11.12. 2009 Warszawa (PAP) - Profesor Leszek Balcerowicz powiedział w piątek PAP, że gdyby nie reformy gospodarcze sprzed dwudziestu lat, Polska byłaby na takim etapie, jak są obecnie Białoruś albo Ukraina. Jednak, jego zdaniem, trzeba jeszcze wiele pracy, by Polacy nadgonili kraje zachodnie pod względem poziomu życia. Profesor Balcerowicz odebrał w piątek wieczorem nagrodę specjalną organizacji Polska Przedsiębiorcza i nagrodę Przedsiębiorcza Osobowość Roku, którą przyznają internauci.
Jak powiedział, plan reform wcielony w 1989 r. był początkiem przełomu. "Później niektóre reformy kontynuowano, uzupełniano. Trwa prywatyzacja, przeprowadzono reformę emerytalną, więc jest to dzieło zbiorowe" - mówił. Wyjaśnił, że nie wszystkie procesy zostały zakończone, i jeżeli chcemy dogonić poziom życia zachodu, to trzeba jeszcze wiele pracy. "Ważne żebyśmy uznając, że coś wielkiego nam się udało przez dwadzieścia lat zrobić, umieli patrzeć przed siebie i skupiali się na tym co jeszcze zostało do zrobienia" - zaznaczył.
Powiedział, że w spadku po poprzednim systemie pozostało "trochę obszarów, które były ogniskami marnotrawstwa", jak tereny byłych PGR-ów. Jednak, jego zdaniem, zostało to przez niektórych polityków wykorzystane, by pokazać że reformy się nie udały. "Faktem jest, że jak np. w Łodzi nie każda tkaczka trafiała do nowego przedsiębiorstwa po upadku państwowego, to nie w każdym PGR byli ludzie, którzy byli w stanie podjąć nową pracę. Ala cała ogromna masa ludzi odnalazła się w nowej rzeczywistości i to trzeba doceniać. Natomiast pomoc należy kierować do tych, którzy naprawdę nie są w stanie sobie pomóc. Bo jeżeli pomaga się każdemu, to nie pomaga się nikomu" - powiedział. Dodał, że takim sposobem pomocy mogłoby być wyrównywanie szans edukacyjnych, by ci, którzy chcą się uczyć, mieli do takiej możliwości dostęp.
Powiedział, że Polacy powinni być świadomi tego, że żyją w wolnym kraju i od obywateli dużo zależy. Jego zdaniem, zamiast uskarżać się na bariery prawne, utrudniające działalność gospodarczą, powinni podjąć działania, żeby takich barier nie było. "W demokracji jak sobie wybierzesz tak się wyśpisz. Jeżeli jest niedobre prawo, to trzeba się zastanowić co zrobić by to zmienić. Ci co nami rządzą, pochodzą z wyborów. Jeżeli nam się nie podobają, to trzeba dawać znać w sposób jak najbardziej zorganizowany, więc skuteczny. Dobra demokracja to nie jest taka, gdzie ludzie dają o sobie znać co cztery lata" - podkreślił.
Przestrzegł też przed "fałszywymi prezentami", jakie czasem robią politycy. "Warto pamiętać o tym, że politycy nie rozdają żadnych własnych pieniędzy. Rozdają pieniądze, które pobierają z naszych kieszeni poprzez podatki, albo pieniądze, które trzeba pożyczać. My wszyscy, a nie tylko parlamentarzyści, płacimy odsetki i spłacamy te długi" - powiedział. (PAP)
her/ ls/