Wzajemna życzliwość rodaków na co dzień i uczciwość wobec innych to przejawy patriotyzmu – podkreślił w rozmowie z PAP świętujący jubileusz wokalista i kompozytor Łukasz Rostkowski L.U.C, laureat Paszportu Polityki za album „39/89 - Zrozumieć Polskę”.
PAP: „Pospolite Ruszenie”, „Co z tą Polską?”, „Oda do młodości”, „Hemoglobina”, „Iluzji łąka” – m.in. te utwory znalazły się na płycie „Przekrój”, która trafiła na rynek. Album podsumowuje jedenaście lat Pańskiej kariery artystycznej, którą zaczął Pan w 2003 r. jako założyciel zespołu Kanał Audytywny. W związku z jubileuszem – 11-lecia, bo podobno nie lubi Pan rocznic okrągłych - rozpoczyna Pan specjalną trasę koncertową.
L.U.C: Inauguracyjny koncert odbędzie się w środę we Wrocławiu, w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej w Teatrze Muzycznym Capitol. To dla mnie miejsce szczególne – właśnie tam, na początku mojej drogi, pozwolono mi uwierzyć, że można robić rzeczy awangardowe, że jest ogromna publiczność, która taką twórczość lubi. Wystąpią ze mną muzycy, którzy towarzyszyli mi na przestrzeni lat. Oczywiście tylko niektórzy, bo współpracowałem z bardzo wieloma. Zagra L.U.C Ensamble, moja miniorkiestra. Oprócz nich Leszek Możdżer i Ula Dudziak. Wystąpią też m.in.: Motion Trio – trio akordeonowe, które grało m.in. w Carnegie Hall w Nowym Jorku - oraz Vienio, Buka, Natalia Grosiak.
Z naszej historii jestem bardzo dumny. Uważam jednak, że niekiedy, odnosząc się do niej, trochę się gubimy – w krytyce martyrologii z jednej strony i chwaleniu się nią z drugiej. Jako artysta, jeśli chodzi o podejście do polskiej historii, staram się wypracowywać taką drogę, która prowadzić ma do świętowania zwycięstw i ewentualnie refleksji na temat klęsk.
PAP: Gdzie odbędą się kolejne koncerty?
L.U.C: Najbliższe planowane: w Białymstoku – 4 kwietnia w klubie ACK Sepularium, w Gdańsku – 6 kwietnia w Klubogalerii Bunkier, w Legnicy – 12 kwietnia w Legnickim Centrum Kultury, oraz w Krakowie – 13 kwietnia w Fortach Kleparz. Potem juwenalia i letnie plenery. Będziemy grać utwory z różnych moich solówek.
PAP: Niedawno złamał Pan rękę - prawą. Wciąż nosi Pan gips.
L.U.C: Koncerty odbędą się mimo to. Miałem plan, by we Wrocławiu zagrać na gitarze. Złamanie chyba to uniemożliwi, ale może dam radę. Ponadto, mimo wybitej szczęki, wejdę na scenę. Ćwiczę w bólu od kilku dni. Będzie dobrze.
PAP: Pochodzi Pan z Zielonej Góry. Od lat związany jest Pan z Wrocławiem. W zaproszeniu na „przekrojowe” koncerty czytamy:„Łukasz L.U.C Rostkowski (ur. 1981), kompozytor, autor tekstów, wokalista, performer, gazownik, magister prawa, reżyser wideoklipów i teledysków. Po siedmiu latach edukacji prawniczej dostał się na aplikację adwokacką. Niestety, dzień ślubowania przypadł na termin, w którym L.U.C był umówiony ze Zgasem, przyjacielem beatboxerem. Preferując dresy, nie chcąc łamać danego słowa, L.U.C nie podjął aplikacji. Od tamtego czasu całkowicie oddał się swojej największej pasji – sztuce. Komponował i nagrywał z wieloma wybitnymi instrumentalistami i wokalistami, m.in. z Urszulą Dudziak, Zbigniewem Namysłowskim, Michałem Urbaniakiem, Leszkiem Możdżerem. Na żywo supportował m.in. Tricky’ego, Skunk Anansie, The Prodigy”.
Nagrał Pan 11 albumów, m.in. płyty „39/89 - Zrozumieć Polskę”, za którą otrzymał Pan Paszport Polityki 2009, oraz „Warsaw WAR/SAW. Zrozumieć Polskę”, zrealizowaną we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego. Jakie przemyślenia związane z krajem ma Pan obecnie?
L.U.C: Przygotowując antologię „Przekrój", spojrzałem na własne teksty z perspektywy czasu. Wiele z nich to forma publicystyki. Opinię o Polsce mam od lat taką samą – chodzi np. o zdania wyrażone w „Pospolitym Ruszeniu” czy „Co z tą Polską?”. Ostatnio rzadziej wypowiadam się nt. martyrologii, o której mówiłem kiedyś - gdy dziennikarze często rozmawiali ze mną o kraju w kontekście historii. Z naszej historii jestem bardzo dumny. Uważam jednak, że niekiedy, odnosząc się do niej, trochę się gubimy – w krytyce martyrologii z jednej strony i chwaleniu się nią z drugiej. Jako artysta, jeśli chodzi o podejście do polskiej historii, staram się wypracowywać taką drogę, która prowadzić ma do świętowania zwycięstw i ewentualnie refleksji na temat klęsk.
Jestem uczciwym obywatelem, płacę podatki. Patriotyzmu staram się dowodzić na co dzień, skupiając się na prostych rzeczach i działaniach, dobrych uczynkach, pracy u podstaw, która pomaga kształtować obywatelską postawę.
PAP: Na przykład?
L.U.C: Przywołam zdarzenie sprzed kilku dni. Byłem w szpitalu, musiałem długo czekać w kolejce na przyjęcie. Tak długo, że siedząca obok starsza pani zapomniała, czy jest w tej kolejce przede mną, czy za mną. Była przede mną, ale sądziła, że to ja mam wejść pierwszy. Przyznam się, że przez pewien czas walczyłem sam ze sobą, czy nie skorzystać z okazji – zwłaszcza że wiecznie mi się spieszy. Cała sytuacja była w zasadzie bardzo śmieszna. Ostatecznie powstrzymałem się od kombinowania i powiedziałem, że najpierw wchodzi pani. Bo takiej właśnie Polski chciałbym: ludzi uczciwych, wzajemnie sobie życzliwych, okazujących szacunek. To są przejawy patriotyzmu. Na co dzień dostrzegam, niestety, sporo przykładów tego, że niewystarczająco się nawzajem szanujemy.
Jednocześnie - staram się myśleć o Polakach jako o ludziach wesołych, nie poddających się przeciwnościom. Polska kojarzy mi się ze słowem "dom". To miejsce, do którego chętnie wracam, gdzie mam bliskich. Często podróżuję za granicę, niedawno nie było mnie w kraju przez miesiąc, i zawsze ciągnie mnie z powrotem. Przepadam za Polską. Uwielbiam polską kuchnię. No i te polskie kobiety...
Wracając do publicystyki: ostatnio trochę się od niej oddalam. Pociągają mnie surrealizm i artystyczna, wrażliwa strona słowa.
PAP: „Surrealizm” to tytuł jednego z rozdziałów, na które podzielił Pan płytę „Przekrój”. Są w nim np. utwory „O dziewczynce, która urodziła drukarkę” i nagrany z Andrzejem Smolikiem utwór„Porwano ludzi z miasta Stumostów”. W muzyce przekracza Pan gatunki, tworzy na pograniczu nu jazzu, trip-hopu, hip-hopu, elektroniki, klasyki i muzyki filmowej. Trudno jest w Polsce funkcjonować jako artysta awangardowy? Jaki jest „stopień otwartości” na taką muzykę? Często słyszy Pan swoje utwory w radio?
L.U.C: Rzadko, co czasem bywa bolesne. Artysta, gdy słyszy swój utwór na antenie, czuje się uskrzydlony. Gdy słyszy je rzadko lub wcale, ma wrażenie, jakby pozbawiono go powietrza. Na szczęście jest internet. Stacje radiowe, kierując się względami marketingowymi, ekonomicznymi, obawiają się chyba ryzyka wynikającego z inności artysty. Jestem z tym pogodzony. Jest strach przed nowością. Często słyszę w radio utwory dość sztampowe, podobne, oparte na „łatwo przyswajalnych” instrumentach. Muzyk wybierający drogę „trochę inną” musi liczyć się z tym, że będzie to droga pod górę i że zostanie umieszczony w jakimś pudełeczku.
PAP: Ma Pan 32 lata. Co sądzi Pan o pokoleniu polskich trzydziestolatków?
L.U.C: Nazywam ich, czyli nas, pokoleniem dwóch rzeczywistości, adaptacyjno-kreacyjnym lub „pokoleniem remontu”. Słowo "remont" jest metaforą. Nie chodzi mi o przebudowę kraju w sensie materialnym po zmianie ustroju, o nowoczesną architekturę. Nasza młodość i okres wchodzenia w dorosłość przypadły na czas tworzenia się nowej rzeczywistości, estetyki, wyzwań, wiary, że wszystko jest możliwe. Najwcześniejsze lata przeżyliśmy jednak w innym świecie.
Nie mieliśmy takiego startu, takich możliwości, jak dwudziestolatkowie. Ale być może mieliśmy coś, czego trochę chyba brakuje młodszym. Więcej czasu spędzaliśmy razem, w grupach, na podwórkach. Teraz jest natomiast czas indywidualizmu. Jestem ciekaw, jakie będą tego efekty po latach. Ja nie potrafię funkcjonować w izolacji. Kiedyś nagrałem płytę w pojedynkę, bez innych muzyków – tylko ja i sprzęt. Na początku myślałem, że będzie super, będę wolny i nie będę miał problemów typu „ten się rozchorował, a tamten nie chciał”. Ostatecznie okazało się, że… czułem się dziwnie. Nie lubię grać sam, potrzebuję innych. Wychowywałem się na podwórku, gdzie zawsze była ekipa.
Rozmawiała: Joanna Poros (PAP)
jp/abe/