatr: Włodzimierza Jasińskiego, Franciszka Mułę, Wiesława Smełkę i Józefa Małochę. Tych, którzy zasługują na pamięć w tym szczególnym dniu jest jednak więcej - niż Stu - wielokrotnie więcej niż można pomieścić w krótkim, okazjonalnym szkicu.
Dla każdego pokolenia widzów - STU znaczy co innego
STU trzykrotnie zmieniał siedzibę i trzykrotnie zmieniał status, w międzyczasie wielokrotnie zmieniał się skład jego zespołu. Dlatego dla każdego pokolenia widzów - STU znaczy co innego. Teraz to „Wędrowanie", tryptyk Stanisława Wyspiańskiego i jego imponujące tournée po 50 polskich miastach. To także „Hamlet" z gwiazdorską obsadą, laserami i prawdziwym basenem, w którego odmętach naprawdę znika Ofelia. To grany z powodzeniem od niemal 30 lat „Wariat i zakonnica", „(....) kabarety Rafała Kmity (…) Dla starszych nieco widzów - królestwo Bogusława Schaeffera w klasycznych już i wzorcowych wersjach familii Grabowskich i Jana Peszka. I Opis obyczajów Grabowskiego. (…) Wcześniej cyrkowy namiot przy ul. Rydla, gdzie po Pacjentach wg Mistrza i Małgorzaty STU pokazywało rozbuchany witkacowski musical Szalona lokomotywa, Ubu Króla, Operetkę...." (Joanna Targoń, Trójkąt, koło, kwadrat… 17.02.2006).
A mniej chronologicznie i jeszcze bardziej subiektywnie? STU to plakaty Sawki, to scenografia Hasiora do „Harf Papuszy" - poematu symfonicznego Jana Kantego Pawluśkiewicza, to płonąca po siedmiu przedstawieniach „Wydrążonych ludzi" Bożnica przy ulicy Kupa. To trąbka Tomasza Stańki, koncerty Maanamu, muzyka Janusza Grzywacza. To „Powrót Pana Cogito" Zapasiewicza i „Wielkie kazanie księdza Bernarda" Treli. To benefis Allana Ginsberga oraz nieskończona ilość teatralnych Wigilii i STU-leci. To IDRIART, Międzynarodowy Festiwal Sztuki zorganizowany przez STU w Krakowie w 1989 roku. To Kolekcja Wielkich Obrazów i STUdioSTU Nagrań, to Galeria przy Brackiej 4.
STU to także ci, którzy odeszli przedwcześnie i niespodziewanie, którym nie dany był los teatralnych emerytów - Andrzej Zaucha i Zuzia Leśniak, Bolesław Greczyński oraz Janek Łukowski, który 20 lutego obchodziłby swoje 70 urodziny. Wreszcie STU to pieczara Klubu pod Jaszczurami i Bracka 15, „La bella villa Fuldyna", gdzie student krakowskiej szkoły teatralnej Krzysztof Jasiński na odrapanej ścianie narysował kredą pierwsze godło teatru - trójkąt znaleziony u Artauda. I trzy boki tego trójkąta: Wola, Uczucie, Świadomość. Prawda, Dobro i Piękno.
Maja Luxenberg - Łukowska
Źródło: Muzeum Historii Polski