Szkolnictwo zawodowe ma sens tylko wtedy, gdy jest skorelowane z rynkiem pracy. Pracodawcy powinni nas informować, w jakich zawodach należy kształcić, by absolwenci znajdowali pracę – powiedziała w poniedziałek w Żorach szefowa MEN Joanna Kluzik-Rostkowska.
Minister podczas konferencji poświęconej wyzwaniom dla specjalnych stref ekonomicznych w kontekście aktywnego wspierania kształcenia zawodowego przypomniała, że resort wprowadza zmiany, by dostosować edukację do potrzeb pracodawców.
„Mamy szkoły kształcące w zawodach, do jakich mają przygotowanych nauczycieli, a nie tych, jakich potrzeba na rynku pracy. W tym sensie szkolnictwo zawodowe potrzebuje urynkowienia. Pracodawcy przy pomocy pieniędzy z UE od marszałków województw będą mogli tworzyć realne miejsca praktyk. Skorzystają z nich szkoły +osadzone w rzeczywistości+. Placówki oderwane od niej (…) przestaną istnieć, bo nie będą dawały szans na rynku pracy” – powiedziała. Jak dodała, na ten cel do 2020 r. Polska dysponuje 820 mln euro.
Minister podkreśliła, że praktyki zawodowe mają zasadnicze znaczenie w kształceniu dobrych pracowników. „Praca w realnych warunkach lepiej przygotowuje ucznia, a dodatkowo pracodawca może go chcieć zatrzymać u siebie w firmie” – powiedziała.
Wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz przestrzegł jednak, że szkolnictwo zawodowe jest delikatną materią, a pracodawcy nie zawsze potrafią przewidzieć koniunkturę. Zilustrował to przykładem spółek węglowych, które podpisywały umowy zatrudnienia absolwentów, a dziś nie są w stanie się z nich wywiązać. „Stąd niepokoje takie jak demonstracje przed Jastrzębską Spółką Węglową” – dodał.
Minister edukacji zapowiedziała, że jej resort będzie też zmierzał do podwyższenia poziomu nauczania w szkolnictwie zawodowym. „Chcemy, by część techników dawała oprócz zawodu także solidne wykształcenie ogólne. Jeśli to się uda, przestaną one być szkołą drugiego, gorszego wyboru. Oczekiwanie wobec szkolnictwa zawodowego jest coraz wyższe” – zaznaczyła.
Przypomniała, że na rynku pracy w najtrudniejszej sytuacji są absolwenci liceów, którzy nie podjęli studiów. „Z myślą o nich przygotowujemy propozycje, które nie wymagają pięcioletniej nauki. Przykładowo do nauczenia się obsługi drukarki 3D potrzeba pół roku. Chcę stworzyć listę kwalifikacji dla licealistów, aby mogli zdobyć fach. To jednak musi być odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku pracy” – podkreśliła.
Minister chce także rozpropagować szkoły zawodowe. Jak mówiła, rozeznanie gimnazjalistów w ofercie liceów jest duże. Nikłe pojęcie mają oni natomiast jeśli chodzi o propozycje szkolnictwa zawodowego. „Chcemy, aby gimnazjaliści, wracając już z ferii zimowych 2015 r., mogli znaleźć na stronie internetowej ministerstwa rzetelną informację o wszystkich szkołach zawodowych w swojej okolicy. Niedługo zaczniemy tworzyć taką bazę danych” – wyjaśniła.
Zdaniem wiceprezesa Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach Janusza Dubiela propozycje resortu to krok w dobrym kierunku. „Wreszcie zaczęliśmy poważnie podchodzić do kształcenia zawodowego. (…) Potrzeba ściślejszej współpracy pomiędzy szkołą a pracodawcami. Konieczne jest też właściwe przygotowanie nauczycieli” – mówił.
Zdaniem Kluzik-Rostkowskiej w Polsce w celu odpowiedniego kształcenia nauczycieli powstaną - dzięki funduszom unijnym - „szkoły ćwiczeń”. „Chcielibyśmy wyłowić najlepsze szkoły, które stałyby się poligonem dla przyszłych nauczycieli. (…) Chciałabym, aby pozwalały one na podwyższenie kwalifikacji lub przekwalifikowanie nauczycieli” – dodała.
Prezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Piotr Wojaczek podkreślił, że wysoki poziom przygotowania pracowników może być czynnikiem, który zachęci inwestorów. „Konkurencyjność wśród stref w naszej części Europy jest spora; jest ich więcej niż inwestorów. Przewagę konkurencyjną na Śląsku możemy budować zatem w oparciu o zasoby ludzkie. (…) Strefy mają naturalne warunki, by współdziałać w rozwoju właściwego szkolnictwa zawodowego” – dodał.
Jak powiedział Wojaczek, wspólną ambicją katowickiej strefy, a także Wojewódzkiego Urzędu Pracy i istniejących szkół jest uruchomienie w nich już w przyszłym roku klas, którym patronują firmy.
W Polsce istnieje 14 specjalnych stref ekonomicznych. Firmy w nich ulokowane zatrudniają ok. 200 tys. osób. Zainwestowały ok. 100 mld zł. (PAP)
szf/ gma/