Projekt PiS ws. sześciolatków został napisany na kolanie, nie pomoże polskiej edukacji; przeciwnie - wprowadzi chaos i najbardziej uderzy w dzieci z uboższych rodzin - mówili posłowie PO i Nowoczesnej. Chaos zaproponowała PO - odpowiada minister edukacji.
We wtorek na posiedzeniu sejmowych Komisji: Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej odbyło się pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty.
Projekt złożony przez posłów PiS, oprócz zniesienia obowiązku szkolnego dla sześciolatków, zakłada zniesienie obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków i powrót do obowiązku szkolnego w wieku lat siedmiu i przedszkolnego dla sześciolatków. W miejsce obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków wprowadzone ma zostać prawo dzieci pięcioletnich do wychowania przedszkolnego. Utrzymane zostanie też prawo do wychowania przedszkolnego dla dzieci czteroletnich.
B. minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska przestrzegała na wtorkowej konferencji prasowej, że zmiany, które proponuje PiS, nie pomogą edukacji; przeciwnie - doprowadzą do wielkiego chaosu w szkołach. "Po pierwsze jest to projekt, który najbardziej uderzy w dzieci ze środowisk defaworyzowanych (..) - te, które tej szansy na wczesną edukację poza szkołą, czy przedszkolem, nie mają" - powiedziała b. szefowa MEN.
Skrytykowała też rozwiązanie, zgodnie z którym od nowego roku szkolnego dzieci sześcioletnie urodzone do końca sierpnia będą mogły pójść do I klasy pod warunkiem odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego. Jeśli nie będą go miały, konieczna będzie pozytywna opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej. W przypadku dzieci sześcioletnich urodzonych od września do grudnia - oprócz rocznego przygotowania przedszkolnego - opinia poradni będzie obowiązkowa.
"PiS na pewno będzie miał bardzo wielki kłopot, jeżeli rodzice sześciolatków nie zdecydują się na posłanie ich do pierwszej klasy w roku 2016 r., we wrześniu, dlatego że to będzie oznaczało, że w całym roczniku, w pierwszej klasie, będzie 91 tys. dzieci. To jest 21 proc. dzieci, które w tym roku zostały odroczone" - wskazywała posłanka Platformy. Według niej, skutkiem proponowanych przez PiS zmian może być brak pracy nawet dla 20 tys. nauczycieli klas 1-3.
Kluzik-Rostowska zwróciła ponadto uwagę, że podwyższenie wieku szkolnego dla sporej grupy dzieci będzie oznaczało powtarzanie roku w przedszkolu i klasy pierwszej szkoły podstawowej. "To ma się absolutnie nijak do słowa +rozwój+, które pani premier używa dosyć często. To jest podcinanie dzieciom skrzydeł, to jest naprawdę tak kuriozalny pomysł, że kiedy usłyszałam o nim po raz pierwszy, myślałam, że to jest ponury żart" - powiedziała b. minister edukacji.
Posłanka PO przekonywała przy tym, że nie ma potrzeby podwyższania wieku szkolnego, ponieważ sześciolatki radzą sobie w szkole bardzo dobrze. "Jesteśmy w większości krajów świata, w których dzieci rozpoczynają naukę w wieku lat sześciu. PiS proponuje taki +powrót do przeszłości+ - mam przeświadczenie, że wyłącznie po to, żeby wszystko było inaczej niż jak było dotąd" - oceniła Kluzik-Rostkowska.
B. marszałek woj. warmińsko-mazurskiego, poseł PO Jacek Protas skrytykował z kolei rozwiązanie, zgodnie z którym odebrana miałaby zostać część dotychczasowych kompetencji samorządu na rzecz kuratora oświaty. "Bez pozytywnej opinii kuratora oświaty, samorząd nie będzie mógł zatwierdzić sieci szkół i placówek, nie będzie mógł zlikwidować szkoły lub placówki, nawet jeżeli do tej szkoły nie będą chciały uczęszczać dzieci" - mówił Protas.
Podkreślił przy tym, że rozwiązanie to oznacza wkroczenie w kompetencje samorządu, który odpowiada za organizację systemu edukacji na swoim terenie. W jego ocenie, proponowane przez PiS zmiany będą miały negatywne skutki finansowe dla samorządu. "Szacujemy, że na kwotę 1,6 mld zł" - dodał Protas. Zapowiedział, że klub PO złoży w Sejmie projekt ustawy, który zapewni samorządom rekompensatę poniesionych wydatków.
Projekt noweli ustawy dot. sześciolatków krytykowały też posłanki Nowoczesnej. Katarzyna Lubnauer podczas wtorkowej konferencji prasowej wskazała, że projekt ten "był pisany na kolanie". Jak mówiła do projektu, który ma 35 stron złożono aż 10 stron poprawek.
Zwracała też uwagę, że propozycja PiS "ponownie nie daje rodzicom tak naprawdę pełnego wyboru", w jakim wieku ich dzieci miałyby rozpocząć naukę szkolną, "ponieważ dzieli dzieci na te urodzone do 31 sierpnia i te urodzone po 1 września". Ponadto - podkreśliła - nie ma żadnych konsultacji społecznych ws. tego projektu.
Z kolei posłanka Nowoczesnej Joanna Schmidt oceniła, że zaproponowane zmiany uderzają najbardziej w dzieci, szczególnie te pochodzące z małych miasteczek i z uboższych rodzin. W jej ocenie podczas przygotowywania nowych przepisów należałoby wsłuchać się w opinie nauczycieli oraz ekspertów.
"Ustawa jest też wbrew wszelkim trendom obserwowanym na świecie. Nasze sześciolatki w stosunku do swoich rówieśników ze 130 krajów pójdą o rok później do szkoły. To nie jest wyrównywanie szans naszych dzieci, ale cofanie ich w rozwoju poznawczym świata, w rozwoju emocjonalnym i praktycznym" - mówiła Schmidt.
Po konferencjach prasowych Nowoczesnej i PO głos zabrały na konferencji prasowej w Sejmie także minister edukacji Anna Zalewska i posłanka Marzena Machałek (PiS), która podczas prac nad projektem noweli reprezentuje wnioskodawców.
"Chaos zaproponowała Platforma Obywatelska. Oczekujemy merytorycznej pracy, a przede wszystkim w spokoju wtedy, kiedy się rozmawia o edukacji" - powiedziała Zalewska. "Platforma Obywatelska i Nowoczesna Platforma - tak się już utarło i tak mówimy w kuluarach - mają tę samą narrację. Szkoda, że nie przedstawiają konkretnych rozwiązań i konkretnych poprawek do projektów ustaw" - zaznaczyła.
Machałek zaapelowała do przedstawicieli Nowoczesnej i PO, by wsparli PiS w pracach nad tą ustawą, "żeby pracowali, a nie przeszkadzali, by nie straszyli rodziców i samorządowców nieprawdziwymi informacjami, bo tak się nie godzi, bo mówimy o dobru dziecka, mówimy o polskiej szkole i o zmianach, na które rodzice czekają".
Minister edukacji podkreśliła, że procedowany projekt jest odpowiedzią na zapotrzebowanie obywateli. "Sześciolatek będzie się uczył, tylko w takich warunkach, o których zdecydują rodzice. PO mówi, że będzie ratować samorządy i będzie zabezpieczać dodatkowe środki, do tego by wesprzeć samorządy. Jesteśmy na to przygotowani, mamy zabezpieczone pieniądze, obiecaliśmy to organom prowadzącym" - powiedziała Zalewska.
Nowelizacja autorstwa PiS ma też umożliwić rodzicom dzieci sześcioletnich, którzy w tym roku szkolnym posłali je do I klasy, ponowne zapisanie ich do I klasy w przyszłym roku. Rodzice będą mieli czas na złożenie takiego wniosku do 31 marca. Dziecko, którego rodzice tak zdecydują, nie będzie podlegało klasyfikacji rocznej, a tym samym promocji do klasy II. Do końca roku szkolnego będzie obowiązane kontynuować naukę w klasie I lub korzystać z wychowania przedszkolnego w przedszkolu, oddziale przedszkolnym.
Stopniowe obniżanie wieku obowiązku szkolnego z siedmiu do sześciu lat trwa w Polsce od 2009 r. Przez pierwszych pięć lat decyzję o tym, czy dziecko rozpocznie naukę w wieku sześciu czy siedmiu lat, podejmowali rodzice.
1 września tego roku po raz pierwszy do I klasy szkoły podstawowej poszedł obowiązkowo cały rocznik dzieci sześcioletnich, czyli urodzonych w 2009 r. Rok wcześniej - we wrześniu ub. roku - obok siedmiolatków do I klas obowiązkowo poszła połowa rocznika sześciolatków. (PAP)
dsr/ mkr/ rbk/ eaw/