Spadkobierca Adama Branickiego nie dostanie odszkodowania za kilkanaście utraconych w latach 50. cennych rękopisów, które niegdyś wchodziły w skład tzw. Biblioteki Wilanowskiej - orzekł prawomocnie Sąd Apelacyjny w Warszawie.
W środę SA uchylił wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który w 2013 r. przyznał ponad 83 tys. zł odszkodowania od Muzeum Narodowego Adamowi Rybińskiemu, jednemu z dziewięciorga spadkobierców ostatniego właściciela pałacu. SA uwzględnił apelację muzeum i całkowicie oddalił pozew Rybińskiego, uznając jego roszczenia za przedawnione. Pełnomocnicy powoda zapowiadają skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
Sprawa dotyczy toczącego się od ośmiu lat procesu przed Sądem Okręgowym w Warszawie o wydanie księgozbioru z wilanowskiego pałacu, jaki Rybiński wytoczył warszawskiemu Muzeum Narodowemu oraz muzeum w Wilanowie (które do 1995 r. było oddziałem MN, a dziś jest samodzielną instytucją kultury). Jest on w jednej dziewiątej części spadkobiercą Adama Branickiego - zmarłego w 1947 r. ostatniego właściciela Wilanowa, który znacjonalizowano w 1945 r.
Wilanowskie muzeum stoi na stanowisku, że nie wykazano, aby sporny księgozbiór był własnością Branickich, a nawet, że był w ich posiadaniu. Chodzi o to, że w latach 30. Branicki podarował państwu polskiemu Biblioteką Wilanowską, a jej dysponentem uczynił Prezydenta RP, który księgozbiór przekazał Bibliotece Narodowej.
W czasie tego procesu okazało się, że w 1953 r. kilkanaście rękopisów wyłączono z księgozbioru, a Muzeum Narodowe wydało je ówczesnemu kustoszowi oddziału z Wilanowa. Zostały one utracone. W 2001 r. prokuratura umorzyła śledztwo ws. ich zaginięcia. Rybiński - po ustaleniu, że nie jest możliwy zwrot tych rękopisów - zmodyfikował żądanie i wystąpił przeciw obu muzeom o odszkodowanie. Żądał 750 tys. zł, czyli wartości rękopisów, jaką wyliczyli biegli.
Wnosząc o oddalenie powództwa, muzea twierdziły, że nie można ich pozwać w tej sprawie. MN wskazywało na zarządzenie ministra kultury z 1995 r. w którym zapisano, że wierzytelności i zobowiązania powstałe w związku z działalnością MN przechodzą na muzeum pałac w Wilanowie. Z kolei jednostka z Wilanowa podkreślała, że nie miała nic wspólnego z utraceniem rękopisów w latach 50., gdy jeszcze nie istniała jako wyodrębniona struktura. Pozwani twierdzili też, że roszczenia powoda już się przedawniły.
W 2013 r. SO wydał tzw. wyrok częściowy - nie dotyczący całego sporu, ale tylko tych utraconych rękopisów - i przyznał od Muzeum Narodowego powodowi (zgodnie z częścią należnego mu spadku) jedną dziewiątą żądanej kwoty z odsetkami, czyli 83 tys. 333 zł i 33 gr. Roszczenie wobec muzeum w Wilanowie SO oddalił.
SO uznał, że MN w 1953 r. uszczupliło księgozbiór wydając kilkanaście rękopisów dyrektorowi wilanowskiej placówki i nigdy nie dopominając się ich zwrotu, dlatego ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą. SO ocenił też, że nie ma mowy o przedawnieniu roszczeń. "W okresie represyjności systemu prawa w PRL wystąpienie do sądu przez rodzinę Branickich teoretycznie było możliwe. Ale nie istniały instrumenty prawne do dochodzenia roszczeń o charakterze windykacyjnym lub odszkodowawczym" - podkreślił sędzia Rafał Wagner.
Od wyroku SO odwołały się oba muzea. SA odrzucił apelację muzeum w Wilanowie, bo wyrok SO był dlań korzystny; uznał zaś apelację MN i oddalił pozew Rybińskiego.
SA uznał za słuszne ustalenie SO, że nie wykazano, by pozwani nabyli rzeczy będące przedmiotem spawy i nie można tu mówić o "posiadaniu w dobrej wierze", a co najwyżej o przekazaniu w zarząd.
Zarazem SA orzekł, iż roszczenie odszkodowawcze powoda przedawniło się w 1996 r.; wtedy też minął termin, w którym należało złożyć pozew o wydanie. "Nie można przyznać racji powodowi, by sądy w latach 80. nie rozstrzygały takich spraw" - powiedziała sędzia Marzena Konsek-Bitkowska w uzasadnieniu wyroku. Sędzia dodała, że w 1985 r. powołano Trybunał Konstytucyjny; w początku lat 80. powstało też sądownictwo administracyjne. Podkreśliła, że np. w 1985 r. w warszawskim sądzie zapadł korzystny dla rodziny Radziwiłłów wyrok w sprawie o wydanie ich własności.
Pełnomocnicy nieobecnego powoda zapowiedzieli złożenie skargi kasacyjnej, bo nie zgadzają się z wyrokiem SA, a zwłaszcza z uznaniem przedawnienia. Mec. Andrzej Wąsowski powiedział PAP, że w latach 80. formalnie powstały nowe instytucje, ale "nie nastąpiła reinterpretacja przepisów nacjonalizacyjnych". Drugi adwokat mec. Andrzej Herman dodał, że inne składy SA uznawały, że nie ma mowy o przedawnieniu takich roszczeń. Podkreślił, że gdyby wyrok SA się utrzymał, oznaczałby oddalenie powództwa w głównym procesie o wydanie Biblioteki Wilanowskiej.
Wilanowskie muzeum stoi na stanowisku, że nie wykazano, aby sporny księgozbiór był własnością Branickich, a nawet, że był w ich posiadaniu. Chodzi o to, że w latach 30. Branicki podarował państwu polskiemu Biblioteką Wilanowską, a jej dysponentem uczynił Prezydenta RP, który księgozbiór przekazał Bibliotece Narodowej. Według różnych źródeł liczył on kilkadziesiąt tysięcy tomów, w tym XVIII-wiecznych druków, a także rękopisów iluminowanych, ponad dwa tysiące teczek sztychów i rycin.(PAP)
sta/ pz/ mag/