Muzeum Historii Żydów Polskich to wypełnienie pustki, po tych, którzy zniknęli; wyrwy, jaką w historii Polski uczynił Holokaust - mówi w wywiadzie dla PAP były przewodniczący Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny, obecnie wiceprzewodniczący Marian Turski.
PAP: Skąd wziął się pomysł stworzenia Muzeum Historii Żydów Polskich?
Marian Turski: Jeśli się weźmie do ręki "Księgę cytatów z polskiej literatury pięknej od XIV do XX wieku" Władysława Kopalińskiego i otworzy się na haśle "Żyd" czy "kwestia żydowska", to okazuje się, że ten temat znajduje się w twórczości niemalże co drugiego pisarza. Pojawia się raz negatywnie, raz pozytywnie, raz obojętnie, ale się pojawia. Żydzi byli częścią krajobrazu Polski przez wiele, wiele set lat. Pojawiają się więc w literaturze polskiej, ale też w malarstwie, na wielu kartach historycznych, tylko nie ma ich już praktycznie na ziemiach polskich. Kiedyś stanowili 10 proc. społeczeństwa, teraz tylko promile. Tam, gdzie byli, jest teraz wielka, wielka pustka.
Gdyby szukać idei powstania muzeum, to wzięła się ona właśnie stąd. Bo, gdy mamy wielką ciemną dziurę, pustkę w historii Polski, gdy widzi się i ją czuje, to rodzi się myśl, by coś z tym zrobić, zapełnić tę pustkę, a jak to niemożliwe, to chce się stworzyć substytut, który ją zapełni.
Marian Turski: Żydzi byli częścią krajobrazu Polski przez wiele, wiele set lat. Pojawiają się więc w literaturze polskiej, ale też w malarstwie, na wielu kartach historycznych, tylko nie ma ich już praktycznie na ziemiach polskich. Kiedyś stanowili 10 proc. społeczeństwa, teraz tylko promile. Tam, gdzie byli, jest teraz wielka, wielka pustka.
PAP: Kto pierwszy powiedział na głos "stwórzmy muzeum"?
Marian Turski: U nas w Stowarzyszeniu Żydowski Instytut Historyczny osobą, która przedstawiła taki pomysł była pani dr Grażyna Pawlak, wówczas dyrektor generalny Stowarzyszenia. Jednocześnie na taki sam pomysł wpadła pani Gołda Tencer, obecnie szefowa Fundacji Shalom, wicedyrektor Teatru Żydowskiego, aktorka języka i kultury jidysz.
W mojej pamięci odnotowało się, że te pomysły pani Pawlak i pani Tencer ujawniły się, gdy spotkaliśmy się - a było to ponad 20 lat temu, wtedy Stowarzyszeniem kierował Michał Friedman - z twórcą Muzeum Diaspory w Tel Awiwie, a jednocześnie jednym z inicjatorów i realizatorów Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie Jeshajahu Weinbergiem. Powiedział nam wówczas: mam wolne moce przerobowe, skończyłem prace w Tel Awiwie, skończyłem prace w Waszyngtonie, chętnie coś zrobię w Warszawie. I tak te inicjatywy spotkały się razem.
PAP: Co było dalej?
Marian Turski: Byliśmy wtedy głęboko przekonani, że to jest tak mądra inicjatywa, że od razu zawojujemy cały świat, zdobędziemy pieniądze i zbudujemy muzeum. Myśleliśmy, że Weinberg nam to ułatwi, jako osoba bardzo ceniona w świecie żydowskim poholokaustowym, zarówno w Izraelu, jak i w Stanach Zjednoczonych, czyli w największych ośrodkach żydostwa.
Reakcja na nasz pomysł była - co nas zaskoczyło - pozytywnie wstrzemięźliwa, tzn. chcecie robić muzeum, to dobrze, róbcie je. Natomiast, jeśli chodzi o zbieranie pieniędzy szło jak po grudzie. Nie będę ukrywał, że argumenty były przeważnie takie: Żydzi, ci, którzy zniknęli, zostawili w Polsce tak ogromny majątek, że obowiązkiem tych, którzy go przejęli, jest dać pieniądze na muzeum.
Dotrzeć do donatorów, nawet, gdy byli to sami emigranci z Polski lub ich potomkowie, nie było łatwo. Bardzo skomplikowała nam sprawę niespodziewana śmierć Weinberga. To była postać, która wzbudzała zaufanie, że ofiarowane środki nie zostaną zmarnowane.
PAP: Ktoś zastąpił Weinberga?
Marian Turski: Nim Weinberg zmarł zalecił nam, by szefem naszego przedsięwzięcia został Jerzy Halberstadt, który był dyrektorem przedstawicielstwa waszyngtońskiego Muzeum Holokaustu na Polskę. Halberstadt wziął się do tego zadania z wielką energią, dbałością. Wokół niego zaczęli gromadzić się akademicy, naukowcy i badacze, zaczęto wypracowywać koncepcję ekspozycji głównej muzeum - jego serce. On też wybierze później - jak się okazało bardzo szczęśliwie - dyrektora wystawy stałej, panią profesor Barbarę Kirshenblatt-Gimblett, kierownika katedry Performing Arts na Uniwersytecie Nowojorskim.
Idea powstania muzeum nabrała rumieńców, gdy została poruszona przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na forum międzynarodowym, na konferencji na temat Holokaustu w Sztokholmie w 2000 roku, w której - na zaproszenie premiera Goerana Perssona - uczestniczyło wiele głów i szefów państw. Wdzięczność i pamięć należy się także wybranemu w 2002 r. na prezydenta Warszawy Lechowi Kaczyńskiemu. On też okazywał wielką sympatię idei powstania Muzeum Historii Żydów Polskich.
PAP: Czym się to przejawiało?
Marian Turski: Pewnego dnia, jeszcze przed końcem prac przy Muzeum Powstania Warszawskiego prezydent Kaczyński zadzwonił do mnie i zaprosił na spotkanie. Powiedział mi, że teraz jest pora przejść do kolejnego muzeum, którym będzie Muzeum Historii Żydów Polskich. Zapamiętałem dokładnie jego słowa: "Panie przewodniczący, niech pan ze swojej strony próbuje gromadzić pieniądze w środowiskach, do których pan ma dostęp, a ja spróbuję przeprowadzić w Radzie Warszawy uchwałę o asygnacji 40 mln zł". Wówczas wyobrażaliśmy sobie, że koszt budowy muzeum wyniesie 120 mln zł.
Skądinąd (ale później) dowiedziałem się, że w tym samym czasie ówczesny minister kultury Waldemar Dąbrowski wywierał nacisk na rząd, by wyasygnował na budowę muzeum przypadającą na resort kultury kwotę.
W 2005 r. podpisaliśmy umowę o partnerstwie publiczno-prywatnym między rządem, samorządem i nami, czyli organizacją pozarządową. Strona publiczna zobowiązała się zbudować gmach, a stworzyć treść, czyli wystawę główną, zobowiązaliśmy się my, czyli Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny. Naszym wkładem była też działka przy ulicy Anielewicza naprzeciw Pomnika Bohaterów Getta, którą dostaliśmy kilka lat wcześniej dzięki przychylności wcześniejszego prezydenta Warszawy Marcina Święcickiego. Uchwałę w tej sprawie w Radzie Warszawy przeprowadziła Ludwika Wujec.
PAP: Skąd pomysł, że Muzeum Historii Żydów Polskich ma być muzeum życia, a nie muzeum zagłady?
Marian Turski: Wpadaliśmy kolejno na ten pomysł, po zobaczeniu Muzeum Diaspory w Tel Awiwie. Tam między innymi pokazana jest historia Żydów polskich. Pomyśleliśmy, że jeśli tam można ją pokazać, to, czemu nie u nas, tam gdzie trzeba zapełnić pustkę, wyrwę jako uczynił Holokaust.
Marian Turski: Jak można uczcić pamięć tych wszystkich, którzy zginęli? Chyba tylko pokazując jacy byli, jak żyli, stąd się wzięli na tych ziemiach. Dlatego chcieliśmy stworzyć muzeum życia. Muzeów, będących muzeami zagłady na miejscach zbrodni, jest w Polsce niestety aż za dużo.
Jakie zresztą inne muzeum ma tutaj sens? Przecież wszystko inne jest autentyczne, obozy koncentracyjne stworzone przez Niemców są autentyczne: Auschwitz, Majdanek, Gross-Rosen, tak samo Stutthof, Treblinka, Sobibór. Zagłada tu się działa. Jak wielki cios zadał Holokaust można ogarnąć, gdy pozna się tysiąc lat historii, która tu działa się wcześniej, gdy pozna się myśli, idee, które tu powstały.
Wtedy można ogarnąć, ile setek lat pracy, myśli, wzruszeń, myśli, idei, działalności ludzkiej zostało podważone, zginęło. To jest istotne. Tylko wtedy można zrozumieć, czego stacją końcową było Auschwitz, Majdanek, Chełmno...
PAP: Chodzi o przywrócenie pamięci o tym wszystkim?
Marian Turski: Czasami jestem pytany: "Czym dla Ciebie jest to Muzeum, co dla Ciebie znaczy?". Odpowiadam wtedy bardzo prywatnie: w Oświęcimiu zostali zagazowani mój ojciec i mój brat. Mama i ja przeszliśmy selekcję pozytywnie. Przeżyliśmy obóz, marsze śmierci. Ja nawet miałem gorzej, bo przeszedłem dwa marsze śmierci do Buchenwaldu i z Buchenwaldu do Terezina. Myśmy przeżyli, ale jak uczcić pamięć mojego ojca, mojego brata, czterdziestu jeden członków mojej rodziny, którzy zginęli. Pozostaliśmy tylko ja, moja mama i dwie kuzynki; jedna z nich też przeszła Auschwitz, druga uciekła do Rosji i wróciła do Polski jako żołnierz, później obie wyemigrowały do Izraela.
Jak można uczcić pamięć tych wszystkich, którzy zginęli? Chyba tylko pokazując jacy byli, jak żyli, stąd się wzięli na tych ziemiach. Dlatego chcieliśmy stworzyć muzeum życia. Muzeów, będących muzeami zagłady na miejscach zbrodni, jest w Polsce niestety aż za dużo.
PAP: Czy można powiedzieć, że zbliżające się otwarcie wystawy głównej muzeum to spełnienie marzenia o przywróceniu pamięci, o tych, których nie ma?
Marian Turski: Tak, na pewno tak jest. Realizacja tego przedsięwzięcia w moim przekonaniu, i nie jest to żadna kurtuazja, to nie grzeczność czy political correctness, to rzeczywiście spełnienie marzenia, marzenia także osób niemających pochodzenia żydowskiego.
Przykładów jest na to wiele. Choćby lubelski Teatr NN mieszczący się w Bramie Grodzkiej. W tym zespole zrodziła się potrzeba wynikająca z tego, że miejsce, które dostali na swoją siedzibę, jest obok terenu dawniej zasiedlanego przez Żydów; przecież Brama Grodzka nazywała się kiedyś Bramą Żydowską. Obok bramy było dawne getto lubelskie i wielka piękna synagoga, która mogła pomieścić trzy tysiące osób. Otóż w teatrze tym zrodziła się myśl, że ich obowiązkiem jest stworzenie miejsca przypominającego życie tych, których już nie ma. Podobnie dzieje się w Sosnowcu i wielu innych miejscach. Takie inicjatywy dodają nam skrzydeł.
Muzeum spełnia marzenia jednej i drugiej strony, Żydów i Polaków. Jest to miejsce przywrócenia pamięci.
Rozmawiała Danuta Starzyńska-Rosiecka (PAP)
Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny powstało w wyniku zmian strukturalnych w Żydowskim Instytucie Historycznym. Wyodrębniono z niego Żydowski Instytut Historyczny – Instytut Naukowo-Badawczy, będący placówką Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Stowarzyszenie, które jest organizacją pozarządową mającą status organizacji pożytku publicznego. Jego celem jest zachowanie i utrwalanie pamięci o historii i kulturze żydów polskich oraz ich wkładzie w światową kulturę.
Od 1993 r., kiedy narodziła się wizja stworzenia Muzeum Historii Żydów Polskich, realizacja tego przedsięwzięcia stała się głównym celem działalności Stowarzyszenia.
Jak podaje Stowarzyszenie na swojej stronie internetowej, ponad pięciuset darczyńców z całego świata przyłączyło się do prowadzonej przez nie kampanii założycielskiej, przekazując na rzecz Muzeum 159 mln zł z czego 140 mln zł pozyskano na rzecz wystawy stałej, a 19 mln zł na programy edukacyjne i publiczne realizowane we współpracy z Muzeum oraz na działalność statutową Stowarzyszenia.
Obecnie prezesem Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny jest Piotr Wiślicki. (PAP)
dsr/ abe/