Polska Agencja Prasowa: Czy to Józef Piłsudski, czy Roman Dmowski trafniej przeczuwał, już po I wojnie światowej, w którą stronę zmierza Europa?
Prof. Krzysztof Kawalec: Ciekawe, że w obu wypadkach można mówić o tego rodzaju trafnych przeczuciach, i to jeszcze przed rokiem 1918. Piłsudski tuż przed wojną wygłosił w Paryżu odczyt, podczas którego – spekulując na temat przebiegu przyszłego konfliktu zbrojnego – wyraził opinię, że w pierwszej fazie konfliktu zwycięzcą będą Niemcy, ostatecznie jednak ulegną koalicji francusko-brytyjskiej.
Natomiast Dmowski w 1917 r. w memoriale złożonym rządowi brytyjskiemu zawarł prognozę przyszłego kształtu Europy Środkowo-Wschodniej, w której miejsce dawnych imperiów zająć miały państwa narodowe. Prognoza ta w stopniu zdumiewającym odpowiadała późniejszej tzw. Europie wersalskiej – innymi słowy Europie lat 1919–1939.
PAP: Ile w tych prognozach było doświadczenia politycznego, a ile intuicji?
Prof. Krzysztof Kawalec: Trudno to rozstrzygać. W przypadku Piłsudskiego można mówić o intuicji wspartej gorącym pragnieniem, by przebieg wydarzeń ułożył się tak, by wszyscy zaborcy ponieśli klęskę: Rosja w pierwszej fazie wojny, państwa niemieckie (Niemcy i Austro-Węgry) w drugiej jej fazie. Piłsudski niewątpliwie gorąco pragnął takiego właśnie przebiegu wydarzeń, w trakcie zaś odczytu swoim pragnieniom nadał kształt prognozy. Oceniana w kategoriach zdroworozsądkowych prognoza ta była zupełnie woluntarystyczna, gdyż przebieg wojny był nie do przewidzenia.
Piłsudski tuż przed wojną wygłosił w Paryżu odczyt, podczas którego – spekulując na temat przebiegu przyszłego konfliktu zbrojnego – wyraził opinię, że w pierwszej fazie konfliktu zwycięzcą będą Niemcy, ostatecznie jednak ulegną koalicji francusko-brytyjskiej. Natomiast Dmowski w 1917 r. w memoriale złożonym rządowi brytyjskiemu zawarł prognozę przyszłego kształtu Europy Środkowo-Wschodniej, w której miejsce dawnych imperiów zająć miały państwa narodowe. Prognoza ta w stopniu zdumiewającym odpowiadała późniejszej tzw. Europie wersalskiej – innymi słowy Europie lat 1919–1939.
W przypadku Dmowskiego kalkulacje i przewidywania w równej mierze łączyły się z poszukiwaniem szans odbudowy państwa polskiego, co z przekonaniem, że świat stanowi arenę rywalizacji narodów, zarówno tych, co posiadają własne państwa, jak i tych, które dopiero walczą o swoje miejsce pod słońcem. Dostrzegając symptomy słabnięcia dawnych imperiów – Austro-Węgier, a przede wszystkim Rosji – przewidywał, że w dalszej konsekwencji z wielką siłą ujawnią się dążenia emancypacyjne narodów, więzionych dotąd w obrębie tychże imperiów. I tak się właśnie po 1918 r. stało.
Paradoksalnie nacjonalizm, który nie cieszy się obecnie dobra opinią – kojarzony z uprzedzeniami – w przypadku Dmowskiego okazał się wydajnym narzędziem analitycznym, umożliwiającym skupienie uwagi akurat na tym, co było najważniejsze i co decydowało o przyszłości. To znaczy na procesach narastania świadomości narodowej.
PAP: Wizja którego z nich – Dmowskiego czy Piłsudskiego – okazała się z kolei bliższa sytuacji odzyskiwania przez Polskę niepodległości?
Prof. Krzysztof Kawalec: Trudno je rozdzielać, gdyż w najważniejszych elementach były one zbieżne. Dmowski konsekwentnie starał się związać program odbudowy państwa polskiego z polityką państw zachodnich. Piłsudski zaś czynił to samo przynajmniej od lata 1917 r. – co zaowocowało jego internowaniem przez Niemców. Obaj dostrzegali znaczenie ruchów narodowych i uwzględniali je w swoich kalkulacjach, jakkolwiek formułowane przez nich recepty działania bywały rozbieżne.
Ogólnie rzecz biorąc, Dmowski był o wiele bardziej od Piłsudskiego sceptyczny w ocenie możliwości osiągania kompromisu, gdy idzie o koordynowanie dążeń różnych ruchów narodowych. Ale i on próbował – bez powodzenia – osiągnąć kompromis z działaczami czeskimi, którym sugerował nawet w 1916 r. możliwość utworzenia wspólnego, polsko-czeskiego państwa. Piłsudski natomiast próbował – również bez powodzenia – osiągnąć kompromis na odcinku polsko-litewskim oraz polsko-ukraińskim. Poczynania te określane bywają mianem koncepcji federacyjnej.
W perspektywie krótszej spełniła się prognoza Dmowskiego: Polska odrodzona w zdumiewającym stopniu była bliska wizji państwa zawartej w dokumentach składanych przezeń w 1917 r. Brytyjczykom. Miała zbliżony w ogólnym zarysie kształt granic, o jej stabilności wewnętrznej przesądzała identyfikacja z nim ludności polskiej, była trwale skonfliktowana z Niemcami, oraz szukała przeciw nim oparcia w krajach zachodnich. Świadectwem trafności prognozy było i to, że w odrodzonej Polsce przewagę polityczną mieli zwolennicy Piłsudskiego, zmuszeni wszakże realizować nie własne wizje polityczne, ale poruszać się w obrębie możliwości, wskazanych i zdiagnozowanych na ogół trafnie przez Dmowskiego.
PAP: Czy któryś z nich przeczuwał, w jaką stronę może pójść proces odbudowy niepodległego państwa? Czy diagnoza któregoś z nich była bardziej trafna?
Prof. Krzysztof Kawalec: W tej materii w dłuższej perspektywie obaj ponieśli porażkę, gdyż przyświecająca im obu wizja państwa, pełniącego funkcje regionalnego mocarstwa, politycznie związanego z państwami zachodnimi – w realiach międzywojennego świata nie wytrzymała próby życia. Klęska 1939 r. skutkowała długotrwałą, rozciągniętą na kolejne pokolenia, redukcją skali aspiracji zbiorowych.
W perspektywie krótszej spełniła się prognoza Dmowskiego: Polska odrodzona w zdumiewającym stopniu była bliska wizji państwa zawartej w dokumentach składanych przezeń w 1917 r. Brytyjczykom. Miała zbliżony w ogólnym zarysie kształt granic, o jej stabilności wewnętrznej przesądzała identyfikacja z nim ludności polskiej, była trwale skonfliktowana z Niemcami, oraz szukała przeciw nim oparcia w krajach zachodnich. Świadectwem trafności prognozy było i to, że w odrodzonej Polsce przewagę polityczną mieli zwolennicy Piłsudskiego, zmuszeni wszakże realizować nie własne wizje polityczne, ale poruszać się w obrębie możliwości, wskazanych i zdiagnozowanych na ogół trafnie przez Dmowskiego.
PAP: Poglądy którego z nich okazały się bliższe pozostałym działaczom politycznym?
Prof. Krzysztof Kawalec: Polska jest krajem, w którym klasa polityczna bywa podzielona. Tak było i wówczas. Obaj przywódcy dysponowali licznym kręgiem współpracowników, rozsianych po różnych stronnictwach, tak że możliwości ich bilansowały się.
W przypadku zwolenników Dmowskiego kryterium identyfikacji była wspólnota poglądów; w przypadku ludzi Piłsudskiego identyfikowali się oni raczej z osobą przywódcy, gdyż Piłsudski swoimi ocenami sytuacji na ogół się nie dzielił. Po maju 1926 r., gdy przeprowadził zbrojny zamach stanu, krąg jego zwolenników poszerzył się o rzesze oportunistów, orientujących się na zwycięzcę z powodów innych niż ideowe.
PAP: Wizja którego z nich była z kolei bliższa obywatelom?
Odzyskana niepodległość, jakkolwiek trudna, doprowadziła do utworzenia państwa budzącego szacunek obywateli, o znaczących osiągnięciach także w takich dziedzinach, w których obecnie o porównywalnych sukcesach możemy jedynie marzyć. Patrząc wstecz i oceniając dokonania polityków i żołnierzy, możemy mówić o perfekcyjnie wyzyskanej szansie. Niewiele takich sukcesów w naszych dziejach.
Prof. Krzysztof Kawalec: Powiedziałbym, że wizja Dmowskiego – chociaż tutaj potrzeba byłaby istotna poprawka. Około jednej trzeciej obywateli Rzeczpospolitej stanowiły wówczas mniejszości narodowe, dla których Dmowski nie miał atrakcyjnej z ich punktu widzenia oferty. Kwestię, czy miał ją Piłsudski, można uznać za sporną. Przewrót majowy 1926 r. część elit mniejszościowych potraktowała jako swego rodzaju szansę ograniczenia dominacji polskiej większości. I rzeczywiście po przewrocie na pewien czas zmieniła się retoryka – ale to właściwie wszystko. Natomiast uruchomione mechanizmy autorytarnej dyktatury raczej animowały, niż wygaszały istniejące napięcia i konflikty. Atutem Piłsudskiego było to, że potrafił zapewnić – tej części obywateli, dla których to było ważne – potrzebę stabilnego przywództwa. Nobliwy starszy pan o pomnikowych rysach twarzy, w mundurze, z dwójką córek – atrakcyjność medialna była atutem Piłsudskiego, ważnym elementem jego legendy.
PAP: Oceniając z dzisiejszej perspektywy: czy drogą, jaką wybrano w listopadzie 1918 r., a także w kolejnych miesiącach była słuszna, czy może należało poprowadzić sprawy w inny sposób?
Prof. Krzysztof Kawalec: Mając na uwadze tragiczny los państwa, które Dmowski i Piłsudski mieli prawo uważać za własne, naturalne jest stawianie pytań, gdzie popełniono błąd, czy nie było możliwe poszukiwanie innych scenariuszy i innych ścieżek rozwoju.
Niewątpliwie – spekulując – można próbować takie alternatywne scenariusze wskazywać, tyle że żaden nie stwarzał szansy na zmniejszenie zagrożeń, które u schyłku lat trzydziestych doprowadziły do katastrofy. Mówiąc w skrócie, bo to szeroki temat, po pierwsze byliśmy o wiele za słabi, by znacząco wpłynąć na losy rosyjskiej wojny domowej (naturalnie przy zachowaniu kontroli nad biegiem wydarzeń). Po drugie, oparcie o Niemcy, a nie o państwa zachodnie, z różnych powodów nie wchodziło w grę. Po trzecie, podobnie program Polski sowieckiej byłby receptą na narodową katastrofę, a nie szansą na uniknięcie błędów II Rzeczypospolitej.
Tymczasem odzyskana niepodległość, jakkolwiek trudna, doprowadziła do utworzenia państwa budzącego szacunek obywateli, o znaczących osiągnięciach także w takich dziedzinach, w których obecnie o porównywalnych sukcesach możemy jedynie marzyć. Patrząc wstecz i oceniając dokonania polityków i żołnierzy, możemy mówić o perfekcyjnie wyzyskanej szansie. Niewiele takich sukcesów w naszych dziejach.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /