Był najbardziej towarzyskim człowiekiem, jakiego znałam, i najbardziej nieszczęśliwym - pisała o Lechoniu Irena Lorentowicz. Autor "Karmazynowego poematu" i tomiku "Srebrne i czarne" zmarł 60 lat temu - 8 czerwca 1956 roku.
Naprawdę nazywał się Leszek Serafinowicz, urodził się 13 czerwca 1899 roku. Debiutował jako 14-latek tomikem "Na złotym polu". Następny zbiorek - "Po różnych ścieżkach" - ukazał się rok później.
Studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, był współredaktorem pisma "Pro arte et studio", współtworzył kabaret Pikador (1918) oraz był jednym z założycieli i twórców grupy poetyckiej Skamander.
Tak Lechonia wspominał po latach w "Alei Przyjaciół" Jarosław Iwaszkiewicz: "Mówiąc swoje wiersze przeobrażał się zupełnie. Stawał się piękny. A przecież znana była jego szpetota, powiększona jeszcze w początkowej epoce naszej znajomości przez dziwaczny i zaniedbany ubiór. Ojciec Lechonia był drobnym urzędnikiem, matka nauczycielką, żyli w bardzo trudnych warunkach materialnych".
Sławę przyniósł Lechoniowi wydany w 1920 tom "Karmazynowy poemat", gdzie pada zdanie "A wiosną niechaj wiosnę, nie Polskę, zobaczę" ("Herostrates"), choć cały tomik przesycony jest fascynacją narodową tradycją. Kolejny zbiorek Lechonia to "Srebrne i czarne" (1924). Po tej książce Lechoń nie wydał już w dwudziestoleciu międzywojennym ani jednego tomu - uważa się, że paraliżował go poziom jego debiutu, któremu nie potrafił już dorównać.
W latach 1930-1939 Lechoń mieszkał w Paryżu, gdzie pełnił obowiązki attache kulturalnego ambasady polskiej. Po klęsce Francji wyjechał przez Hiszpanię i Portugalię do Brazylii, by w 1941 przenieść się do Stanów Zjednoczonych i zamieszkać w Nowym Jorku. W latach 1941-1947 wraz z Kazimierzem Wierzyńskim i Józefem Wittlinem redagował kolejno "Tygodniowy Serwis Literacki Koła Pisarzy z Polski", "Tygodniowy Przegląd Literacki Koła Pisarzy z Polski" i od 1943 "Tygodnik Polski", współpracował też z wydawanymi w Londynie "Wiadomościami Literackimi".
Irena Lorentowicz, malarka i scenograf, pisała o poecie: "Zamieszkiwało go właściwie kilka różnych postaci. Był dowcipny i cyniczny, był gadułą i samotnikiem pełnym rozpaczy. Był najbardziej towarzyskim człowiekiem, jakiego znałam, i najbardziej nieszczęśliwym". Podobnie wspominał poetę Tadeusz Nowakowski z Radia Wolna Europa: "Skrajny sceptyk, czarny pesymista, chłodny, akademicki piewca śmierci i bezowocnej miłości, nieszczęśliwy, który od dawna żyje i cierpi we własnym, niewidocznym dla innych piekle, wstydliwie zasłaniając śmiertelną ranę serca przed światem".
Lechoń zajął bardzo zdecydowane stanowisko wobec przemian w powojennej Polsce, bardzo krytycznie odnosił się do pisarzy powracających do kraju. "Bez wieszania się nie obejdzie" - pisał do Mieczysława Grydzewskiego, redaktora londyńskich "Wiadomości". Był jednym z nieprzejednanych krytyków Czesława Miłosza za jego flirt z komunizmem. "Jeśli Miłosz ma w sobie odrobinę uczciwości, powinien się powiesić, a w każdym razie pójść do pracy fizycznej, aby dowieść, że jest +z ludem+". W innym liście do Grydzewskiego napisał dosadnie: "Miłosz jako poeta jest to gówno psie". Innych poetów też zresztą oceniał krytycznie - Iwaszkiewicz to dla Lechonia idiota, Jastrun - grafoman, Broniewski - pijak.
W sierpniu 1949 roku Lechoń zaczął pisać "Dziennik", który miał być swoistą terapią pomagającą w nawracających depresjach. Homoseksualizm poety nie był tajemnicą dla przyjaciół, jednak on sam ani razu nie wspomniał o tym, wprost, choć ten temat w zawoalowany sposób powraca w jego zapiskach w formie wzmianek o "najdroższej osobie". Pod tym określeniem kryje się wieloletnia miłość poety - Aubrey Johnston. 8 czerwca 1956 roku Lechoń, podobno po kłótni z kochankiem, podjął kolejną w życiu próbę samobójczą, tym razem udaną. Zginął skacząc z dwunastego piętra hotelu Hudson.
Beata Dorosz, biografka Lechonia podsumowuje: "Obecnie jego nazwisko pojawia się w najdziwniejszych kontekstach. Na autorytet osoby Lechonia powołują się i środowiska prawicowe i homoseksualiści. Zaczyna panować pewnego rodzaju snobizm na znajomość jego twórczości, a jednocześnie jest ona ulubionym narzędziem reklamy internetowych biur matrymonialnych. Tak naprawdę nie powstała dotychczas rzetelna biografia tego poety, a jego publicystyka utonęła w morzu niepamięci".
W 1991 prochy poety ekshumowano z cmentarza Calvary w Queens w Nowym Jorku i pochowano na Cmentarzu Leśnym przy Zakładzie dla Niewidomych w Laskach koło Warszawy, we wspólnym rodzinnym grobie wraz z rodzicami. (PAP)
aszw/ hes/