"Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy 8 października będzie pokazany w amerykańskiej Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie - poinformował producent Michał Kwieciński po wtorkowym pokazie filmu w Warszawie. Polska premiera filmu odbędzie się w stolicy w sobotę. "Chcieliśmy pokazać, jak z prostego człowieka narodził się przywódca" - mówił na konferencji zorganizowanej po pokazie filmu dla dziennikarzy autor scenariusza Janusz Głowacki. "Starałem się łączyć ironię z dramatyzmem, groteskę z rzeczami bardzo poważnymi" - powiedział.
Wajda, wypowiadając się w imieniu ekipy, oświadczył: "To jest film zrobiony na naszą odpowiedzialność". "Lech Wałęsa nie czytał scenariusza, ja nie odwiedziłem go w trakcie realizacji filmu, żeby mu zadać jakiekolwiek pytania. On nie był ani razu na planie naszego filmu" - zaznaczył.
Mówiąc o Wałęsie, reżyser podkreślał, że jest to bohater narodowy. "Bohater narodowy, który w większym stopniu posługiwał się rozumem niż wielu inteligentów, (...) doprowadził bez rozlewu krwi do tego zakończenia, którego jesteśmy świadkami" - powiedział Wajda.
Światowa premiera filmu odbyła się 5 września w Wenecji. Projekcja zakończyła się owacją na stojąco. "To było 15 minut owacji" - wspominał we wtorek Głowacki. Scenarzysta podkreślił, że "Jan Paweł II i Lech Wałęsa to Polacy, którzy w XX w. zapisali się w historii światowej na stałe". "Poza Polską Wałęsa budzi jednoznaczny podziw i entuzjazm. Świat docenia to, co on zrobił. A u nas - jest, jak jest" - mówił Głowacki.
Robert Więckiewicz, który zagrał w "Wałęsie" główną rolę, opowiadał o reakcjach byłego prezydenta na film. "O pierwszej opinii wszyscy wiedzą, była szeroko komentowana. Był wywiad dla radia, w którym Lech Wałęsa ocenił, że nie był takim zarozumialcem i bufonem, jak to przedstawia Więckiewicz" - wspominał aktor. Zaznaczył, że później opinia Wałęsy uległa zmianie. "Miałem okazję spotkać się z panem prezydentem w Wenecji i porozmawiać. No i mówił coś zupełnie innego. Po kolejnym obejrzeniu filmu stwierdził, że jednak jest wszystko w porządku" - zaznaczył aktor.
Opowiadając o pracy nad rolą, podkreślił, że obejrzał "bardzo dużo materiałów archiwalnych, dokumentów" o przywódcy Solidarności, aby podpatrzyć, a następnie przenieść na ekran sposób jego zachowania, gestykulację oraz wsłuchać się w jego głos, by później naśladować specyficzny sposób mówienia.
Więckiewicz mówił, że wcielając się w rolę Wałęsy, starał się "nie myśleć w kategoriach, że to jest legenda albo że to jest ktoś kontrowersyjny". "To mogłoby mnie w jakiś sposób ograniczać, wręcz sparaliżować" - powiedział.
Akcja filmu rozpoczyna się w 1970 r., a kończy w 1989 r., gdy Wałęsa wygłasza przemówienie w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Wajda, pytany dlaczego nie uwzględnił w filmie okresu prezydentury Wałęsy, odparł: "Lech Wałęsa jest człowiekiem swojej epoki. Jego epoka rozpoczyna się w 1970 r., kiedy otwierają mu się oczy na naszą rzeczywistość i zaczyna brać w niej czynny udział, a kończą się w tym momencie, kiedy następuję zwycięstwo. Dalej jest już inny Wałęsa".
Wajda przyznał, że jest pod wrażeniem tego, jak bardzo podobny do Wałęsy jest w filmie Więckiewicz. "Nie spodziewałem się, że posuniemy się aż tak daleko" - powiedział reżyser. Zdaniem Wajdy aktor stworzył "szalenie przekonywujący obraz Wałęsy". Więckiewicz podkreślał z kolei zasługi odpowiedzialnych za charakteryzację Waldemara Pokromskiego i Tomasza Matraszka. Opowiadał, że w filmie wykorzystano wiele rodzajów sztucznych wąsów. "Były też specjalnie preparowane peruki" - dodał.
Twórcy wyjawili, że w filmie "wystąpił" wyjątkowy eksponat - prawdziwy sweter Lecha Wałęsy, w którym Wałęsa podpisywał Porozumienia Sierpniowe. Sweter wypożyczono na czas zdjęć z Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku - tłumaczyli.
Opowiadając o tym momencie zdjęć, w którym miał na sobie historyczny sweter Wałęsy, Więckiewicz przyznał: "To była zabawna sytuacja. (...) Ja oczywiście miałem zakaz palenia papierosów. Sweter był trochę gryzący, ale co gorsza - potwornie ciasny". Dlatego sceny, w których Więckiewicz ma na sobie ten sweter, grane są "na permanentnym wdechu" - usłyszeli dziennikarze na konferencji. Na potrzeby gry w filmie Więckiewicz specjalnie, na jakiś czas, utył.
Odtwórczyni roli żony Wałęsy, Agnieszka Grochowska, tłumaczyła, że inspiracją dla niej była książka Danuty Wałęsy, która trafiła do księgarń krótko przed rozpoczęciem zdjęć. Grochowska opowiadała, że grając w filmie, postanowiła odłożyć na bok "własne aktorskie ego" i "po prostu działać". "Postanowiłam, że jeśli mam na ekranie sprzątać, myć podłogę, próbować zawiązać Lechowi krawat, co nie jest łatwe, ogarnąć dzieci, to w jakimś sensie ograniczę się do tego. Chciałam znaleźć się w takiej pozycji, w jakiej była Danuta Wałęsa - ona praktycznie nie miała czasu dla siebie" - mówiła aktorka.
Uroczysta polska premiera "Wałęsy. Człowieka z nadziei" odbędzie się w sobotę w Teatrze Wielkim w Warszawie. Do kin film trafi 4 października. W obsadzie, oprócz Więckiewicza i Grochowskiej, są m.in.: Zbigniew Zamachowski, Maciej Stuhr, Cezary Kosiński i włoska aktorka Maria Rosaria Omaggio (jako Oriana Fallaci).
W filmie opowiedziano m.in. o pracy Wałęsy w Stoczni Gdańskiej i o tym, jak w sierpniu 1980 r. stanął na czele historycznego strajku, który doprowadził do powstania związku zawodowego "Solidarność". Pokazano okres internowania w Arłamowie, a także to, jak w 1983 r. lider "Solidarności" otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla i jak w 1989 r. wygłosił pamiętne przemówienie w Kongresie USA. Jest też scena, w której Wałęsa podpisuje dokument o współpracy ze służbą bezpieczeństwa, robiąc to z obawy o własną rodzinę, zastraszany przez esbeków.
Życiu rodzinnemu Wałęsów Wajda poświęcił w filmie sporo miejsca. "Wałęsa. Człowiek z nadziei" to nie tylko opowieść o przywódcy "Solidarności", który zmienił historię. Wałęsa został przedstawiony także od strony prywatnej - jako mąż, ojciec.
Na ścieżce dźwiękowej filmu znalazły się m.in. utwory zespołów: Chłopcy z Placu Broni, Brygada Kryzys, KSU. (PAP)
jp/ mrt/ jbr/